O tęsknocie do Boga …


O tęsknocie do Boga …
26 listopada 2019

O tęsknocie do Boga …

 

Na niedzielę I Adwentu
O tęsknocie do Boga

„Pragnącemu dam darmo ze źródła wody żywota”. (Obj. 21,6.)
„A oto godzina, abyśmy już ze snu powstali, albowiem teraz bliższe jest zbawienie”. (Rzym. 13,11.)

Z dzisiejszym dniem rozpoczynamy Adwent, a z nim nowy rok kościelny. Znikły wesołe pienia pieśni kościelnych, w pokutne szaty zdobi się Kościół Boży; tęskne i rzewne śpiewa pieśni: Po upadku człowieka grzesznego. Ewangelie święte adwentowe stawiają nam przed oczy postać św. Jana Chrzciciela; z dala od zgiełku i gwaru wielkomiejskiego, na puszczy, bosy, odziany w skórę wielbłądzią, żywiąc się miodem leśnym i szarańczą, woła głosem wielkim do synów Izraela ale i do ludów świata: czyńcie pokutę, proste czyńcie ścieżki Jego, bo przed wami Ten, któregom ja nie godzien rozwiązać rzemyka u trzewika Jego.

Brzask przed światłem, jutrzenka przed słońcem. Pokuta to tęsknota do Boga. „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mat 5, 6.); „jeśli kto pragnie, niech do mnie przyjdzie, a pije”. (Jan 7, 37.). Wśród bezsennej czarnej nocy, powaleni cierpieniem jak zbawienia wyczekujemy dnia; na wygnaniu wśród obcych ludzi, z dala od Ojczyzny, za ojczystą tęsknimy strzechą; wśród posępnych dni zimowych, wśród zmarłej przyrody, wśród mrozów i lodów za wiosennym tęsknimy słońcem; skalani brudem i błotem pragniemy zdroju oczyszczającej wody; chorzy i cierpiący tęsknimy za zdrowiem; zniesławieni pragniemy utraconej sławy i dobrego imienia; zubożali, w nędzy i biedzie, tęsknimy za mieniem; smutni, senni zapoznani, pragniemy pociechy.

Syn marnotrawny z dala od ojca w dalekiej krainie grzechu całą duszą swą tęskni za strzechą ojcowską. Nie dziw, że ludzkość wśród bezbrzeżnej ciemnej nocy grzechu, powalona cierpieniem duszy i sumienia, jak zbawienia wyczekiwała dnia, w którym by stała się jasność; nie dziw, że wygnana z raju szczęścia, na padole łez, pracy i udręki życiowej, tęskni za rodzinną strzechą, za utraconym rajem, z którego wyszła, za swym Ojcem, za Bogiem; nie dziw, że zmazana grzechem, zamarła w cnotach, wśród martwego życia duchowego, bez łaski Bożej, bez przyjaźni Bożej, tęskni za wiosną ożywczą, za słońcem, za Bogiem, który przyjść ma, by odnowił oblicze ziemi, zbrudzonej grzechem, że tęskni za źródłem zbawienia i łaski; chora na duszy tęskni za lekarzem, który by ją uzdrowił; zniesławiona po utracie przyjaźni Bożej pragnie utraconego miana dziecka Bożego; zubożała na duszy po utracie największego mienia, bo wiekuistej szczęśliwości i łaski u Boga pragnie nieba i świętości.

Stworzył Pan Bóg człowieka w raju nie tylko szczęśliwym ale i świętym; a przez grzech utracił człowiek szczęście i świętość i stał się jak kwiat ścięty mrozem lub jak liść strącony z drzewa, wiatrem gnany po ziemi, przeznaczony na to, by zmarniał, by zgnił. O! smutna dola człowieka, który wyparł się Boga; nie tak niemowlę jest wydane na zagładę bez opieki matczynej, nie tak przyroda skazana na zamarcie bez słońca, jak człowiek skazany jest na zagładę, na śmierć bez Boga. To też nie mógł prorok Pański wymowniej określić tęsknoty upadłej ludzkości za Bogiem, za Zbawicielem, gdy w imieniu człowieka pragnącego przez cztery tysiące lat według tradycyjnego obliczenia zbawienia woła: ”Spuśćcie Niebiosa rosę z góry, a obłoki niech kropią sprawiedliwość; niech się otworzy ziemia, a niech wyrośnie Zbawienie, a sprawiedliwość niech wespół zakwitnie” (Izaj. 45, 8.); bo nie ten kwiat spragniony pragnie dżdżu, jak człowiek spragniony Boga pragnie Go.

