Miłość Boga podstawą życia.


Miłość Boga podstawą życia.
22 września 2020

Miłość Boga podstawą życia.

 

Na niedzielę XVII po Świątkach.
Miłość Boga podstawą życia.

„Kto mieszka w miłości, w Bogu mieszka a Bóg w nim” (Jan. 1, 4, 16.).

W dzisiejszej Ewangelji świętej powiada nam Pan Jezus, że probierzem prawdziwej wartości człowieka jest miłość; na przykazaniu miłości bowiem, „zawisł cały zakon”, polega cały stosunek człowieka do Boga.

Stąd też mówi św. Augustyn, znakomity znawca serc ludzkich, że „wszystkie cnoty są tylko pewnym rodzajem miłości”. A Paweł święty, chcąc nowo założoną gminę chrześcijańską w Koryncie umocnić we wierze świętej, tak pisze: „Gdybym mówił językami ludzkiemi i anielskiemi a miłości bym nie miał, stałbym się jako miedź brzęcząca i cymbał brzmiący … I chociażbym miał … wszystką wiarę, tak iżbym góry przenosił a miłości bym nie miał, nic nie jestem. I chociażbym wszystkie majętności swoje rozdał na żywność ubogich i chociażbym wydal ciało moje tak, iżbym gorzał a miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże” (I. Kor. 13, 1-3.).

Jeżeli tak wielkiej miłości względem bliźnich, ludzi mniej lub więcej dobrych, domaga się od nas Apostoł narodów, o ileż więcej miłować winniśmy Boga dobrego, najlepszą i najgodniejszą miłości Istotę? Stąd mówi św. Ja, Apostoł miłości, jak go powszechnie nazywamy, „Bóg jest miłość: a kto mieszka w miłości, w Bogu mieszka a Bóg w nim” (Jan I. 4, 16.). Pan Jezus mówiąc o miłości względem Pana Boga, nazywa miłość wielkiem, pierwszem przykazaniem, ale zarazem powiada nam, jak Pana Boga miłować mamy: „Będziesz miłować Pana Boga swego ze wszystkiego serca swego, ze wszystkiej duszy swojej i ze wszystkiej myśli swojej” (Mat. 23, 37.).

Mamy więc kochać Pana Boga z całego serca i ze wszystkiej myśli. Co to znaczy?

O, my wiemy to dobrze; bo my wiemy, co to miłość, która zajmuje nam wszystkie myśli, która pochłania cała naszą istotę, która ślepo przywiązuje nas do przedmiotu kochania tak, że poza nim nic nie widzimy, nic nie słyszymy, o niczem więcej nie myślimy, niczego nie pragniemy.

Miłość to całkowite przywiązanie do jakiejś rzeczy, całkowite oddanie się rzeczy lub sprawie, którą uważamy za najważniejszą, której służymy, której poświęcamy największy nawet trud, której poświęcamy czas, dla której zaniedbujemy wszystkie inne sprawy, wszystkie inne rzeczy.

Chcesz się przekonać, co to miłość, wejrzyj na człowieka przywiązanego do tego lub owego grzechu; całemi dniami myśli o jednej i tej samej rzeczy, o jednej i tej samej osobie; poza nią nic nie widzi, dla niej wszystko gotów poświęcić: czas, pieniądz, nawet spokój sumienia i dobre imię; nie słyszy dobrych natchnień i głosu Bożego, nie widzi łez matki lub ojca, gotów nawet swą duszę zatracić dla przedmiotu swej miłości.

Chcesz się przekonać, co to miłość, patrz na skąpca; on kocha pieniądze, przywiązuje się do nich, poza niemi o niczem nie myśli, poza złotem dla niego nic nie istnieje; jak szatan na duszy siedzi na worze pieniędzy, wpija w nie szpony swe, wszystko inne jemy obojętne; godziwe zabawy, rozrywki, nauka, wszystko, co podnosi i uszlachetnia duszę to rzeczy, które go nie zajmują; litość nad biedą współbraci, nad głodem i chłodem to cnota, której napróżno szukałbyś w jego sercu.

Chcesz się przekonać, co to znaczy miłość prawdziwa, przywiązanie, wejrzyj na człowieka tej ziemi; od rana do wieczora zatopiony w swej pracy, w swym zawodzie, myśli tylko o tem, jakby się wyżywić, jakby się najeść, przyodziać, jakby wychować swe dzieci, jakby się raz po raz po pracy zabawić, jakby wytchnąć po pracy, odpocząć; poza pracą, poza ziemią o niczem nie myśli, nic nie widzi, nic nie słyszy; swemu zajęciu, swej pracy poświęca wszystko; na nic nie ma czasu, nic go nie zajmuje.

Chcesz wiedzieć, co to prawdziwa miłość, co to przywiązanie, patrz na świętych Pańskich; otwórz złotą księgę ich żywota: „Bóg mój i wszystko moje”, „wszystko na większą chwałę Boga”, oto hasło ich życia, oto cel ich życia.

