Służ Bogu w młodości.


Służ Bogu w młodości.
8 września 2020

Służ Bogu w młodości.

 

Na niedzielę XV po Świątkach.
Służ Bogu w młodości.

„Pomnij Stwórcy Twego w dniach młodości Twojej” (Eccl. 12, 1.).

Poznajesz w młodzieńcu z Naim obraz swego życia? Wynoszą go za miasto, na cmentarz. Zamarło przedwcześnie serce, które tak gorąco bić miało dla Boga. Zgasło przedwcześnie oko, które promienną nadzieją patrzało na świat, skostniały ręce, które tyle dobrego zrobić mogły dla życia.

Z płaczem idzie za trumną matka- wdowa, zawodząc po stracie jedynaka; a ileż to duchowo zmarłych młodzieńców, po których stracie płacze najlepsza matka, Kościół święty?

Żal wywołuje każda strata; lecz najwięcej nam żal przedwcześnie złamanego życia; żal nam przedwcześnie zerwanego kwiatu, żal przedwcześnie złamanego drzewa, lecz najwięcej żal przedwcześnie złamanego młodzieńczego żywota.

Pan Bóg wszystkich nas kocha, bo wszystkich stworzył z miłości dla swej chwały i dla naszego zbawienie; lecz najwięcej kochał zawsze dzieci i młodzież; to też jeżeli wszystkich nas stworzył, byśmy Jemu służyli, jeżeli służba wszystkich nas jest Jemu przyjemna, najmilsza jest Mu służba lat młodzieńczych.

To też woła mędrzec Pański: „pomnij Stwórcy twego w dniach młodości twej” (Eccl. 12, 1.).

Służ Bogu w młodości oto wezwanie, które idzie do was wszystkich. Służ Bogu w młodości, bo Bóg najwięcej upodobał sobie nasze młodzieńcze lata; bo młodość to nadzieja, młodość to wiosna; bo czyż może być piękniejsza pora życia naszego jak piękne, promienne, jasne dni młodzieńczego żywota, gdzie dusza święta, serce czyste, otwarte na wszystko, co piękne, co szlachetne, gdzie uczucia czyste, dusza nieskalana, nie zmrożona grzechem, wolna od troski i kłopotów życia, gdzie serce wolne, swobodne może się oddać całe, niepodzielnie ideałom i cnocie.

O błogosławione dni młodych lat, gdzie dusza jeszcze nie skostniała, nie zastygła, gdzie wszelkie koleje życia otwarte, gdzie siła życia pcha w bezbrzeżne przestrzenie czynów, świat za mały, za ciasny, siły twórcze nie zużyte, serce pełne zapału, skrzydła rozpięte do lotu!

O piękne dni młodzieńczych lat, was tylko z wiosną porównać można, gdzie wszystko budzi się do życia, zieleni się, roztwiera, kiełkuje, kwitnie i zdobi świat; czas zasiewów, czas pięknej nadziei przyszłych bogatych plonów.

To też Pan Bóg, który wszystkich kocha, szczególne upodobanie okazuje młodzieży i do wielkich ją powołuje rzeczy; młodzieńczego Józefa czyni mężem opatrznościowym dla braci i całego narody żydowskiego, przez młodzieńczego Dawida upokarza Filistynów i ratuje lud swój wybrany od zagłady, przez Daniela młodzieniaszka chroni niewinną Zuzannę, przez młodzieniaszka świętego Szczepana zawstydza synagogę i jego krwią męczeńską pieczętuje swą Boską naukę.

A Chrystus Pan dzieciom obiecuje niebo, mówiąc: „zaniechajcie dziatek a nie zabraniajcie im przychodzić do mnie, albowiem takowych jest Królestwo niebieskie” (Mat. 19, 14.); dziewiczy Jan święty spoczywa na Jego piersi a na ucznia, który Go pyta, co ma czynić, by był doskonały, „wezwawszy, umiłował go” (Mar. 10, 21.).

Służyć mamy Panu Bogu przez całe nasze życie, co całe życie do Niego należy, bo z całego życia sądzić nas będzie Bóg, z całego życia weźmiemy zapłatę; więc wszystkie dni życia naszego należą się Bogu i młodość nasza i późny wiek; całe życie jest zasiewem na ów plon niebieski i całe życie jest pracą w winnicy Pańskiej; i jednych o wczesnej godzinie powołuje Boski gospodarz, drugich o późniejszej a wszyscy biorą zapłatę.

Nigdy ani w młodości ani w starości grzeszyć nam nie wolno, „bo Bóg nikomu nie zezwala na grzech” (Sir. 15, 21.); „po wszystkie dni twego życia miej Boga w sercu i strzeż się zezwolić na grzech i przestąpić przykazanie” (Tob. 4, 6.), tak mówi pobożny Tobjasz do syna.