O jak słusznie i pięknie mówi święty Augustyn: „niespokojna  jest dusza moja, o Panie, póki nie spocznie w Tobie”.
Te cztery tysiące lat tęsknoty i pragnienia za Bogiem obrazują nam cztery tygodnie Adwentu. Adwent znaczy tyle co przyjście; cztery tysiące lat czekała ludzkość na Boga, na przyjście Zbawiciela; w czterech tygodniach Adwentu przygotowujemy się na przyjście Jezusa. A jak my podobni w naszem życiu duchowem do naszych praojców wypędzonych z raju; czyż serca nasze nie są wiernym obrazem ludzkości Starego Zakonu! Jedna tylko różnica, że w Starym Zakonie uświęcało się wielu wiarą i nadzieją w przyszłego Zbawiciela, bo i przed Jego przyjściem znała ludzkość cnotę pokuty, która miała swe źródło w tęsknocie za Bogiem.
Jak to umiał Dawid, święty pieśniarz, po swym upadku tęsknić za utraconym Bogiem; jak to poprzez czarną chmurę swego występku, który oddalał go od Boga, umiał wznosić ręce i serce w nieprzepartej tęsknocie i miłości do Boga! „Zmiłuj się nade mną, Boże, dla wielkiego miłosierdzia Twego, i dla mnóstwa litości Twoich zgładź nieprawość moją … serce czyste stwórz we mnie Boże i ducha prawego odnów we wnętrznościach moich! Nie odrzucaj mnie od oblicza Twego, i Ducha twego świętego nie bierz ode mnie” (Ps. 50. 3, 4.12,13.)

Tęsknota, to miłość, bo tęskni się tylko za tym, którego się miłuje; a tęsknota za utraconem dobrem, to żal, który rodzi postanowienie, że gdy raz osiągniesz utracone i opłakane dobro, już nigdy się od niego nie oderwiesz. Jak to umiał Dawid po swym upadku zadość cierpieć i zadość czynić, by wyrównać krzywdę, wyrządzoną przez grzech Bogu i ludziom! Cnota pokuty, polegająca na żalu, postanowieniu i zadosyć uczynieniu wyrosły z tęsknoty i miłości ku Bogu; tęsknotą i miłością uświęcona, wiarą w przyszłego Zbawiciela uzupełniona, odpuściła mu grzechy i wyrwała go od wiecznego potępienia. A my podobni w naszem życiu duchowem do praojców, wypędzonych z raju; serce nasze to wierny obraz upadłej przez grzech ludzkości.

Jak często ociemniały rozum nie ma świadomości istnienia Boga, jak często brak mu bojaźni Bożej, początku wszelkiej mądrości. A nie mając świadomości Boga, szuka siebie na wzór pogańskiej, przedchrystusowej ludzkości swych bogów, swych bałwanów, którym służy, do których się przywiązuje; bo każdy grzech to bałwochwalstwo, bo na miejscu Boga stawia stworzenie, któremu oddaje serce, pragnienie i tęsknotę. Jak my podobni do przedchrystusowej ludzkości, która ociemniała na rozumie, zwątliła przez grzech swą wolę, utraciła ją i zamieniła na pożądliwość, która kieruje życiem, czyniąc nas podobnymi do nierozumnych stworzeń, które nie wolą, a namiętnością się kierują.

Zbawiciela nam trzeba, Boga nam trzeba. Przedchrystusowa ludzkość z bagna grzechów i występków do Boga tęskne swe wyciąga ręce; albo Bóg przyjdzie, woła mędrzec pogański i zbawi świat, albo ludzkość zginie w bagnie swych występków.

„Spuśćcie niebiosa rosę z góry …”

Jak my podobni do przedchrystusowej ludzkości! Rozumem swym szukał człowiek Boga, a Go nie znalazł; bo nie rozumem znajdziesz utraconego Boga, ale wiarą pokorną, sercem czystem, życiem świętem, nadzieją i świadomością słabości rozumu, a wielkość objawienia i nauki, którą sam Bóg przyniósł z nieba na ziemię. Zbawiciela nam trzeba, bo w Nim nasz rozum, w Nim nasza mądrość, w Nim tęsknota naszych serc. Smutna był dola ludzkości przedchrystusowej, lecz żyła nadzieją, że kiedyś otworzą się nieba i przyjdzie Ten, który miał zbawić świat, zwyciężyć śmierć, otworzyć niebo, a serca tęskne i zbolałe napełnić światłem i zdrojem szczęścia. Przecież już w raju, gdy zgrzeszył człowiek, przyobiecał Bóg Zbawiciela: „Nieprzyjaźń położę między tobą a niewiastą, miedzy nasieniem twem a nasieniem jej; ona zetrze głowę twoją, a ty czyhać będziesz na piętę jej”  (Księg. Rodz. 3, 15.).

