Na niedzielę Mięsopustną.
O apostolstwie ludzi świeckich.
„Żniwo bowiem wielkie, lecz robotników mało” (Łuk. 10, 2.) „Wyszedł ten, który sieje siać nasienie swoje; a nasienie jest Słowo Boże”.
Przed nami Chrystus Pan; potężną swą prawicą rzuca na bezbrzeżną glebę świata ziarno swej boskiej nauki; jako siejba rzuca na łany ziarno pszenicy, by plon obfity przyniosło swego czasu, tak rzuca Chrystus Pan na szerokie łany świata ziarno wiary, by plon przyniosło milionom na żywot wieczny.
W wierze Chrystusowej nasze zbawienie; w niej światło, które rozświeca doczesne drogi naszego życia, w niej światło, które rozświeca drogę, wiodącą do szczęśliwej wieczności; „Jam jest światłością świata”, mówi Pan (Jan 9, 5.).
A jako mnie posłał Ojciec i Ja posyłam was, idźcie tedy, nauczajcie wszystkie narody; chce więc Boski Zbawiciel, aby światło Jego nauki, Jego królestwa, które zdobył ofiarą Swej własnej Krwi, zapanowało nad całym światem; bo nauka, którą przyniósł nam z nieba, wiara, której nas nauczył, to fundament cnót i życia nadprzyrodzonego.
Głoszenie Ewangelji całemu światu, czyli Apostolstwo to dzieło nadprzyrodzone, które obejmuje wszystkie prawdy objawione, z których każda jest piękna, wzniosła, jaśniejąca, z których każda pociąga ku sobie, zajmuje umysły i serca, uszlachetnia dusze, uwieńcza naukę, bo przedmiotem jej nieskończoność niezgłębiona, nigdy niewyczerpana jak sam Bóg. Wiara to światłość, podpora i pociecha, ona życiem życia naszego, duszą naszej duszy. Szczęśliwy kto ją posiadł; biedny kto ją stracił.
Wiele jest biedy na świecie; biedny jest głodny i pragnący; biedny nagi i bezdomny, lecz stokroć biedniejszy ten, kto stracił wiarę. Jeśli uczynki miłosierne co do ciała należą do obowiązków chrześcijańskich, o ileż więcej obowiązków nakłada na nas bieda dusz głodnych Chrystusa, pragnących pociechy, nagich i bezdomnych w królestwie Chrystusowem, w królestwie ducha?
To też do uczynków miłosiernych co do duszy należy w pierwszym rzędzie apostolstwo; z powrotem do Chrystusa, to hasło, które z wyżyn stolicy świętej w imię Boże głoszone światu idzie dziś potężnie poprzez cały Kościół Chrystusowy; nieumiejętnych nauczać, wątpiącym dobrze radzić, ociemniałych oświecać, słabnących w wierze umacniać, oto zadanie prawdziwych chrześcijan, uczniów Chrystusowych; oto zadanie apostolstwa Chrystusowego, apostolstwa ludzi świeckich.
„Żniwo wielkie a robotników mało” więc do pracy! Do pracy w winnicy Pańskiej, bo tu o nieśmiertelne idzie dusze, o zbawienie milionów.
Do apostolstwa wzywa nas szacunek i miłość, którą mamy w sercu dla królestwa Chrystusowego; modlimy się przecież co dzień w Ojczenaszu „przyjdź królestwo Twoje”, więc modlimy się o rozszerzenie królestwa Chrystusowego, modlimy się, by królestwo Chrystusowe panowało we wszystkich sercach, by nie było serca ludzkiego na ziemi, w któremby nie zakwitło/
Do Apostolstwa wzywa nas miłość bliźniego, wzywa nas miłosierdzie względem tych, którzy zdala są od Jezusa; „coście jednemu z tych maluczkich uczynili, mnieście uczynili”, mówi Chrystus Pan; do apostolstwa wzywa nas nasze własne zbawienie; kto zbawił choćby jedną duszę bliźniego, własną duszę zbawi.
