Dom Boży przedsionkiem nieba.


Dom Boży przedsionkiem nieba.
9 stycznia 2020

Dom Boży przedsionkiem nieba.

 

Na niedzielę I po Trzech Królach.
Dom Boży przedsionkiem nieba.

„Jak straszne jest to miejsce, nie jest ono niczem innem, jak domem Bożym a bramą do nieba” . (I. Mojż. 28, 17.)

Trzy razy w ciągu roku kościelnego ukazują nam Ewangelje święte Pana Jezusa w świątyni Jerozolimskiej. Pierwszy raz wstępuje do świątyni na rękach swej matki jako czterdziestodniowe niemowlę, by być ofiarowany Ojcu swemu Wszechmocnemu; „światłość na objawienie pogan i chwała ludu Izraelskiego” bierze niejako w posiadanie dom, który jest Ojca Jego. Drugi raz wstępuje do świątyni, gdy jako dwunastoletnie chłopię idzie z rodzicami na święta do Jerozolimy i mówi: „nie wiedzieliście, iż w tych rzeczach, które są Ojca mego, potrzeba, żebym był” (Łuk. 2, 49.). Trzeci raz wchodzi do świątyni już z uczniami swoimi jako trzydziestoletni mąż, jako Mesjasz, występując w obronie świętości domu Bożego, wypędzając w świętym gniewie biczem przekupniów, którzy bezczeszczą dom Ojca Jego.

Zaiste wielka musi być godność domu Bożego, jeżeli go sam Chrystus Pan swą obecnością uświęca; wielkie musi być znaczenie świątyni Bożej, jeśli Chrystus Pan nazywa ją „sprawą Bożą, w której potrzeba, aby był”.

Dom Boży! Mieszkanie samego Boga!

Jeśli już o miejscu, na którem ukazał się Bóg Jakóbowi, mówi Duch Święty: „jak straszne jest to miejsce, nie jest ono niczem innem, jak domem Bożym i bramą do nieba”, o ile straszniejsze musi być miejsce, w którem stale pod postaciami chleba mieszka Bóg-Człowiek, Jezus Chrystus! Dom Boży to brama do nieba, to przedsionek nieba. Nie możemy więc lepiej określić znaczenia i świętości domu Bożego, gdy go nazwiemy przedsionkiem nieba.

To też, kiedy po latach całych zabiegów i starań stanie świątynia Pańska, poświęca ją Kościół Boży z największą wspaniałością; jako oblubienicę Pańską ubiera ją w szaty weselne, modlitwą i świętym olejem przeznacza ją na wyłączną służbę Pańską. A kiedy rok się obróci i nadejdzie dzień poświęcenia, zbiera swych wiernych i raduje się i przypomina im znaczenie i świętość kościoła; O! bo jak wielkie znaczenie mają dla nas domy Boże!

My wartość rzeczy drogich cenimy należycie dopiero wtedy, gdyśmy je utracili, lub kiedy ich nie mając, tęsknimy za niemi. Jak tęsknią wygnańcy na obczyźnie za domem Bożym? Choć im najlepiej idzie, nie są szczęśliwi, bo brak im kościoła; z ubolewaniem, z tęsknotą mówią, wszystko dobrze, tylko brak nam kościoła. O jak radzi by oni po tygodniowej pracy pójść do świątyni Pańskiej, tam wznieść ducha do Boga, tam karmić serce wielkością i wspaniałością Boga, tam podziwiać piękność Boga, który tak wspaniałe wzniósł Sobie przybytki.

A choćby to i skromna była świątynia, choć ubożuchna ale chędoga i czysta, chętnie by tam poszli, bo każdy kościółek, choćby najuboższy, dziwny wywiera urok, bo w nim mieszka ten sam Bóg, który mieszka w niebie, więc też czuje się w nim człowiek jak w niebie.

I tęskni biedny wygnaniec po tygodniowej pracy za tym kościółkiem, bo w nim chciałby o troskach zapomnieć, po pracy wypocząć, oderwać się od świata i twarzy obcych i złączyć się z Bogiem, aniołami i świętymi Pańskimi, którzy zastępują mu twarze rodzinne. I myśmy obcy, wygnańcy na świecie. Niebo naszą ojczyzną, naszem mieszkaniem. A świat nas przygniata, bo świat to mieszkanie nędzy, kraina wygnania i tęsknoty.