Cały dzień jest piękny, jeśli mu przyświeca słońce; bo czyż nie piękny jest wieczór, gdy ostatnie promienie słońca żegnają świat; lecz w tę uroczą piękność wieczoru miesza się głos dzwonów, które do snu wołają i dziwnie nami władają uczucia, bo coraz ciszej coraz ciemniej w przyrodzie; za to, kiedy słońce ze snu się budzi, nowe powstaje życie i coraz jaśniej, coraz weselej na świecie.

Tak też za dni życia ludzkiego; czyż nie piękniejsza jest młodość od starości? Całe życie ofiarować mamy Bogu, lecz przede wszystkiem najpiękniejszą, najdroższą część życia naszego, młodość; bo Bogu należy się ofiara z tego, co najpiękniejsze a cóż piękniejszego jak młodość, niewinność, gdzie serce jak kwiat w rozkwicie zwraca się ku słońcu; jakżeż wobec wiosny życia przedstawia się wiek starości, skalany, zbrudzony, dręczony i martwiony pamięcią smutnych wspomnień? Czyż on nie zwiędłym kwiatem, jesienną porą życia?

Zmarnowawszy wiosnę życia, mielibyśmy ofiarować Bogu starość naszą, owych kilka lat bezsilnych, w których już grzeszyć nie będziemy mogli, bo grzechy same nas opuściły? Mielibyśmy, oddawszy szatanowi, co najpiękniejsze, oddać Bogu gruzy i nieużytki życia?

Życie to ofiara a Bogu ofiarować trzeba co najdroższe, co najcenniejsze. Pierwocin życia domaga się od nas Bóg. Pierwocin żądał jako ofiar w Starym Zakonie: młodych gołąbków i synogarlic, młodych, nieskalanych baranków. „Ofiarował – tak czytamy w Księdze Mojżesza (I. 4, 15.) – Abel z pierwocin swej trzody i wejrzał Pan na Abla i dary jego, lecz na Kaina i jego dary nie wejrzał”, bo ten nie ofiarował pierwocin; lata młodzieńcze, dziecięce poruszenia i uczucia serca to pierwociny, które przyjemne są Bogu.

„Kto młodość swoją roztrwonił na grzechach a później chciałby się zwrócić do Boga, ten ofiarowałby Bogu owoce, z których szatan spożył już słodycz”, mówi święty Tomasz z Akwinu. „Przeklęty, kto poślednie ofiary składa Bogu” (Mat. 1, 14.).

Czy chciałbyś być podobny do potoku, który szumiąc ponad brzegi, wylewa a potem w piasku się gubi? „Pomnij na Stwórcę twego w dniach młodości swej, nim przyjdzie udręczenie starości i dni starości, o których powiesz sobie, nie podobają mi się”, mówi mędrzec Pański (Ekl. 12, 1.).

Bóg żąda od nas ofiary, której pobudką jest miłość a najmilsza jest Bogu ofiara miłości bezinteresownej; taka to miłość goreje w sercach młodych, szlachetnych, zapalnych, czystych; późniejsze dni człowieka to czas zimnej rozwagi, bojaźni kary, świadomości smutnych następstw popełnionych grzechów, gorzkiego doświadczenia, obrzydzenia grzechów, tęsknoty za utraconym Bogiem.

Więc tę najmilszą, najszlachetniejszą składajmy Bogu ofiarę, ofiarę niewinnych lat, ofiarę niepokalaną, niezmazaną grzechem. „Jeśli kto chciałby złożyć ofiarę, to bydlę, jakie chce oddać na całopalenie Panu, musi być bez skazy; jeśliby miało wadę, nie składajcie ofiary, bo nie będzie przyjemna, jeśli będzie ślepe lub ułomne, nie składajcie go na ofiarę Panu” (3. Mojż. 22, 17-23.).

Służ Bogu w młodości a pewne będzie zbawienie twoje; chciałbyś zmarnować młode lata a starość dopiero poświęcić Bogu? „Czuwajcie, bo nie wiecie ani dnia ani godziny”, mówi Chrystus Pan (Mat. 25, 13.); przecież nie znasz dni życia swego ani dnia śmierci, która, jak mówi Chrystus Pan, jak złodziej przychodzi w nocy, w chwili, kiedy się jej człowiek najmniej spodziewa.

A może dla ciebie młodość już jest jesienią życia, może krótkie tylko dni życia przeznaczył ci Bóg; idź na cmentarz; tam więcej naliczysz mogił dziecięcych, niźli ludzi dorosłych; ile tam złamanych kolumn świadczy o przedwcześnie złamanem życie.