Poza Bogiem nic nie widzą, poza Bogiem o niczem nie myślą, nic ich serca nie zajmuje, do niczego się nie przywiązują. Dla Boga wszystko poświęcają, wszystkiego się wyrzekają. Życie ziemskie im obojętne; czy im słońce tego życia przyświeca, czy cierń w skroń się wtłacza, to dla nich obojętne. Czy ludzie ich chwalą, czy ganią lub z nich szydzą, to rzecz, do której nie przywiązują uwagi. Odzież, pieniądze, powodzenie, szczęście dla nich nie ma znaczenia.

Otóż ci są, którzy Pana Boga swego miłują ze wszystkiego serca, ze wszystkiej duszy, ze wszystkiej myśli. Ci są, którzy żyją w owej świętej obojętności względem świata, którym jedna tylko rzecz nie jest obojętna, to grzech, którzy o jedno tylko się starają, by kochać Boga, Jemu służyć a przez to zbawić swoją duszę. Ci są, którzy Bogu oddali całe serce swe, spełniając słodkie życzenie Chrystusa Pana, który mówi: „Synu, daj mi serce swoje”.

Powiesz mi: ja podziwiam tych świętych Pańskich i mam dla nich najgłębszy szacunek, lecz naśladować ich nie umiem, bo mnie nie może być obojętne, czy mam się czem przyodziać lub czem nakarmić; muszę pracować, muszę się starać o pieniądze, nie mogę myśleć tylko o Bogu, muszę też myśleć o tym świecie.

Otóż powiem ci na to, że słowa Chrystusa Pana: „Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, ze wszystkiej myśli swej”, stosują się nie tylko do dusz wybranych, lecz stosują się do nas wszystkich.

Możesz i musisz pracować, możesz i musisz starać się o pieniądze, możesz i winieneś myśleć o sprawach i rzeczach ziemskich, lecz nie wolno ci się do nich przywiązywać, nie wolno ci dla nich zaniedbywać Boga, nie wolno wyżej ich cenić niż Pana Boga.

Powinieneś zawsze być gotów opuścić to wszystko dla Boga, lekkim sercem wyzbyć się tego wszystkiego, gdy Bóg zażąda; w tych wszystkich sprawach winieneś uważać Pana Boga jako Sprawcę, Dawcę i Pana swojego; winieneś na pierwszem miejscu myśleć o Bogu, pracować dla Boga, w Bogu znosić wszystko, Jemu wszystko ofiarować; winieneś mieć zawsze czas dla Boga, dla spraw Bożych i zbawienie swej duszy. Życie dla Boga, dla duszy czyli życie nadprzyrodzone powinno być podkładem, fundamentem całego naszego życia ziemskiego. Nie wolno nam dwoić serc naszych, dwom panom służyć; nie można kochać świata, spraw doczesnych i Boga.

Nie wolno być katolikiem w kościele i w czasie modlitwy a poganinem nie myślącym o Bogu w życiu prywatnem, towarzyskiem, publicznem.

Jak często niestety tak bywa! Jesteśmy najlepszymi katolikami, kochającymi prawdziwie Boga ze wszystkich myśli swych, kiedy odmawiamy pacierze lub znajdujemy się w przybytku Pańskim; wtedy to na chwilę odkrywamy się od dóbr doczesnych i myślimy tylko o Bogu. Lecz niestety, opuściwszy kościół, znowu zapominamy o Bogu, przywiązując się do świata, jakbyśmy byli dziećmi tej ziemi a nie przechodniami tylko idącymi drogą do Boga, do nieba!

Jesteśmy katolikami, gdy chodzi o nasze życie wewnętrzne, kochamy Boga, gdy w pokusach wznosimy serce do Niego, gdy w pacierzu do Niego się modlimy lub gdy przystępujemy do Sakramentów św., lecz zdaje się nam, że na tem koniec naszego stosunku do Boga, że na tem kończy się nasza miłość ku Bogu; chcielibyśmy zamknąć Boga i jego święte sprawy we wnętrzu serca naszego.

Lecz gdy chodzi o życie publiczne, zdaje się nam, że tam Bóg nie potrzebny; wtedy umiemy słuchać rozmów, które uwłaczają świętości Bożej; umiemy słuchać rozmów, które uwłaczają świętości Bożej; umiemy słuchać nawet słów bluźnierczych przeciw Bogu, przeciw jego świętej wierze, jego świętym nakazom; milczymy; nie umiemy bronić czci Bogu należnej lub, co gorsza, mieszamy się do takich rozmów, które wcale nie świadczą o tem, żeśmy katolikami, żeśmy dziećmi Bożemi; kto nas nie zna, aniby przypuszczał, że to ci sami ludzie, którzy jeszcze rano mówili pacierz lub wczoraj byli u Komunji św.

W życiu publicznem, na zebraniach, wiecach tam, gdzie jesteśmy przedstawicielami narodu, tam ani myślimy o Bogu; chcielibyśmy Boga wypędzić z życia publicznego; nie pamiętamy, że ten sam Bóg, którzy stworzył człowieka jednostkę, który stworzył rodzinę, stworzył także społeczeństwo, narody i państwa; nie pamiętamy, że tam Bogu należy się to samo miejsce, które ma w sercach naszych.