Cóż dziwnego, że pragniemy mieszkania pięknego, wypoczynku po pracy, spokoju po trudach, połączenia się z Bogiem, nieba. I ta myśl o Bogu o niebie, nas podnosi na duchu, budzi w nas nadzieje lepszej przyszłości, sił nam dodaje i życie nasze ożywia. Nam tak potrzeba oderwania się od świata, zapomnienia o troskach, pracach, zajęciach i trudach, rozmyślania o Bogu, myślą wznosić się do Niego. Idąc za tą potrzebą serca tysiące opuszczało zajęcia i prace, opuszczało świat, na osobne udawało się miejsca, by sam na sam przebywać z Bogiem. Lecz nie wszyscy mogą pójść ich śladem. Wytrwać na posterunku, wśród pracy, trudu i mozołu to przeznaczenie ludzkości.

Ale Bóg umiał zaradzić potrzebom serca ludzkiego; kazał budować świątynie, domy Boże, w których by serce ludzkie oddzielone od świata, mogło zapomnieć o troskach życia codziennego, w których by człowiek, opuściwszy na chwilę świat, biedne i nędzne swe mieszkanie, mógł wznieść się nadzieją do owej wspaniałości mieszkania Bożego, w których by człowiek choć na chwilę mógł zapomnieć o swych troskach, biedach, pracach, oderwać się od świata i myślą wznieść się do Boga, za którym tęskni.

Któż z nas nie pojmuje, że każda świątynia Pańska, to przedsionek nieba, że każdy dom Boży to przedsionek owego mieszkania Bożego, które czeka nas kiedyś na wieki.

Szczęśliwość wiekuista w niebie jest dwojaka, dodatkowa i istotna; dodatkowo polega na piękności mieszkania i na wolności od wszelkich trosk, pracy i biedy.

Ile to tysięcy ludu biednego zazdrosnem okiem i żalem spogląda na mieszkanie możnych tego świata; im w nędznych, biednych trzeba mieszkać chatach, nieraz ciemnych i chłodnych. O gdyby i oni mogli mieszkać w tych wspaniałych pałacach, domach przepysznych; o nie narzekać wam; dla nas wszystkich jedno zgotował Bóg mieszkanie; tam król i żebrak wespół mieszkać będą; a mieszkanie to piękne, bo Bóg w niem mieszka.

Ziemia to kraina ciernia; niebo to kraina szczęścia. „Jaśnieć będziesz w piękności światła nowe Jeruzalem, a od krańców świata zbierać się tam będą i modlić się będą”.

Lecz powiesz, do nieba daleko! Wie to Pan Bóg i oto te świątynia wspaniałe tu na ziemi wynagrodzić ci mają niedostatek twych mieszkań. Skąd to Kościół Boży z taką wspaniałością buduje świątynie swe; bo one mieszkaniem Boga, miejsca chwały Bożej, godne wielkości Boga; one mieszkaniem Boga, przedsionkiem owego wiecznego mieszkania w niebie. Te sklepienia wspaniałe, kamienie drogie, złoto i lśniące, piękne arcydzieła sztuki, to wszystko na chwałę Bożą, ale i dla naszego użytku. One i dla nas, one własnością naszą, to nasze świątynie; to domy dla naszej modlitwy; my mamy w nich przebywać; mamy sobie uprzytomnić, żeśmy wszyscy godni mieszkania Boga, powołani do piękniejszego mieszkania w wieczności. Tu wszyscy równi, największy pan nie ma więcej prawa do świątyni od najuboższego żebraka; świątynie Pańskie przypominają nam, żeśmy wszyscy równi przed Bogiem, do jednego powołani mieszkania.

Życie nasze pełne jest trosk, niepokojów, smutku, łez, a praca codzienna pot nam z czoła wyciska i ręka twardnieje od pracy; i pragnie człowiek spokoju; po trudach pragnie wytchnienia, wypoczynku po pracy. Pocieszmy się, nadejdzie ten wypoczynek, nadejdzie czas pokoju i ukojenia; „otrze Bóg wszelką łzę z oczu ich a śmierci dalej nie będzie, ani smutku, ani krzyku, ani boleści więcej nie będzie” (Apost. 21, 4.).

Lecz czy my już na tym świecie nie mamy zaznać pokoju? O tak; a miejscem tem, w którem znajdujemy spokój i ukojenie to kościół; tutaj po całotygodniowej ciężkiej pracy, przyodziany w szaty świąteczne zapomina człowieka o swej znojnej pracy, tu jeden równy drugiemu, tu pracę swą ofiarować może Bogu. Tu zapomina o troskach, o krzywdach, które wyrządza mu świat, tu zapomina o zajęciach swych, i o tem, co go boli. Tu odrywa się od świata, myśli tylko o Bogu.

