Na niedzielę po Bożem Narodzeniu
O świętości domu Bożego.
„Domowi Twemu należy się świętość, o Panie, na wieczne czasy” (Ps. 92.)
Chcąc zadość uczynić pragnieniu serca ludzkiego, zbliżał się Pan Bóg osobiście do ludu swego; osobiście w raju obcował z praojcami naszymi, a po upadku często ukazywał się ludziom; rozmawiał z Abrahamem, Mojżeszem, na puszczy szedł przed ludem swym w postaci słupa ognistego; aż wreszcie zapragnął stale zamieszkać między ludem swym.
I rzekł Bóg, – tak czytamy w księdze wyjścia – do Mojżesza „oznajmij synom Izraela, aby wnosili dla mnie dary wybrane, złoto i srebro i miedź i błękit i szkarłat, kamienie onyksowe i inne klejnoty; i wystawią mi świątynię i będę mieszkał wśród nich”. I w postaci obłoku zamieszkał Pan wśród ludu swego; i odtąd narów bezdomny miał świątynię i ubłagalnię, jedyny dom wśród puszczy, dom Boży.
A kiedy naród wybrany przyszedł do ziemi obiecanej i utrwalił swe panowanie, zapragnął świątyni wielkiej, która by stała się sercem kraju całego, środowiskiem życia i kultu religijnego, która by stała się godną wielkości Wszechmocnego Boga.
Pragnął taką świątynię zbudować Dawid, święty pieśniarz, który duszą i pieśnią natchnioną przebywał w duchowej świątyni swego Stwórcy, który tak przecudnie opiewał piękność domu Bożego. „Jakże miłe przybytki Twoje, Panie Zastępów, dusza moja ustaje z tęsknoty do pałaców Pańskich, bo lepszy jeden dzień w pałacach Twych, niż tysiące. Wolałem być najpodlejszym w domu Boga mego, niźli mieszkać w pałacach niezbożnych” (Ps. 83).
Nie pozwolił mu Pan Bóg zbudować upragnionej świątyni; zbudował ją syn jego, Salomon, na górze Moria, a zbudował ją tak wspaniałą, jakiej nie było na ziemi. Całą mądrość swą i cały przepych swój złożył Salomon w tym przybytku Pańskim, i stał on się chlubą narodu Izraelskiego.
A kiedy król babiloński Nabuchodonozor zniszczył miasto i świątynię, a kiedy po powrocie z niewoli babilońskiej zbudował Zorobabel drugą świątynię, która wspaniałością swą już ani mierzyć się nie mogła z świątynią Salomona, pocieszali strapiony naród Izraelski prorocy wskazując na to, że ta druga świątynia o wiele wspanialsza będzie od pierwszej, bo w niej zamieszka Bóg, już nie pod obłokiem, lecz że zamieszka w niej Ten, którego niebo i ziemia pomieścić nie mogą, sam Bóg człowiek, Zbawiciel, upragniony przez ludy i narody. „Jeszcze jedna mała chwilka, – woła prorok Aggeusz – a przyjdzie Pożądany wszem narodom; większa będzie chwała domu tego pośledniego, niż pierwszego”; „bo przyjdzie do Kościoła swego Panujący, którego wy chcecie, oto idzie, mówi Pan Zastępów” (Mat. 3, 2.).
Minęło czterdzieści dni od Narodzenia Mesjasza; Matka Najświętsza posłuszna prawu Mojżeszowemu przychodzi do świątyni Jerozolimskiej, by była oczyszczona, by pierworodnego Syna Swego ofiarować Bogu. Na ręku swem wnosi do świątyni dziecię; a tą dzieciną jest Jezus, Mesjasz, Zbawiciel, „światło na objawienie pogan, i chwała ludu Izraelskiego” (Łuk. 2, 33.). I zamieszkał Pan w domu swym; a ta świątynia Jerozolimska, w której po raz pierwszy zamieszkał Zbawiciel, staje się matką wszystkich świątyń katolickich całego świata. O jak wspaniałe są te świątynie nasze, w których mieszka Zbawiciel, jak wspaniała jest każda świątynia katolicka, „dom Boży, i brama niebios”.
Czy ona wspaniałą bazyliką zbudowaną z marmuru i złota w sercu świata, czy ubogą kapliczką z drzewa prostego, gdzieś na szczycie gór lub na piaskach pustynnych, wspaniałością swą przewyższy ona świątynię Salomona, bo w niej mieszka Ten, który obecnością swą w niebo ją zamienia; „bo dzieło to wielkie i nie dla człowieka mieszkanie, ale dla Boga” (Par. 29.).