Oto straszna dwoistość życia naszego, niezrozumiała dwoistość naszych serc. Ile razy ją obserwuję, tyle razy radbym z Chrystusem Panem powiedzieć: „żal mi tego ludu”, lub z Izajaszem prorokiem zapłakać i wołać przez łzy: „któż da oczom moim łzy, bym mógł należycie opłakać niedolę ludu mojego”.

Popatrzmy tylko na życie publiczne i polityczne naszych mas; ten sam człowiek, katolik, który wczoraj był jeszcze u Komunji św., jutro, gdy chodzi o wybory, ze spokojnem sumieniem głosuje na socjalistę lub innego wroga królestwa Bożego i nie ma wcale świadomości zbrodni, którą popełnił wobec Jezusa i Jego świętego Kościoła; nie ma wcale świadomości, że czynem tym obraził swego Boga, któremu wczoraj jeszcze mówił w pacierzu, że Go kocha a gdy mu kapłan, sługa boży, w imieniu Jezusa Chrystusa mówi, że źle uczynił, nie wierzy, nawet się oburza i za prawdziwymi nieprzyjaciółmi Boga powtarza znowu ani wiedząc o swem duchowem ubóstwie, o swej nędzy moralnej, twierdzenie wrogów Kościoła, że polityka nie ma nic do czynienia z Kościołem.

Naprawdę straszne to ubóstwo duchowe, ogrom nędzy moralnej i zastraszająca nieświadomość wiary.

Bóg wszędzie Panem i na ziemi na niebie i w sercu twojem i w rodzinie twej i w społeczeństwie i w narodzie; ten sam Bóg, który tobie dał przykazania, dał je narodom i państwom; ten sam Bóg, który kieruje ścieżkami twego życia prywatnego, kieruje losami narodów i drogami państw; te same przykazania, które normują życie twoje prywatne, normują także życie publiczne; nawet państwo kierować się musi przykazaniami Bożemi i kościelnemi; nawet państwo iść musi drogą sprawiedliwości i miłości Boga i bliźnich, jeżeli chce być cząstką królestwa Bożego na ziemi.

A państwo z jednostek się składa; jakie jednostki takie państwo; jednostki ubogie i państwo ubogie; jednostki niedowarzone i państwo niedowarzone, jednostki bezbożne i państwo bezbożne.

Kto więc głos swój przy wyborach oddaje na nieprzyjaciela Boga i Kościoła, ten przyczynia się do wypędzenia Boga z granic państwa, którego jest obywatelem; kto głosuje na pohańbienie prawa Bożego i Kościoła, ten nie ma Boga w sercu, ten nieprzyjacielem Bożym, ten nie ma miłości ku Bogu w duszy, lecz nienawiść a przecież z całego serca mamy kochać Boga, to znaczy wszystko mamy Mu poświęcić a więc i przekonania nasze i korzyści materialne, doczesne, choćby i były jak największe.

Kościół do polityki się nie miesza i nigdy mieszać się nie będzie, bo Kościół inne ma zdania stokroć ważniejsze, bo zbawienie nieśmiertelnych dusz, szerzenie królestwa Bożego na ziemi.

Lecz dbać musi, by królestwo Boże nie poniosło szkody; starać się musi o to, by ono panowało nie tylko w sercach ludzkich, lecz we wszystkich przejawach życia tak rodzinnego jak społecznego, narodowego i państwowego; przecież sprawiedliwość jest podstawą królestw, więc zadaniem Kościoła jest czuwać, by sprawiedliwość nie zginęła w życiu państwowem; przecież miłość jest fundamentem życia, więc dbać musi Kościół Boży o to, by miłość nie wygasła między ludźmi, którzy są obywatelami jednego i tego samego państwa; przecież Bóg jest miłością i miłuje zarówno jednostki jak rodziny, narody i państwa; więc dbać musi Kościół św. o to, by Bóg był źródłem i pobudką do wszystkich poczynań, urządzeń i zarządzeń wśród państw i narodów.

„Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca”; więc Bóg winien nam jak pochodnia przyświecać na wszystkich drogach życia prywatnego i publicznego.

Tak żyjąc, będziemy prawdziwymi chrześcijanami, bo oprzemy nie połowę lecz całe życie na przykazaniu miłości Boga i będziemy prawdziwymi chrześcijanami nie tylko w domu i rodzinie, lecz w narodzie i państwie, i nie tylko my będziemy katolikami, lecz naród będzie katolicki, i poprowadzi nas Bóg do świetności i chwały i staniemy się tem, czem mamy być według woli Bożej: przedmurzem chrześcijaństwa jak buli nasi praojcowie, chwałą Kościoła i dziećmi Bożemi. Amen.

x. Ignacy Czechowski, Krótkie kazania na niedzielę i święta całego roku, Poznań 1930.

« wróć