Więc nie czekaj, nie odkładaj służby Bożej na późniejsze lata, bo nie wiesz, czy ich się doczekasz. A choćbyś ich się doczekał, choćbyś w starości chciał zacząć służyć Bogu, trudno ci będzie, bo do czego się człowiek za młodu przyzwyczaił, to na starość czyni; „czego skorupka się napije za młodu, tem na starość trąci”, mówi przysłowie oparte na doświadczeniu życiowem; a wreszcie: „jakie życie, taka śmierć”.

Kto się za młodu oddał światu, w późniejszych latach trudno się od niego oderwie; niełatwo wyrywać stare drzewo, trudno wyrwać zastarzałe zielsko, które głęboko zapuściło korzenie; niełatwo uprawić zachwaszczoną i zaperzoną ziemię, niełatwo wyzbyć się nałogów głęboko zakorzenionych.

Za to kto za młodu przyzwyczaił się do cnoty, temu łatwiej żyć z Bogiem i dla Boga w starszym wieku; „dobrze człowiekowi, który jarzmo Pańskie nosił od początku, jeśli przyzwyczaił się do przykazań Bożych i wżył się w dobro”. Jeśli młodzieniec wnijdzie na drogę dobrą, później niełatwo odstąpi od niej, „młodzieniec wedle drogi swej, choćby się postarzał, nie odstąpi od niej”, mówi mędrzec Pański (Przyp. 22, 6.).

Młodość to wiosna życia, kwiat, który w jesiennej porze owoc ma wydać; młodość to czas wysiewu, w starości masz zbierać a cóż zbierzesz, jeśliś za młodu nie zasiał? Kto sieje wichry, będzie sprzątał burze. Młodość to rzeźbiarka życia. Rysy, które w młodości wyrzeźbisz, na całe pozostaną życie. Dziś jeszcze, kiedy siły świeże, męstwo wielkie, zło niezakorzenione, dziś możesz pracować, zło wyrywać, nałogi łamać; na starość za późno. „Łatwiej – mówi prorok Pański – murzyn odmieni cerę swą, nim wy, którzyście przyzwyczajeni do złego, uczynicie coś dobrego” (Jer. 13, 13.).

Więc służmy Bogu w młodości; bo w służbie Bożej nasze szczęście, w niej pokój serca, niczem nie zamącony, błoga świadomość czystego żywota, w niej nadzieja pewnej a obfitej zapłaty, w niej miłość i szacunek u ludzi, w niej pewność zbawienia. „Kto Bogu służy w młodości, zbawienia swego może być pewien a pewność zbawienia to najwyższe dobro” mówi święty Tomasz z Akwinu.

„Ci są  – mówi Jan święty w Objawieniu, niepokalani …, ci chodzą za Barankiem …, ci kupieni są z ludzi pierwiastkami Boga i Barankowi, albowiem bez zmazy są przed stolicą Bożą” (Obj. 14, 4, 5.). Więc służmy Bogu w młodości i nieskalane zachowajmy serca, by nieskażeni brudem ziemi wrócić do Boga, z którego ręki wyszliśmy.

Kiedy Noe wypuścił gołębicę z korabiu, ta wróciła, bo nie znalazła zielonej gałązki, na którejby spoczęła a na zgniliźnie i padlinie spocząć nie chciała; czyńmy podobnie; wypuszczeniu z ręki Bożej, z korabiu mieszkania Bożego, nie brudźmy szaty niewinności, siadając na zgniliźnie życia, lecz starajmy się, byśmy, choćby po krótkiem życiu, wrócili do Boga, który uwesela młodość naszą, czyści i nieskażeni.

Nieskażeni wyszliśmy z rąk Bożych, niepokalani wracajmy do Niego; „boś Ty, o Boże, moc moja; wyślij światłość Twoją i prawdę Twoją, one mnie poprowadzą i przyprowadzą na górę świętą Twoją do przybytku Twego i pójdę do Ołtarza Bożego, do Boga, który uwesela młodość moją i będę Ci śpiewał na cytrze: Boże, Boże mój” (Ps. 42, 2-4.).

A gdyby orzeł duszy mej otarł się skrzydłami o brud ziemski i zbrudził je, gdyby serce me przestało w Tobie bić, o Panie, gdyby oko me zamarło dla Ciebie a ręce zastygły w pracy nad zbawieniem, na płacz matki mej, Kościoła świętego, każ przystanąć, o Panie, gdy mnie poniosą na cmentarz duchowy, weź za rękę i wskrześ, wołając: „młodzieńcze, tobie mówię wstań” a wstanę i pójdę za Tobą; wskrzeszony wrócę do życia i służyć Ci będę przez łzy żalu i pokuty, póki mi życia stanie, boś Ty mój Pan, boś ty mój Bóg. Amen.

x. Ignacy Czechowski, Krótkie kazania na niedzielę i święta całego roku, Poznań 1930.

« wróć