Ratuj duszę bliźniego.


Ratuj duszę bliźniego.
30 września 2020

Ratuj duszę bliźniego.

 

Na niedzielę XVIII po Świątkach.
Ratuj duszę bliźniego.

„Synaczkowie moi, nie miłujmy słowem ani językiem, ale uczynkiem i prawdą” (I. Jan 3, 18.).

Trzy są miasteczka na Ziemi świętej, które Ewangeliści nazywają „miastami Chrystusowemi”: Betleem, miasto urodzenia Pana Jezusa, Nazaret, w którem sią Pan Jezus wychował i Kafarnaum, w którem według świadectwa świętego Mateusza Chrystus Pan najczęściej przebywał.

I opuściwszy miasto Nazaret, przyszedł i mieszkał w Kafarnaum nad morzem, na granicach Zabulon i Neftalim. Stąd też mówi ten sam Ewangelista w dzisiejszej Ewangelji świętej; że Pan Jezus „wstąpiwszy w łódkę, przeniósł się do miasta swego” (Mat. 4, 13.).

Tutaj też najwięcej nauczał i czynił cudów. Tutaj uzdrowił sługę setnika, wskrzesił córę Jairy, uleczył niewiastę cierpiącą na upływ krwi. Tu przynoszą Mu według opowiadania dzisiejszej Ewangelji świętej człowieka powietrzem ruszonego w głębokiej wierze, że go Chrystus Pan uzdrowi.

Scenę tę opisuje nam dokładniej święty Marek; powiada, że gdy mieszkańcy Kafarnaum dowiedzieli się, że Chrystus Pan przyszedł znowu do nich, tak wiele ludu zebrało się w owym domu, iż mieścić się nie mogli. I przyszli do Niego, niosąc powietrzem ruszonego, którego niosło czterech; a gdy nie mogli przedeń przynieść dla ciżby, odarli dach, gdzie był a uczyniwszy otwór, wpuścili łóżko, na którem powietrzem ruszony leżał (Mar. 2, 2-4.).

Biedny to człowiek, o którym mowa; powietrzem ruszony czyli sparaliżowany, ruszyć się nie może.

Wierzy, że Chrystus Pan uzdrowić go morze; ale jakże do Niego się dostać, kiedy o własnych siłach pójść nie może? Lecz oto znaleźli się dobrzy ludzie, którzy pomagają mu w nieszczęściu. Czterech miłosiernych mężów bierze go z łożem, niesie przez ulicę miasta, by zanieść go do Jezusa.

Nikt z nas ani na chwilę nie wątpi, że ów człowieka chory, sparaliżowany, to obraz człowieka grzesznego, ubezwłasnowolnionego przez grzechy ciężkie i osłabionego tak bardzo, iż o własnych siłach nie może pójść do Jezusa, by prosić go o miłosierdzie.

Owi czterej mężowie pomagający nieszczęśliwemu do zbliżenia się do Jezusa, czegoż oni nas uczą? Uczą nas obowiązku, o którym mało może pamiętamy a który przypomnieć sobie dzisiaj dobrą będzie rzeczą.

Mamy obowiązek zbawić własną duszę i obowiązek to nasz najważniejszy; lecz nie mniej starać się powinniśmy o zbawienie duszy naszych bliźnich. Bracia, ratujcie duszę bliźnich swych, oto wołanie, które na tle dzisiejszej Ewangelji świętej dzisiaj ślę do was.

Obowiązku tego domaga się przykazanie miłości bliźniego: „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”; to znaczy: wszystkiego, czego sobie samemu z całego serca życzysz, życz i bliźniemu; bo to co tobie najdroższe, to i najdroższe jest bliźniemu twemu. Najdroższą rzeczą dla człowieka jest zbawienie duszy.

Wielu rzeczy pragnie człowiek na świecie; pragnie sławy, dobrobytu, zdrowia, szczęścia; a jednak – mówi Pismo święte: „Cóż pomoże człowiekowi, jeśliby wszystek świat zyskał a na duszy swej szkodę podjął? Albo co za odmianę da człowiek za duszę swą” (Mat. 16, 26.).

Zbawienie duszy to rzecz najważniejsza i wobec tego pragnienia niknąć inny wszystkie inne pragnienia nasze, wobec trudu i pracy o zbawienie duszy ustąpić winna wszelka praca, zniknąć winny wszelkie nasze zabiegi.