To też słusznie o domu Bożym mówi prorok Dawid: „domowi Twojemu należy się świętość, o Panie, na wieczne czasy” (Ps. 92.); „bo to miejsce straszne jest, bo nie jest nic innego, tylko dom Boży i brama niebieska” (Gen. 28, 17.); więc: „świątnicę moją miejcie w bojaźnej czci” (Lew. 26, 2.).
Wybiera miejsce poważne, na wzgórzu, z twardego kamienia stawia świątynię, by była symbolem trwałości Kościoła, zbudowanego na opoce; zdobi ją marmurem i złotem, na znak, jak droga jest sercu ludzkiemu; wznosi wysokie wieże, by panowały nad mieszkaniem ludzi; słowem co ma najdroższego składa w ofierze domowi Bożemu.
Nim przystąpi do budowli, święci miejsce, na którem stanąć ma dom Boży. Biskup w szatach pontyfikalnych odmawia wespół z kapłanami słowa psalmu: „o jak miłe jest mieszkanie Twe, Panie Zastępów, dusza moja pragnie i tęskni za przybytkiem Pańskim; błogosławieni, którzy mieszkają w domu Twym, o Panie, na wszystkie wieki chwalą Cię” (Ps. 83.).
W przeddzień poświęcenia kamienia węgielnego stawia na miejscu wielkiego ołtarza krzyż; kamień węgielny święci z największą okazałością, prosząc Boga, by cześć i chwała Boża i zbawienie wiernych było zawsze na tem miejscu. A kiedy stanie nowa świątynia, święci ją Biskup z największą okazałością; w trzykrotnej procesji święci mury kościoła, ze słowem pokoju wstępuje w progi nowej świątyni, śpiewając Veni Creator; Litanią do Wszystkich Świętych błaga świętych Pańskich o błogosławieństwo i opiekę nad nową świątynią; święconą wodą święci wnętrze kościoła, święte relikwie składa na ołtarzu, wonnem kadzidłem kadzi wnętrze świątyni, symbol modlitwy; świętym olejem i krzyżmem namaszcza nową oblubienicę Pańską, by stała się silną twierdzą, chroniącą od zepsucia; hojnemi odpustami wzbogaca dom Boży, a każdą rocznicę dnia poświęcenia wynosi Kościół do rzędu święta pierwszorzędnego, przywiązując doń bogate Odpusty.
Słowem całą okazałość i świętość swą kładzie Kościół Boży w nowy przybytek Pański; i słusznie, „bo dzieło to wielkie i nie dla człowieka przygotowuje się mieszkanie, ale dla Boga” (Par. 21, 1.). „Domowi Twemu należy się świętość o Panie, na wieczne czasy” (Ps. 92.).
Tak jest; kościół katolicki to dom Boży. Prawda, że cały świat to wielka świątynia Boga, bo Bóg w niej mieszka, ożywia ją i uświęca; prawda, że każdy dom, każda strzecha, to świątynia Boga, bo Bóg w niej przebywa, lecz od wieków wybierał sobie Bóg świątynie, w których w szczególny sposób, bezpośrednio mieszkał i przebywał jako dobry Pasterz, w nich szczególnie obcował z ludźmi, by słuchać ich modłów, leczyć i pocieszać.
W starozakonnej świątyni żydowskiej mieszkał pośrednio pod postacią obłoku, i święte było to miejsce dla ludu żydowskiego; z drżeniem zbliżał się lud do przybytku Pańskiego, tylko sam arcykapłan, i to raz na rok, boso zbliżał się do Pana.
Inaczej przebywa Bóg wpośród ludu swego w Nowym Zakonie w świętych swych przybytkach. Tu w Najświętszym Sakramencie Ołtarza mieszka z nami, choć niewidzialny, lecz prawdziwy, tak samo i ten sam z Aniołami mieszka w niebie. Tu w tabernakulum, na tronie nieskończonej pokory, nieskończony mieszka Bóg. Wiemy i wierzymy w to wszyscy, i nie ma katolika, który by nie wierzył w obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie Ołtarza.
I nie sam kapłan, raz na rok, ale lud cały wierny otacza święte Ołtarze Jego, i zbiera się w świątyni, przybytku Pana: ”Prawdziwie, rodzaj wybrany, królewskie kapłaństwo, naród święty” (Piotr I. 2, 9.). „Zaiste nie ma ludu tak wielkiego, który by Boga swego miał tak blisko” (Mojż. 5, 4. 7.). „Oto przybytek Boży z ludźmi, i będzie mieszkał z nimi a oni będą ludem Jego” (Obj. 21, 3.) Jakiej więc czci, jakiego szacunku wymaga od nas każda świątynia katolicka, w której sam Bóg mieszka?
