Przez cierpienie do nieba.


Przez cierpienie do nieba.
28 kwietnia 2020

Przez cierpienie do nieba.

 

Na niedzielę III po Wielkanocy.
Przez cierpienie do nieba.

„jeśli (z Chrystusem) ucierpimy, (z Chrystusem) spół też królować będziemy”. (II. Tym. 2, 12.)

Niewiasta – mówi Chrystus Pan w dzisiejszej Ewangelji św. – gdy rodzi, smutek ma, lecz gdy porodzi, już nie pamięta uciśnienia dla radości, iż się narodził człowiek. Któż z nas nie rozumie, że tą niewiastą rodzącą to każdy z nas, każdy człowiek tej ziemi, który póki żyje na świecie, rodzi duszę dla Boga, dla życia wiecznego a rodzi ją w smutku i uciśnieniu; lecz gdy ją porodził dla nieba, radość ma, że się narodził nowy mieszkaniec królestwa wiecznej chwały.

„Będziecie płakać i narzekać, lecz smutek was w radość się obróci”.

Te słowa Chrystusa spełniły się na Apostołach; one spełnią się i na nas; przecież wyrzekł je Ten, który o sobie powiedział: niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. O jak pełne nauki ale zarazem i otuchy są dla nas te słowa Chrystusowe.

Że nam płakać i narzekać trzeba, póki żyjemy na świecie, o tem wszyscy wiemy; któż z nas nie płakał w życiu? Komu dni życia nie płyną pod ciężarem krzyża? Cóż dziwnego, że płaczemy, że „łzy płyną, gdy to życie łez doliną”; przecież nazywamy je padołem płaczu.

Ciężka praca wypełnia dni życia naszego, a praca w pocie czoła to cierpienie; goni człowiek za szczęściem, już je ma w ręku, już uśmiecha się do niego a tu grom po gromie uderza; nie udane plany, zawiedzone nadzieje, nieszczęścia, cierpienia ciała a gorsze jeszcze duszy, oto co składa się na życie człowieka. „Cierpi zaprawdę człowiek wszelki a wszystkie dni jego – mówi mędrzec Pański – pełne są boleści i nędzy”.

Zajrzyj w serce człowieka, w życie rodzinne, w serce narodów i społeczeństw, ile tam łez, ile cierpień i krzyżów. „Chwile tylko szczęśliwe możemy mieć w życiu, ale ciągu życia nigdy nie przerobimy na wieniec lauru i róż, bo cierń jest życia naszego zasadniczym oplotem i choć inni widzą na czole twym radość i kwiaty, ty czujesz twardy cierń życia na skroniach …”

Tak jest, życie całe to nieprzerwane pasmo cierpień i smutku, bo tak chciał Bóg, tak przepowiedział Chrystus Pan. Skarżą się niestety często ludzie, jak mówią, na swój los, skarżą się Bogu i ludziom, czują się nieszczęśliwi i opuszczeni przez Boga samego, nieraz wyrzekają, buntują się a nawet bluźnią. Niemądrzy, nie wiedzą, jak wielką jest szkoła cierpienia, nie wierzą Bogu, który przepowiada, że „wszelki smutek w radość się zamieni a radości waszej nikt od was nie odejmie”.

Przecież Chrystus nam wzorem; z krzyżem na ramionach wszedł na górę zbawienia, na Golgotę a do nas mówi, „kto chce być uczniem moim, niech weźmie krzyż i niech idzie za mną” – czyż może być uczeń nad mistrza”. „Jeżeli (z Chrystusem) ucierpimy, (z Chrystusem) spół też królować będziemy” (Ty. 2, 12.)’ „jeżeli będziesz towarzyszem cierpienia, będziesz też towarzyszem chwały Jego” (Rzym. 6, 8.).

Dlaczego więc nie chcesz nosić krzyża, jeżeli krzyż do królestwa prowadzi? W krzyżu zbawienie, w krzyżu życie, w krzyżu źródło niebieskiej słodkości, w krzyżu moc umysłu, w krzyżu wesele ducha, w krzyżu szczyt cnoty, w nim doskonałość świętości, jak mówi Tomasz à Kempis. Nie masz zbawienia duszy, ani nadziei wiecznego żywota, jeno w krzyżu; więc weź krzyż swój i idź za Chrystusem a zajdziesz do żywota wiecznego.

Jeżeli chętnie dźwigać będziesz krzyż, on cię podźwignie i zaprowadzi do pożądanego końca, to jest tam, gdzie jest koniec cierpieniom. Jeżeli zaś niechętnie znosić będziesz cierpienia, sam sobie przymnożysz ciężaru a jednak je znosić musisz; jeżeli odrzucisz jeden krzyż, niechybnie napotkasz drugi a może cięższy.

Nikt z nas krzyża nie uniknie; któryż Święty był na świecie bez krzyża i bez utrapienia, jeżeli sam Chrystus Pan tak długo, jak żył, ani godziny nie był bez boleści i męki. „Trzeba było, aby Chrystus cierpiał, aby zmartwych powstał i tak wszedł do chwały swej” (Łuk. 24, 26.).