Lecz apostolstwo to trud, apostolstwo to walka twarda, ustawiczna, bo walka idei Bożej i Kościoła z duchem przewrotu tego świata. A ducha współczesnego życia i świata stoi na stopie otwartej walki z Kościołem i Chrześcijaństwem, walki, która się rozgrywa na wszystkich polach życia.
Dziś na świecie ogólna dążność, odwodząca od Boga. Chrześcijaństwo w sercach wielu przemieniło się na nowoczesne pogaństwo, tem gorsze od starego pogaństwa, że zachowało etykietę chrześcijańską a tem samem stwarza walkę obłudną, zakapturzoną. Mieni się być duchem chrześcijańskim, lecz walczy przeciw zasadom chrześcijańskim, przeciw zasadom dogmatu i moralności.
Przypatrzmy się praktykom religijnym wśród tych, którzy mienią się katolikami. Przypatrzmy się choćby już tylko pożyciu małżeńskiemu w najściślejszym tego słowa znaczeniu, gdzie depce się już nie prawo Boże i kościelne, lecz wprost prawo przyrodzone a posądza się Kościół chrześcijański o nieznajomości życia i zarzuca mu się tyranizowanie jednostek, nie myśląc o tem, że gwałcenie tego prawa przyrodzonego podkopuje nie tylko życie religijne, lecz w pierwszym rzędzie życie społeczne i narodowe.
Przypatrzmy się dzisiejszemu niedostatecznemu wykształceniu religijnemu, temu otwartemu źródłu i przyczynie niereligijności i niemoralności. Dziś w społeczeństwo katolickie wdziera się coraz więcej duch przeciw religijny, który odwraca się od piękna wiary, czy to jej dogmatu, czy jej etyki; odmawia się Kościołowi i wierze świętej wpływu na życie, etykę, literaturę i sztukę; wszystko, co się pisze lub mówi przeciwko wierze, znajduje posłuch; często jedno słowo szyderstwa już burzy wiarę i cześć dla wszystkiego, co święte; nieuzasadniony, płytki zarzut lub żart już jest dowodem do podejrzeń względem Kościoła świętego.
Żyjemy pod hasłem oświaty, uświadamiania, lecz świat się nie pyta, czy ta oświata stoi na gruncie wiary i moralności Chrystusowej; zapomina o słowach Chrystusowych: „Jam światło świata”, wyrzuca z oświaty światło wiary, albo pozostawia w niej Chrystusowi miejsce drugorzędne.
Podnosi głowę prąd, którego hasłem, nie dopuścić wpływu wiary na oświatę, na życie społeczne i publiczne. Twierdzi się, że drogi życia społecznego i publicznego nie są drogami Kościoła, że zadaniem Kościoła jest zajmować się tylko sprawami nadprzyrodzonemi, lecz nie mieszać się jemu do spraw czysto doczesnych.
Katolik, żyjący według tych zasad, dzieli niejako życie swoje na dwie części; jest w nim jakby dwóch ludzi; pierwszy, to katolik w czasie modlitwy, w czasie praktyk religijnych; tu życie jego płynie z wiary, wiara rodzi w nim owoce uczynków; lecz skończywszy modlitwę, skończywszy praktyki religijne, przestaje czerpać z wiary pobudki do przyrodzonych uczynków i zajęć, do prac swych i obowiązków; czerpie je skądinąd, nie wiedząc, albo nie chcąc wiedzieć, że wszystkie uczynki ludzkie jak drzewo z ziemi wyrastać muszą z wiary i ożywione być muszą jedną pobudką, jedną siłą, owiane być muszą jednym duchem, a jest nim wiara, której katolik nigdy wyrzec się nie może.