Tą nadzieją ożywiona żyła ludzkość, tą nadzieją karmili się prorocy, ona podtrzymywała wiarę, usuwała zwątpienia i rozpacz. I przyszedł Zbawiciel; spełniła się tęsknota ludów i proroków; jasność rozproszyła ciemności, prawda zwyciężyła niewiarę, świętość uświęciła serce. Lecz czy wszyscy go przyjęli? Ze smutkiem mówi Jan święty Apostoł: „przyszedł do swoich a swoi nie poznali Go”. I nie żydów tylko ma na myśli, lecz całe rzesze chrześcijan katolików z metryki i od trumny, którzy włączeniu przez chrzest św. do owczarni Chrystusowej ni rozumem ni wolą nie przyjęli Chrystusa. Nowocześni poganie, gorsi stokroć od pogan starożytnych, którzy nie znając prawdziwego Boga, zachowywali przynajmniej przykazania natury, i tęsknili za Bogiem a w swej tęsknocie fałszywych sobie stwarzali bogów, oddając im serce i życie i wszystko, co mieli najdroższego, służąc im według sił swoich. Starożytne pogaństwo odznaczało się głęboką wiarą w swe bogi i nieprzepartą tęsknotą za Bogiem; nowoczesne pogaństwo straciło wiarę i tęsknotę za Bogiem. Bo jakżesz chcesz nazwać postępowanie człowieka grzesznego, który, utraciwszy przez grzechy swego Boga, nie tęskni za Nim poprzez żal i skruchę, który żyje, jakby Boga nie było? Jakżesz chcesz nazwać człowieka ochrzczonego, który nie wierzy w naukę Chrystusową i rozumem swym nowych szuka prawideł życia a sercem nowych dróg szczęścia bez Boga, bez Chrystusa, który kult ciała stawia ponad kult Boga?

O! obudźmy w sercach naszych tęsknotę za Bogiem; bo tęsknota to nadzieja a tęsknota grzesznej duszy za Bogiem to żal, to skrucha; tęsknota za Bogiem to kamień węgielny pod życie nadprzyrodzone, pod życie duchowe. Lecz tęsknota za Bogiem z wiary wyrasta, jak kwiat z łodygi; więc wiarę obudźmy w sercach naszych, by z niej wykwitła nadzieja, tęsknota za Bogiem.

Nie dziwmy się, że mnożą się samobójstwa, bo są one możliwe tylko tam, gdzie człowiek, pozbawiony wiary stracił ostatnią podporę, nadzieję, tęsknotę za Bogiem; bo ona tylko może osłodzić człowiekowi cierpienie, wynagrodzić krzyże żywota, opromienić szare dni doczesnego życia, bo nadzieja, to światło, to słońce życia, ukojenie, przyszłość.

Więc wznówmy wiarę, a z nią odżyje nadzieja, a wiara obudzi się w twem sercu, gdy zamrą grzechy; bo twoja niewiara niczem innem nie jest, jak grubą warstwą grzechu, która cię oddziela od Boga; jak szarość słotnego dnia na tem tylko polega, że chmury oddzielają słońce od ziemi, a gdy się usuną, jasny, promienny nastaje dzień, tak niewiara twoja na tem polega, że chmura grzechów oddziela duszę twą od Boga, a gdy ta się usunie, jasno zabłyśnie w twej duszy słońce wiary, a z nią przepiękny promień złotej nadziei, tęsknoty za Bogiem.

Tęsknota duszy grzesznej za Bogiem to pokuta. Więc czyńcie pokutę – woła Jan święty Chrzciciel, – czyńcie pokutę, woła Kościół Boży w tę pierwszą niedzielę adwentu, chcąc obudzić w sercu człowieka grzesznego tęsknotę za Zbawicielem. Syn marnotrawny w dalekiej krainie grzechów, poznawszy swój smutny stan, zatęsknił za swym Ojcem ukochanym, którego był opuścił, wstał i poszedł do Ojca i rzucił się Jemu w objęcia; i nie odtrącił Ojciec syna swego, którego tęsknota rzuciła w ramiona ojcowskie.

„Spuśćcie niebiosa rosę z góry” … Z wygnania, z krainy grzechów wracają do Ciebie, Ojcze Boże, Twoje dzieci pełne ufności i tęsknoty za Tobą. Adwent czas przyjścia, czas przygotowania; o przyjdź Zbawicielu, przyjdź ponownie na grzechami zbrudzone niwy serc tęskniących za Tobą, bo przygotowane, bo gotowe serca nasze na Twe przyjęcie przez tęsknotę, żal i postanowienie poprawy; bo tęsknota to miłość, a miłość wszystko może, wszystko zwycięża, wszystko oczyszcza; jak żelazo rdzawe w ogniu się czyści, tak dusza rdzawa grzechem w ogniu miłości nabiera lśniących barw piękna łaski Bożej. Więc wejrzyj łaskawie na nas, o Panie, z wyżyn Twego Nieba i zstąp i narodź się ponownie w ubogich stajenkach naszych serc gotowych na Twe przyjęcie przez tęsknotę i pokutę.

Przywróć mi radość zbawienia twojego i ducha ochotnego podtrzymuj we mnie, będę pouczał nieprawych o drogach twoich, a niezbożni do Ciebie się nawrócą” (Ps. 50, 14. 15.). Amen.

x. Ignacy Czechowski, Krótkie kazania na niedzielę i święta całego roku, Poznań 1930.

« wróć