Szczęśliwy, kto idąc za Chrystusem, uważa swe życie ziemskie za czas, w którym jak owa niewiasta w boleściach rodzi swą duszę dla Boga; lecz biedny, stokroć biedny ten, który zapomniał o Bogu, który stracił wiarę w życie wieczne i nadzieje wiecznej nagrody, któremu się zdaje, że dla świata żyje i że z doczesnem życiem skończy się wszystko; biedny, bo jest bez pociechy, cierpi a cierpienie jego nigdy się nie skończy. Cierpienie to szkoła życia chrześcijańskiego, bo uczy nas naśladowania Chrystusa Pana.

Cierpienie uczy nas wiary.

Gdy dni życia płyną nam słodko, gdy wszystko idzie po naszej myśli, wnet zaczyna być człowiekowi dobrze na świecie, zapomina, że życie doczesne to wygnanie, zapomina o Bogu i świętych jego nakazach. Niepowodzenia, choroby, cierpienia przypominają mu Boga i ten, który o Bogu zapomniał, klęczy kornie przed Stwórcą i znowu może po latach całych umie się modlić. Iluż to bezbożników nawróciło się w ciężkiej chorobie.

Cierpienie uczy nas nadziei.

Gdy wszystko na świecie zawiedzie, gdy się przekona człowiek, że próżny to trud pokładać nadzieje w rzeczach tego świata, w Bogu zaczyna pokładać nadzieję a sercem pełnem ufności wymawia słowa psalmisty Pańskiego: „w Tobie, o Boże, pokładam nadzieję, nie zginę na wieki”.

Gdy w nieszczęściach u ludzi szukasz pociechy, wnet się przekonasz, że na próżno jej szukasz, nikt cię nie zrozumie, nikt nie odczuje, nikt nie pocieszy; i tak w twej duszy zburzonym kościele zostanie straszna pustka i samotność, sam jako nędzarz zostaniesz w popiele i własną badać zaczniesz przewrotność; wszystkie pragnienia nędzne, brudne, liche, olbrzymią nicość i pychę znajdziesz na dnie własnej istoty i tak swe serce rozpoznawszy chore, stracisz w sobie nadzieję, ostatnią podporę; i ta upadku ostateczność, co się w bezdennej pogrążyła nocy, da ci poznać wszechwładną konieczność wyższej a zarazem nieskończonej mocy; i rozpacz twoja szalona i trwoga zaświadczy jeszcze o potędze Boga.

I przypomnisz sobie ten krzyżyk, który ci matka zawiesiła na piersi i taki ci się wyda znowu jasny, biały, taki potężny i tak miłosierny, że znów tęsknotą zadrży ci łono za tą postacią tyle uwielbioną; i powitasz światło wiecznie nowe, z jasnych ramion krzyża tryskające i na skrwawione stopy Chrystusowe tak samo lać będziesz twe łzy gorące, jak niegdyś, gdyś poił swe serce młode, patrząc na mistrza nadziemską pogodę. I znów usłyszysz te Boskie wyrazy: „chodźcie do mnie wy, którzy cierpicie, chodźcie tu do mnie leczyć ziemskie zmazy, we mnie jest spokój i we mnie jest życie”. Takiemi to słowami przypomina nam świecki poeta, jak cierpienie uczy nas wiary, nadziei i miłości ku Chrystusowi Panu.

Cierpienie uczy pokory.

Powodzenie w pychę wbija człowieka, zdaje się jemu, że jest panem świata, od nikogo nie zależny, że bliźni są na to, by mu służyli; cierpienie dopiero otwiera mu oczy na jego nędzę; w cierpieniu rozumie, czem jest wobec Boga, „w którego ręku straszności pożarów, zlewy potopu, burz i orkanów nawałność”; rzucony na barłóg nędzy i ucisku zrozumie, że jest tylko człowiekiem jak inni i nie ma powodu wynosić się ponad bliźnich. Cierpienie uczy nas pokory i cierpliwości, cierpliwość to mądrość wysnuta z cierpienia.

Widzimy, że w ekonomji zbawienia cierpienie pierwsze zajmuje miejsce; więc warto cierpieć na świecie, warto się smucić, jeżeli, jak nam zaręcza Chrystus Pan, smutek nasz w radość się zamieni; „będzie się radowało serce wasze a radości waszej nikt od was nie odejmie”.

Warto poświęcić niewieście rodzącej kilka chwil cierpienia dla radości, iż człowiek się narodzi. Warto poświęcić człowiekowi tych kilka chwil cierpienia, tych kilka chwil doczesnego żywota dla radości wiecznej, której nikt od nas nie odejmie!

Otwórzmy Pismo św. Starego Zakonu; na barłogu świata, obdarty ze szczęścia doczesnego, z majątku, rodziny, zdrowia, sławy i przyjaciół leży Job, prorok cierpiący; prawdziwy obraz nędzy i nieszczęścia; od stóp do głów pokryty wrzodami.