Nie można być katolikiem w czasie modlitwy, a poganinem w czasie publicznej, społecznej, zawodowej pracy. Szermierzem idei Kościoła Bożego na ziemi winien być każdy prawdziwy katolik. Szerzenie prawd Bożych, stawanie do walki otwartej ze współczesnemi przeciwnemi prądami, to zadanie prawdziwego katolika; to apostolstwo w całem znaczeniu tego słowa, które spełniać winniśmy wszyscy z zapałem i poświęceniem. Chwała Bogu, nie brak nam katolików, którzy tak pojmują swój katolicyzm, nie brak nam ludzi prawdziwie katolickich, którzy takie apostolstwo, taką walkę uważają za zadanie swego życia.
Lecz na wyżyny swego zadania wznoszą się tylko dusze wielkie, a tych mało rodzi nam ziemia; a i ci są dziećmi swego otoczenia, swego środowiska; a z otoczenie nierówne niższego nie siły oni czerpią do pracy, nie zapał, lecz w otoczeniu tem stygną, słabną.
A tu zapał i siły podtrzymać trzeba, wzmocnić, potrzeba się oprzeć na innych, którzy do tych samych śmiałych, słonecznych wznoszą się lotów; trzeba wespół z innymi stworzyć pierścień tych samych złotych serc, tych samych ideałów; trzeba stworzyć zorganizowaną akcję katolicką, zorganizowane apostolstwo ludzi świeckich, któreby śmiałe cele jednostek silnych uczyniło celami i zadaniami swemi, które stanie się źródłem kapitału, ideałów dla wszystkich/
Wielu wychowuje się w słodkiej bezczynności, tych trzeba wznieść, zagrzać, poddać kierownictwu wyższej woli, a oni tem samem przejmą jakoby wyższą naturę i zaczną żyć wyższem życiem.
Oto wzniosłe zadanie apostolstwa, które tysiące dźwiga w krainę wyższych obowiązków, wyrabia z nich prawdziwych katolików czynu, uzdalnia do walki, wyrabia charaktery silne, zdolne do pracy nad szerzeniem królestwa Bożego na ziemi.
Do apostolstwa potrzeba warunków. Trzeba przygotowania rozumu głęboką znajomością i zrozumieniem zasad i spraw, których się ma być rozsadnikiem, głębokiego przekonania, które rodzi zapał, budzi gorliwość, poświęcenie ducha ofiary i zaparcia się siebie. Trzeba znać wszystkie placówki, na których walczy Kościół Boży; trzeba znać broń, którą on walczy; a tą bronią, to wiara.
Wiarę trzeba poznać gruntownie, ugruntować w sercach, aby ona jak twierdza silna, granitowa była w duszach naszych; bo na gruntownej znajomości prawideł wiary polega wyrabianie w sobie niezłomnych zasad katolickich, polega odwaga przekonań.
Znaną jest rzeczą, że prawie wszelka pozytywna niewiara, wszelka niechęć do Kościoła i religji polega na nieznajomości prawd wiary świętej. Jest to charakterystyczną cechą dzisiejszego świata, że jest ciemny i zacofany w nauce chrześcijańskiej; coraz częściej spotykamy ludzi, którzy mają pretensje do ogólnego wykształcenia, a nie znają podstawowych dogmatów wiary, których dzieci uczą się w szkole.
Otóż tu się zaczyna wielkie zadanie apostolstwa; na tem polu pracy winno ono być prawdziwie solą ziemi, kwasem przekwaszającym ciasto nieuctwa, obojętności i apatji, jaka pod tym względem panuje w społeczeństwie.
Rozświecić najpierw we własnych sercach, we własnych umysłach grubą noc nieznajomości rzeczy i spraw Bożych, stawić w umysłach własnych jasny, świetlany słup ognisty i nieść go naprzód przed ludem, aby oświecał ciemną noc niewiary, nieść kaganiec oświaty religijnej, to szczytne i wzniosłe zadanie apostolstwa.