Ludy pogańskie największą miały cześć dla świętych miejsc, w których były ich bóstwa; starzy poganie, – powiada Seneka – ze świętem drżeniem wchodzili do świętych lasów, w których, wśród szumu drzew i tajemniczej samotności były ich bogi. Z gołą głową, boso wchodzili do świątyń swych, oczy w ziemię utkwione; pod karą śmierci nakazany był szacunek dla domy Bożego, surowo wzbraniani przerywać tajemniczą ciszę rozmową lub śmiechem.
Dziś jeszcze Mahometanie, cicho, boso, ze czcią przebywają w świątyniach swych a najwięcej oburzają się na chrześcijan, nie umiejących uszanować świętości domu Bożego. Tak czcili i czczą poganie miejsca, na których były ich bogi.
W Starym zaś Zakonie sam Bóg w krzaku gorejącym domagał się poszanowania miejsca świętego od Mojżesza: „Nie zbliżaj się, zdejm obuwie z nóg twych, bo miejsce na którem stoisz, święte jest” (Mojż. 3, 5.). Jeżeli już w Starym Zakonie dla Mojżesza święte było miejsce, na którem przebywał Bóg, jeżeli Jakób patrjarcha nazwał strasznem owo miejsce, na którem w cudownym śnie ukazał mu się Bóg, jeżeli lud żydowski z takiem drżeniem zbliżał się do świątyni Pańskiej, o ile więcej szacunku wymaga świątynia katolicka, w której mieszka sam Bóg! O ile więcej drżeniem napełniać nas powinno to miejsce, na którem osobiście przebywa Pan Zastępów? „Jak strasznem jest to miejsce. Nie jest ono niczem innem, jak domem Bożym a bramą nieba” (Mojż. 28, 17.). „Strasznem i szacunek nakazującem zaiste jest to miejsce – powiada święty Bernard – które pobożni odwiedzają, Aniołowie zamieszkują, które Jezus uświęca swą obecnością”.
Jeżeli pałace możnych tego świata z świętą jakąś prawie odwiedzamy czcią, jaką winna być cześć nasza dla pałaców króla królów? Jeżeli przyzwoitość i dobre zachowanie jest dzisiaj jednym z warunków życia towarzyskiego, czyliż tej przyzwoitości i dobrego tonu towarzyskiego nie potrzeba w kościele? Rozmowy, śmiechy i oglądanie się nie należą do dobrego zachowania się w obcym domu.
Pokój domowy to jeden z najświętszych i nienaruszalnych praw każdego obywatela; i nie wolno go naruszać, nie wolno obrażać nikogo we własnym domu. Czyż my to prawo pokoju domowego stosujemy do Jezusa, który w kościele mieszka w domu swym?
Czyż Go nieodpowiedniem zachowaniem nie obrażamy we własnym Jego domu? „Pan mieszka w świątyni swej, niechaj milczy przed Nim cała ziemia” (Hab. 2, 20.) „Kościół to nie miejsce publiczne, – powiada święty Chryzostom, – ale mieszkanie aniołów, pałac niebieski, niebo samo”.
Rozmowy w kościele, śmiechy i zachowanie się przeciwne czci, jakiej wymaga świętość miejsca, były ostro zakazane w pierwszych czasach chrześcijaństwa. Święci Pańscy ze świętą czcią wchodzili do świątyń. Przepisy kościelne karały ostro rozmawiających w kościele; za rozmowy w kościele nakazany był post trzydziestodniowy o chlebie i wodzie. Tertulian mawiał: Pan widzi, pan karze.
Pobożna legenda mówi o świętym Marcinie, że często omdlewał w kościele; a zapytany o powód mawiał: Bóg tu mieszka; pewien święty powiada, że kto rozmawia albo śmieje się w kościele, albo nie ma wiary, albo nie ma rozumu.
Domowi Bożemu należy się szacunek, bo to mieszkanie Boże, to miejsce modlitwy i miejsce łaski. „Dom mój domem modlitwy jest dla wszystkich ludów”, mówi prorok Pański (Iz. 56, 7.) Tutaj więc zbierają się ludzie, by modlić się, by u progu świątyni zostawić swe troski i kłopoty, by z Bogiem rozmawiać; azaliż godzi się przerywać tę rozmowę z Bogiem? Tu łaski obficie spływają, tu leczą się dusze i koją, tu miejsce, na którem odzyskujemy zdrowie duszy, pokój serc, świętość życia doczesnego, nadzieję życia wiecznego.
Szanujmy więc Tego, który przebywa między nami, który szacunku domaga się od nas. Niechaj ten szacunek będzie dowodem miłości ale zarazem naszego dobrego wychowania i taktu: „domowi twemu należy się szacunek po wszystkie wieki”. Amen.
x. Ignacy Czechowski, Krótkie kazania na niedzielę i święta całego roku, Poznań 1930.