O wy wszyscy, którzy narzekacie na los swój, którzy wątpicie w lepszą przyszłość i bluźnicie Bogu i światu, słuchajcie głosu jego: „Wiem – mówi – że Zbawiciel mój żyje i że w dzień ostateczny zmartwych wstanę; w ciele mem będę oglądał Boga; ta nadzieja spoczywa w piersi mej”. (Job. 19, 25.).

Smutek wasz w radość się zamieni: „którzy tutaj łzy sieją, tam sprzątać będą radość” (Ps. 125.); „błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni; błogosławieniście wy, którzy teraz płaczecie, bo wy śmiać się będziecie” (Łuk. 16.).

„Tam otrze Bóg łzę z oczu ich a śmierci dalej nie będzie, ani smutku ani boleści ani cierpienia, bo co było minęło” (Obj. 21, 4.). „Kto zwycięży, dam mu siedzieć na stolicy mej, jakom ja zwyciężył i osiadł na stolicy Ojca mego” (Obj. 3, 21.). „Kto zwycięży i zachowa do końca uczynki moje, dam mu zwierzchność” (Obj. 2, 26.).

Smutek wasz w radość się zamieni „i strumieniem rozkoszy swoich napełni je a rozkoszy takich, że ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce ludzkie nie pojęło, co Bóg zgotował tym, którzy Go miłują”. Smutek wasz w radość się zamieni a korona cierniowa zamieni się w wieniec laurowy.

O wielka obietnico Boże, która barłóg cierpień i smutku w ołtarze jasnej nadziei przemieniasz, o wielka obietnico Boża, która gorycz cierpień w zdrój żywota zmieniasz, jak ty budzisz wiarę, wzniecasz nadzieję, miłość zapalasz; „do Pana, gdym był w utrapieniu, wołałem i wysłuchał mnie” (Ps. 119, 1.); „biada mi, że dni mej pielgrzymki doczesnej tak długo trwają”. „Jakże miłe przybytki Twoje Panie zastępów, dusza ma ustaje z tęsknoty do pałaców Pańskich, błogosławieni mieszkający w domu twoim Panie, na wieki wieków chwalić cię będą” (Ps. 83, 2-5.). „Pragnę być rozwiązany i być z Chrystusem” (Fil. 1, 73.), „kto mi da skrzydła jako gołębicy, iżbym odleciał i odpoczywał” (Ps. 54, 7.).

Smutek wasz w radość się zamieni; prawda ta opiera się na obietnicy samego Boga, lecz i na pożądaniu serc naszych, na moralnem przekonaniu ludzkości całej; nie ma człowieka na świecie, choćby i do nowoczesnych pogan należał, któryby w nią wątpił; bo człowiek do szczęścia stworzony; potwierdza to każde serce ludzkie; a szczęścia niema na ziemi; to znowu potwierdza smutne doświadczenie każdego człowieka; więc musi być szczęście poza grobem jako wyrównanie doczesnego żywota, jako jego uzupełnienie, jako wynagrodzenie za nieszczęsne dni żywota doczesnego.

Niewiasta, gdy rodzi smutek ma a gdy porodzi, nie pamięta uciśnienia dla radości, że się człowiek narodził. Uważajmy i my cierpienie i boleści doczesnego żywota jako godzinę rodzenia duszy dla Boga; uważajmy życie doczesne jako czas próby, pracy, zarobku i dorobku wiecznej chwały. Czas rodzenie krótko trwa; życie człowieka w stosunku do niego długie; krótkie jest życie człowieka na ziemi, w stosunku do niego wieczność bardzo długa.

„Radości waszej nikt od was nie odejmie; radość wasza, szczęście wasze wiecznie trwać będzie”; „my chodzić będziemy w imię Pana i Boga naszego na wieczność i na wszystkie czasy” (Mich.) „albowiem to, które jest, utrapienia … wagę chwały wiekuistej w nas sprawuje” (2. Kor. 4, 12.).

Korzystajmy z nauki dzisiejszej dla zbawienia naszego, nie sarkajmy na cierpienia, bo one nas uczą cnót potrzebnych do zbawienia, nie szukajmy w życiu pociech, ale cierpiąc, idźmy za Chrystusem, albowiem nie na słodyczach i pociechach – mówi Tomasz à Kempis – lecz na znoszeniu licznych ucisków i trosk polega nasza zasługa.

Gdyby było co lepszego  pożyteczniejszego dla zbawienia, jak cierpieć, niechybnie Chrystus byłby nam to okazał słowem i przykładem; lecz On uczniów i nas wszystkich, którzy za nim iść chcemy, wzywa do noszenia krzyża mówiąc: „kto chce iść za mną, niech sam siebie zaprze i weźmie krzyż swój a naśladuje mnie” (Mat. 16, 24.); „przez wiele ucisków i strapień trzeba nam przechodzić, aby wnijść do królestwa Bożego” (Dz. Ap. 14, 21.). Amen.

x. Ignacy Czechowski, Krótkie kazania na niedzielę i święta całego roku, Poznań 1930.

« wróć