Miłuj bliźniego jak siebie samego, to znaczy: staraj się o zbawienie duszy bliźniego swego tak, jak starasz się o zbawienie własnej duszy. Miłość nasza powinna być czynna, bo czyn jest probierzem miłości; miłość sama, polegająca na uczuciu, na sympatji, na życzliwości mało znaczy; stąd mówi Jan święty: „Synaczkowie moi, nie miłujmy słowem ani językiem, ale uczynkiem i prawdą” (I. Jan 3,18.).

Miłość czynną wobec bliźniego nazywamy miłosierdziem; dzięki Bogu, dał nam Pan Bóg serce miłosierne; komuż z nas bowiem nie poruszy się litością serce, gdy widzi bliźniego w nieszczęściu? Któż z nas odmówiłby pomocy biedakowi, żebrzącemu o kawałek chleba albo nagiemu, proszącemu o odzienie? Sam widok nieszczęśliwego pobudza nas do litości, nieraz nawet do łez; dobre są łzy, które wyciska nam litość nad biednym bliźnim, bo zapewniają nam błogosławieństwo Boże; błogosławieni, – powiada Pan Jezus, – którzy płaczą, błogosławieni miłosierni.

Lecz czyśmy zastanowili się nad tem, że nie ma większego nieszczęścia, nie ma większej nędzy, jak grzech? Czyliż nędza i bieda duszy, w której znajduje się bliźni nie powinna nas więcej pobudzać do miłosierdzia, do łez aniżeli biedy i nędze doczesne? Płakał Pan Jezus nad nieszczęściem ludu swego, kiedy, patrząc na grzechy Jerozolimy widział smutną przyszłość mieszkańców tego miasta.

Lecz Pan Jezus nie przyszedł na świat, by płakać nad grzesznymi, przyszedł, by grzesznych zbawić swoją pracą, swym trudem, by za nich dać wszystko nawet życie. Wiedział, że grzechy w taką niemoc pogrążyły człowieka, że o własnych siłach powstać nie mógł, więc przyszedł mu pomóc, dźwignąć, na własnych ramionach zanieść go do domu Ojca swego, do nieba i powiada: „albowiem dałem wam przykład, abyście jako ja wam uczynił, tak i wy czynili” (Jan 13, 15.).

Naśladujmy więc Pana Jezusa; prowadźmy grzesznych, zbłąkanych do Boga. Niech ci nie będzie obojętne zbawienie bliźniego twego. Jeżeli widzisz, że upadł, że popadł w ciężką chorobę grzechu, dźwignij go, pomóż mu.

Jeżelibyś widział bliźniego w płomieniach walczącego ze śmiercią lub w nurtach rzeki, czyż nie rzuciłbyś się na pomoc, gdyby jeszcze był dla niego ratunek? Dla grzesznika zawsze jeszcze jest ratunek tak długo, póki śmierć nie przetnie pasma jego grzechów. Czyż spokojnie będziesz patrzał jak pożar grzechów lub fale namiętności pożerają jego biedną duszę? Rzuć się na pomoc.

Prowadź do Boga, zaprowadź go do Sakramentu Miłosierdzia, do Pokuty świętej. Czasem jedno dobre słowo otworzy grzesznikowi oczy i zbawi duszę na wieki. Więc „przepowiadaj słowo, nalegaj w czas, karz, proś, łajz wielką niecierpliwością i nauką” – mówi Paweł święty (II. Tym. 4, 2.).

Nam się zdaje, że troska o zbawienie bliźnich to troska wyłącznie Ojca świętego, biskupów i kapłanów a więc Kościoła nauczającego; błędne to mniemanie; troska o zbawienie bliźnich jest obowiązkiem każdego chrześcijanina; przecież wszyscy się modlimy; „przyjdź Królestwo twoje”, więc musimy być Apostołami Królestwa Bożego na ziemi.

Czy nie wiecie, że w ostatnich latach idzie z wyżyn tronu namiestnika Chrystusowego na ziemi, Ojca świętego, na cały świat ten potężny zew budzący wszystkich do apostolstwa ludzi świeckich? Czy nie wiecie, że wszystkie gazety katolickie zanoszą to wezwanie pod wszystkie strzechy, czy nie wiecie, że wszystkie zjazdy i zebrania katolickie przepełnione są uchwałami i rezolucjami wzywającemi do apostolskiej pracy świeckich wśród bliźnich? Nauczaj przykładem dobrym, bo „daleka droga przez naukę, krótka przez przykłady”.

