Ufajmy Panu.


Ufajmy Panu.
28 stycznia 2020

Ufajmy Panu.

 

Na niedzielę IV po Trzech Królach
Ufajmy Panu.

„W Tobie, o Boże, pokładam nadzieję, nie zginę na wieki”. (Ps. 30, 2.)

Pan Jezus wstępuje do łódki, a z Nim apostołowie. Wzruszenie wielkie powstaje na morzu, łódka okrywa się falami; życiu grozi niebezpieczeństwo; pełni ufności we Wszechmoc Boską udają się Apostołowie do Chrystusa i wołają: „Panie zachowaj nas, giniemy”. A on wstaje, rozkazuje wiatrom i morzu, i zalega cisza wielka. I dziwią się ludzie, podziwiają wszechmoc Boską w Chrystusie i mówią: „Jakiż jest Ten, że mu wiatry i morze są posłuszne?”.

Oto treść Ewangelji dzisiejszej; a czego ona nas uczy? Uczy nas przede wszystkiem ufności we Wszechmoc Bożą.

Są ludzie, którzy grzeszą zuchwale w nadziei miłosierdzia Bożego, bo grzeszą w tej myśli, w tej nadziei, że przecież im Pan Bóg przebaczy, skoro tylko grzechów się wyspowiadają i za nie żałować będą. Lecz są i tacy, którzy grzeszą brakiem nadziei we Wszechmoc i miłosierdzie Boże, którzy grzeszą brakiem ufności ku Panu Bogu. Upadli w ciężkie grzechy, przestają wierzyć i ufać w miłosierdzie Boże i mówią: nam już Pan Bóg nie przebaczy, dla nas wszystko stracone.

Tak mówił Kain, bratobójca; tak mówił Judasz zdrajca, a dla braku ufności w miłosierdzie Boże został potępiony; nie ma grzechu, którego by nie można odpuścić; czem jest grzech, mówi święty Chryzostom, w porównaniu z miłosierdziem Bożem? Pajęczyną, która znika przy powiewie wiatru; pamiętajmy, co mówi Pan przez usta proroka Izajasza: „choćby były grzechy wasze jako szkarłat, jako śnieg wybieleją; i choćby były czerwone jak karmazyn, będą białe, jak wełna” (Iz. 1, 18.).

Innych przygniata nieszczęście; opuścili ich ludzie, zawód im sprawili, a oni czują się opuszczeniu także od Boga, skarżą się, narzekają, że wszyscy, nawet Pan Bóg ich opuścił; niepomni, że krzyże i cierpienia prowadzą do Boga; niepomni, że Mistrz i Zbawiciel nasz z krzyżem na ramionach wszedł do nieba, a do nas powiedział: „kto chce być uczniem moim, niech weźmie krzyż swój i idzie za mną; przykład mój dałem wam, abyście czynili, jakom ja uczynił”; za Chrystusem uczą nas tej prawdy apostołowie, napominając, abyśmy trwali w wierze w dobroć Bożą: „a iż przez wiele ucisków trzeba nam wnijść do królestwa Bożego” (Dz. Ap. 14, 21.); przecież krótkie dni udręki życia, a długie dni nagrody w wieczności: „albowiem to, które teraz jest, pręciutko przemijające i lekkie nasze utrapienie, nader na wysokości wagę chwały wiekuistej w nas sprawuje” (II. Kor. 4, 17.).

Modlą się ludzie i proszą Pana Boga o wysłuchanie; a Pan Bóg zaraz ich nie wysłuchuje; już małodusznie tracą ufność w Boga i mówią, na co się mamy modlić, kiedy Pan Bóg nie ma uszu dla nas. Dręczą ich silne pokusy, mówią, że są one ponad ich siły, że nie mogą ich zwalczyć; opuszczają ręce i poddają się pokusom, mówiąc, Pan Bóg o nas zapomniał.

Nierzadko słyszy się takie nieroztropne słowa, które przecież są bluźnierstwem, małodusznością, brakiem nadziei i ufności w Pana Boga, rozpaczą lub zwątpieniem w Wielkość i Miłosierdzie Boże.

A jednak wiara nasza święta powiada nam, że ufność w Pana Boga powinna być mocna, głęboka, niewzruszona, podobna do skały, której żaden wicher zachwiać nie może, której żadna burza zniszczyć nie jest w stanie, do skały tak silnej jak sama Wszechmoc Boża.