Lecz do skutecznej pracy apostolskiej nie wystarczy znać prawidła wiary i moralności trzeba je pokochać, trzeba według nich żyć, trzeba wiarę świętą sprowadzić w sercu swem, żyjąc według niej; wyrobić w sobie chrześcijański charakter męża prawdziwie chrześcijańskiego, kobiety prawdziwie chrześcijańskiej; innemi słowy, trzeba udoskonalenia w chrześcijańskiem życiu.
Kto pochodnią jasną rozświecać chce ciemności, temu pochodnię cnoty i doskonałości trzeba wprzód zapalić we własnem sercu. Daleka droga przez naukę, krótka przez przykłady. Celem życia zbawienie, a drogą do zbawienia cnota. Zadaniem apostolstwa to szerzenie idei Bożej, życia Chrystusowego; w duchu prawdziwego chrześcijańskiego życia odnowić społeczeństwo, to zadanie apostolstwa.
Lecz, by przystąpić do tego zadania, trzeba wpierw światło i ciepło cnotliwego życia stworzyć we własnej duszy. Udoskonalenie własnego życia, prawdziwa chrześcijańska doskonałość to warunek apostolskiej pracy; pobożność to środek do osiągnięcia tego warunku; bo pobożność mieści w sobie środki i siły nadprzyrodzone, a tylko za pomocą tych środków dokonywa się wszystkiego, co wielkie, co Boże.
Środkami nadprzyrodzonemi to modlitwa, Sakramenta święte, praktyki religijne; tylko za ich pomocą przygotować się można do pracy, usposobić, zasilić do wytkniętego sobie tak ważnego zadania, jakiem jest szerzenie prawdziwego ducha Bożego na świecie.
Ktoby modlitwę i Sakramenta święte chciał wykluczyć z programu życiowego, ten przestałby być katolikiem, stałby się wyschłem łożyskiem rzeki, któraby przestała staczać fale swe w krainę życia nadprzyrodzonego.
Pracując nad reformą chrześcijaństwa nie gardźmy żadnym zawodem, żadnym stanem; wchodźmy między inteligencję, między stan średni, między robotników i sługi, słowem, pracę swą roztaczajmy na wszystkie sfery społeczeństwa, pracując wszędzie odpowiednio do wykształcenia i do poziomu umysłowego; pobudzajmy do gruntownego zaznajamiania się ze sprawami wiary świętej; uczmy żyć po katolicku słowem i przykładem.
Najbliższem polem apostolstwa to rodzina; reforma rodzin to początek reformy społeczeństwa; nad rodziną winniśmy roztoczyć szeroko skrzydła apostolskiej pracy; bo rodzina to podstawa społeczeństwa; jakie rodziny, takie społeczeństwo; pracując nad religijną oświatą rodzin, kładziemy podwaliny do reform społeczeństwa w duchu wiary i Kościoła.
Uczyć dzieci, przygarniać je, budzić w nich poczucie piękna, prawd chrześcijańskich, wznosić pod strzechy gazety katolickie, dobre książki, usuwać gazety złe, oto czego wymaga od nas apostolstwo.
Praca w rodzinach przysposobi i uzdolni nas do pracy społecznej w rodzinach szerszego zakroju, w stowarzyszeniach katolickich; bo stowarzyszenia, to rodziny w szerszem pojęciu tego słowa; w stowarzyszeniach katolickich wzniecić ducha wiary, zapału, ideę Bożą, to dalsze apostolstwo, to idea Kościoła Bożego na ziemi, to zbawienie.
„Żniwo wielkie, a robotników mało”. „Wyszedł ten, który sieje siać nasienie swoje”; „przykład Swój dałem wam, abyście, jakom Ja uczynił, tak i wy czynili” (Jan. 13, 15.). Amen.
x. Ignacy Czechowski, Krótkie kazania na niedzielę i święta całego roku, Poznań 1930.