„Tak niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli uczynki wasze dobre i chwalili Ojca waszego, który jest w niebiesiech”  (Mat. 5, 16.).

Oby o tem pamiętać chcieli przede wszystkiem rodzice, których obowiązkiem jest nie tylko miłości ale i sprawiedliwości prowadzić przykładem dobrym swe dzieci do Boga. Oby pamiętać chcieli o tem pracodawcy w stosunku do swych pracobiorców i podwładnych; żadne ustawy i przepisy społeczne regulujące stosunek pracodawców do pracobiorców nie zniosły i nie mogą znieść czwartego przykazania Bożego, które nakazuje pracodawcom prowadzić podwładnych do Boga i pamiętać o zbawieniu ich dusz a podwładnym nakazuje słuchać i naśladować przełożonych, gdy bronią od złego i prowadzą do Boga.

Daleka droga przez naukę, krótka przez przykłady; oby pamiętać o tem chcieli rówieśnicy i towarzysze życia i pracy, którzy dotąd przykładem złym odwiedli niejedną duszę od Boga; dobrym przykładem prowadźcie do dobrego, bo to obowiązek sprawiedliwości, która każe zło i krzywdy wyrządzone naprawić.

A jeżeli wszelkie starania nie pomogą, jeżeli próżne będą słowa i przykład twój, pamiętaj, że masz w ręku wielką broń, którą sam Bóg w dobroci swej wcisnął ci w dłoń; tą bronią to modlitwa. Modlić się za bliźnich to wielki uczynek miłosierdzia.

„Modlitwa wiary uzdrowi niemocnego i ulży mu Pan a jeśliby w grzechach był, będą mu odpuszczone; … módlcie się jedni za drugich …, albowiem wiele może ustawiczna prośba sprawiedliwego” (Jak. 15, 16.).

Nie myślcie, że to tylko obowiązek kapłana modlić się za swe owieczki, nie myślcie, że to tylko obowiązek rodziców modlić się za dzieci; obowiązkiem każdego z nas jest modlić się za bliźnich, modlić się przede wszystkiem o zbawienie bliźnich; o obowiązku tym tak często ludzie zapominają.

Nieraz widząc staruszkę, która już, jak nam się zdaje, nie ma żadnego zadanie do spełnienia na świecie, dziwimy się, że ją Pan Bóg jeszcze trzyma na świecie a jednak Pan Bóg wie, czemu ją jeszcze zachowuje wśród żywych; bo ona modli się za bliźnich, modli się za swych wnuków i prawnuków, modli się za wszystkich, których zna, modli się o rozszerzenie i chwałę Królestwa Bożego na ziemi a w tem wielkie jest jej zadanie i spełnia ona swą cichą modlitwą większe zadanie na świecie jak wielu sławnych mężów, których podziwia i wielbi świat i którym się zdaje, że są ludźmi opatrznościowymi na świecie; bo modlitwa to największy uczynek spełniony na świecie, więcej znaczy jak wielkie dzieła, które przechodzą do historii.

Chrystus Pan ustawicznie modlił się za grzeszników; jeszcze na krzyżu modlił się o nawrócenie zatwardziałych. Za Jego przykładem poszedł święty Szczepan, pierwszy męczennik; pod pociskiem kamieni modlił się za zaślepionych. I powiada święty Augustyn, że gdyby nie modlitwa umierającego świętego Szczepana, Kościół Boży nie miałby świętego Pawła apostoła. A nawrócenie świętego Augustyna, czyliż nie było owocem modlitwy i łez jego matki, świętej Moniki?

Łzy pobożnych – powiada święty Grzegorz – są oczyszczeniem grzeszników i pojednaniem świata z Bogiem. Święty Chryzostom wzywając nas, byśmy ratowali dusze bliźnich, tak powiada: Pan Bóg w dniu sądu nie będzie nas pytał o to tylko, cośmy zrobili dla siebie, lecz też o to, cośmy uczynili bliźnim naszym.

Oby słowa świętego Chryzostoma na zawsze przypominały nam prawdę, że kto zbawi duszę bliźniego, własną zbawi. Amen.

x. Ignacy Czechowski, Krótkie kazania na niedzielę i święta całego roku, Poznań 1930.

« wróć