Jaki brzydki jest świat, jeśli myślę o niebie, mawiał święty Ignacy. Połączenie się z Bogiem w niebie, to nasze przeznaczenie, naszą dążenie; a w kościele wszystko przypomina nam niebo. Tutaj oderwani od świata pragniemy Boga, łączymy się z Nim, bo w modlitwie wznosimy duszę do Boga.

Prawda, że możemy wszędzie się modlić. Lecz tutaj sklepienie wysokie, kadzidło wonne wznosi nasze serca wzwyż do nieba, płomienie licznych świec przypominają nam powinności płomiennej modlitwy, tutaj gorące modły współbraci naszych zagrzewają nas do żarliwej modlitwy. Tu słaby łączy się z silnym, obojętny z żarliwym, grzesznik ze świętym, tu lud łączy się z kapłanami; a wspólna ta modlitwa przyjemna jest Bogu. Skutkiem modlitwy całej gminy chrześcijańskiej złamał Anioł Boży węzły, któremi był okuty Piotr święty. Czyliż taka wspólna modlitwa nie zrzuci i z nas węzłów doczesnych pragnień i oswobodzi duszę nasz do nieba?

Tu wszystko przypomina nam niebo; tu aniołowie łączą się z nami w modlitwie; jeśli arkę przymierza otaczali opieką, jeśli świątynię jerozolimską dniem i nocą strzegli i napełniali modlitwą, jeśli otaczali żłóbek betleemski, to i w kościołach naszych otaczają ołtarz i łączą się z nami w modlitwach uwielbienia dla Boga i Pana swego utajonego w Najświętszym Sakramencie. Tam w niebie oprócz aniołów Bożych święci Pańscy otaczają tron Przedwiecznego; tu w kościołach na ich grobach odprawa się Najświętsza Ofiara; bo każdy ołtarz to grób jednego ze świętych Pańskich; tu więc z świętymi Pańskimi łączymy się w modlitwach.

Oto znaczenie świątyń naszych; one przedsionkiem nieba, bo we wszystkiem przypominają nam niebo; przypominają nam nasze przyszłe mieszkanie niebieskie; one przedsmakiem pokoju i wiecznego wypoczynku po trudach żywota, one tu na ziemi zapoczątkowują łączność naszą z Bogiem.

O niech na drogie będą świątynie nasze, jak oko w głowie; przecież one świadkami naszej wiary, nadziei i miłości ku Bogu, świadkami naszej przeszłości i przyszłości. Oby one stały się nadzieją naszej przyszłej chwały wiekuistej. Nie zaniedbujmy ich, chodźmy do nich często i chętnie, bo przedsionek prowadzi do mieszkania, przedsionek nieba prowadzi do nieba.

Odwiedzajmy je, gdy woła nas obowiązek przykazań Bożych; „pamiętaj, abyś dzień święty święcił”, Mszy świętych i kazania z uczciwością i nabożeństwem słychać. Obyśmy przynajmniej w niedzielę i święta nie zaniedbywali domów Bożych i byli obecni na Mszy świętej, do której przecież pod grzechem śmiertelnym jesteśmy zobowiązani.

Odwiedzajmy je, gdy woła obowiązek serca; znękani życiem i troskami życiowemi, gdy  wśród świata nie znajdujemy spokoju i ukojenia, idźmy do kościoła; tu spokój, tu błoga cisza, tu Jezus w Najświętszym Sakramencie; pamiętajmy o tem, co mówił do nas: „pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni a Ja was ochłodzę” (Mat. 11, 28.), „bo we mnie jest spokój, we mnie jest życie”.

Nie przechodźmy nigdy koło kościoła, nie wstąpiwszy choćby na chwilkę, by pokłonić się Panu, by choć na chwilę zaczerpnąć tej błogiej atmosfery kościoła, która cały dzień pozostanie wspomnieniem szczęścia i ukojenia w naszej duszy.

Przecież tak pięknie mówi psalmista Pański: „Jakie miłe przybytki Twoje, Panie zastępów; dusza moja ustaje z tęsknoty do pałaców Pańskich; błogosławieni mieszkający w domu Twoim, Panie, na wieki wieków chwalić Cię będą” (Ps. 83.) Więc wstąpiwszy choćby na chwilę do domu Bożego, módl się z Psalmistą wołając: „Panie, Boże Zastępów, wysłuchaj modlitwę moją, usłysz, Boże Jakóbów, Obrońco nasz, Boże, spójrz i wejrzyj na oblicze Chrystusa Twojego; bo lepszy dzień jeden w pałacach Twych, niż tysiące” (Ps. 82, 9. 11.). Amen.

x. Ignacy Czechowski, Krótkie kazania na niedzielę i święta całego roku, Poznań 1930.

« wróć