Ufność w Boga polega przede wszystkiem na głębokiej wierze we Wszechmoc Bożą. Bóg wszystko może; On, który wszystkiem rządzi, w którego ręku są wszystkie władze i mocarstwa, który ręką swą Wszechpotężną włada sercami królów i mocarzy, który prawa nadaje przyrodzie, który wiatry ucisza i burze uspokaja, w którego ręku są „zlewy potopu, groza pożarów, burz i orkanów nawałności”. On rządzi i kieruje życiem naszem, czuwa nad nami w każdej godzinie życia naszego, opiekuje się nami, jak dobra matka troszczy się o dziecko.

Nie ślepy więc los, jak to często niestety bluźnierczo mówimy, nie ślepe przeznaczenie znaczy nam drogę życia, lecz dobrotliwa ręka Opatrzności Bożej. Jak pięknie czuwanie Boga nad nami opisuje Pismo święte, kiedy mówi: „Nalazł go w ziemi pustej, na miejscu strachu i głębokiej pustyni; obwiódł go i uczył i strzegł jako źrenicę oka swego. Jako orzeł, wywabiający ku lataniu orlęta swe i nad niemi latający, rozszerzył skrzydła swoje i wziął go i nosił na ramionach swych. Pan sam wodzem jego był, a nie był z nim Bóg obcy” (Deuter. 32, 10-12.).

A nasza piękna stara pieśń, która jest psalmem Opatrzności Bożej, tak mówi: „Kto się w opiekę poda Panu swemu, a całem sercem szczerze ufa Jemu, śmiele rzec może, mam obrońcę Boga, nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga”.

Bóg kieruje nami prawdziwie ojcowską miłością; od wieków postanowił swój plan rządzenia światem, a do planu tego włączył każdego z nas; utrzymuje nas tak długo, póki się Jemu podoba, i póki to utrzymanie jest dla nas zbawienne; daje nam wszystko, co służy ku naszemu dobru; On to kieruje losami naszemi; mądrość i miłość Jego obsypuje nas szczęściem, ta sama mądrość i miłość spuszcza na nas szczęściem, ta sama mądrość i miłość spuszcza na nas nieszczęścia i krzyże; sprawiedliwość i dobroć Jego wynagradza nasze cnoty, ta sama sprawiedliwość i dobroć karze nas za grzechy; Jego to dobroć, gdy nas doświadcza lub za pokusy zezwala, daje nam łaski, byśmy zwyciężali a tem samem zasłużyli na królestwo niebieskie. „Szczęście i nieszczęście, życie i śmierć, bogactwo i ubóstwo od Boga pochodzą” (Eccl. 11, 14); „tym którzy miłują Boga, wszystko dopomaga ku dobremu” (Rzym. 8, 28.).

Bóg kieruje losami naszemi tak w dobrej jak i złej doli, Jemu ufajmy, w Nim pokładajmy nadzieję. „W Tobie, o Boże pokładałem nadzieję – mówi psalmista Pański – nie zginę na wieki” (Ps. 30, 2.).

Ufności ku Bogu uczy nas wiara święta, która powiada, że Pan Bóg wysłuchuje tych, którzy do Niego się udają: „Zaprawdę, zaprawdę wam powiadam – mówi Pan Jezus – jeśli o co prosić będzie Ojca w imię moje, da wam” (Jan 16, 23.). „Wiedźcież  – mówi psalmista Pański – iż dziwnymi uczynił Pan świętego swego; wysłucha mnie Pan, gdy zawołam do Niego” (Ps. 4, 4.). Bóg sam więc przyrzeka nam wysłuchanie w każdem położeniu życia. A przyrzeczenie Pańskie jest święte, bo wiemy, że niebo i ziemia przeminie, ale słowa Jego nie przeminą.

Pan Jezus żąda od wszystkich, którzy szukają Jego pomocy, wiary i ufności; do setnika, który Go prosi, by mu uzdrowił sługę powietrzem ruszonego, mówi: „idź, a jakoś uwierzył, niech ci się stanie” (Mat. 8, 13.); gdy przynieśli mu powietrzem ruszonego na łożu leżącego, Jezus, widząc ich wiarę, rzekł powietrzem ruszonemu: „ufaj synu, odpuszczają się grzechy twoje” (Mat. 9, 2.); do niewiasty, która przez dwanaście lat krwotok cierpi i prosi Go o pomoc, mówi Jezus: „ufaj córko, wiara twoja cię uzdrowiła” (Mat. 9, 22.).

Jeśli więc pragniemy pomocy Bożej i zmiłowania Bożego, wierzmy  ufajmy; „a jeśli który z was – mówi święty Jakób – potrzebuje mądrości, niech prosi Boga, który obficie wszystkim daje, a nie wymawia, a będzie mu dana; a niech prosi z wiarą, nie wątpiąc” (Jak. 1, 5. 6.).

Choćby więc krzyże ciężkie nas przygniatały, choćby burze szalały wokoło nas, wiedzmy i pamiętajmy o tem, że Bóg czuwa nad nami, że tylko prosić Go wystarczy, a Onnas wysłucha, On nam pomoże.

Nieprawda – powie na to niejeden zrozpaczony człowiek – Bóg nie wysłuchuje moich próśb i modłów, bo inaczej byłby mnie dawno wysłuchał. Wszakże gorąco lata całe modliłem się w nieszczęściach, a Pan Bóg mnie nie wysłuchał; to niewysłuchanie próśb mych mino przyrzeczeń Pańskich sprawiło, że straciłem ufność i nadzieję w Panu.

Takie słowa nieraz się słyszy; a trudno w takich sercach, oddanych rozpaczy, wzbudzić ufność i nadzieję we Wszechmoc i Miłosierdzie Boże. Więc pytamy się, czemu to Pan Bóg mimo przyrzeczeń swych tak uroczystych i świętych, nie zawsze skłania się ku prośbom naszym. Odpowiedź na to nie trudna: polega na dobroci i miłości Boga ku nam.

Bóg nas kocha, więc czyni to, co jest najlepsze dla nas. Niestety my tego często nie wiemy. Często prosimy i błagamy Boga o rzeczy, które według mniemania naszego są dla nas dobre a jednak okazują się później jako szkodliwe. Pan Bóg wie o tem jako wszystkowiedzący i nieskończenie mądry; dlatego nie wysłuchuje próśb naszych.

Modli się człowiek o zdrowie, o przedłużenie życia, a nie wie, że przedłużenie życia równa się śmierci duszy, że znaczy tyle, co wieczne potępienie. Lecz Bóg wie i nie wysłuchuje prośby; nam zdaje się, że Pan Bóg krzywdę nam wyrządza, tymczasem On obronił nas przed rzeczą najgorszą, bo przed wiecznym potępieniem.

Nad kolebką dziecięcia klęczy matka; łzy gorące i obfite spływają jej po zbolałych i zmartwionych licach. Gorące, błagalne modły wznosi do Pana Zastępów wołając: „Życie, ach Panie, życie zachowaj dziecku mojemu”; a z nieba patrzy dobry Bóg, i słucha modłów zbolałej matki. Życia – mówi – pragniesz dla dziecka swego, więc żyć będzie – życiem wiecznem; i zabiera do siebie dzieciątko na życie, na szczęście wieczne; bo wie dobry Bóg, że życie doczesne, o które prosiła matka, byłoby dla dziecka przyczyną wiecznego potępienia.

O szczęście doczesne prosi człowiek Pana Boga; powodzenia, majątku pragnie lub sławy; i błaga gorąco Boga; modlitwa jego jest tak błagalna, żeby niebo poruszyć mogła; a jednak Pan Bóg nie wysłuchuje; zamiast szczęścia i powodzenia, zsyła krzyże i cierpienia; bo w cierpieniu pozna człowiek znikomość i próżność szczęścia doczesnego, w cierpieniu ma zapewnić sobie szczęście wieczne.

Nie brakiem ufności więc ku Panu Bogu nam grzeszyć, lecz polegać na Bogu jako na skale granitowej, na której buduje się szczęście wieczne. Ufajmy w Panu; módlmy się, lecz modlitwa nasza niech polega zawsze na słowach „Bądź wola Twoja”.

Prośmy Pana, lecz dodajmy: jeżeli Ty chcesz o Boże, jeżeli uznajesz to za dobre, za zbawienne. W Tobie o Boże pokładałem nadzieję, nie zginę na wieki. Amen.

x. Ignacy Czechowski, Krótkie kazania na niedzielę i święta całego roku, Poznań 1930.

« wróć