Objaśnienia Ewangelii na niedzielę piątą Postu.


Objaśnienia Ewangelii na niedzielę piątą Postu.
6 kwietnia 2019

Objaśnienia Ewangelii na niedzielę piątą Postu.

 

EWANGELJA
zapisana u św. Jana w rozdziale VIII. w. 46-59.

W on czas, mówił Jezus rzeszom żydowskim: Kto z was dowiedzie na Mnie grzechu? Jeśli prawdę mówię, czemu Mi nie wierzycie? Kto z Boga jest, słów Bożych słucha. Dlatego wy nie słuchacie, że nie jesteście z Boga. Odpowiedzieli tedy żydowie i rzekli mu: Izali my nie dobrze mówimy, żeś Ty jest Samarytan, i czarta masz? Odpowiedział Jezus: Ja czarta nie mam, ale czczę Ojca Mego, a wyście Mię nie uczcili. A jać nie szukam chwały swej; jest, który szuka i sądzi. Zaprawdę, zaprawdę mówię wam: Jeśli kto zachowa mowę moją, śmierci nie ogląda na wieki. Rzekli tedy żydowie: Teraześmy poznali, że czarta masz: Abraham umarł i Prorocy, a Ty powiadasz: Jeśliby kto strzegł mowy mojej, nie skosztuje śmierci na wieki. Izaś Ty jest większy nad ojca naszego Abrahama, który umarł? I prorocy pomarli, czem się sam czynisz? Odpowiedział Jezus. Jeśli się Ja sam chwalę, chwała moja nic nie jest. Jest Ojciec mój, który Mię uwielbia, którego wy powiadacie, iż jest Bogiem waszym; a nie poznaliście Go; ale ja Go znam. I jeślibym rzekł, że Go nie znam, będę podobnym wam kłamcą. Ale Go znam i mowy Jego strzegę. Abraham ojciec wasz, z radością żądał, aby oglądał dzień mój; i oglądał i weselił się. Rzekli tedy żydowie do Niego: Pięćdziesiąt lat jeszcze nie masz, a Abrahamaś widział? Rzekł im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę mówię nam: pierwiej niż Abraham stał się, Jam jest. Porwali tedy kamienie, aby nań ciskali. Lecz Jezus zataił się i wyszedł z kościoła …

OBJAŚNIENIA.

(1) Począwszy od tej niedzieli Postu zasłania Kościół św. aż do Wielkiego Piątku obrazy w ołtarzach i wszystkie wizerunki P. Jezusa ukrzyżowanego, żeby nas pobudzić do serdecznego współczucia nad męką Pańską, która w tych dniach powinniśmy rozważać, i do żalu za grzechy nasze, z których w tym wielkanocnym czasie mamy się spowiadać i już na dobre się ich pozbyć. Zarazem jednak to zakrywanie przed oczyma naszemi wizerunków P. Jezusa, ma być dla nas przypomnieniem i przestrogą, że co spotkało żydów i nas też spotkać może, tj., że jak P. Jezus zataił się przed żydami, tak i przed nami zataić się może, jeśli tak jak oni w grzechach zatwardzać się będziemy. Zatajenie się takie Pana Jezusa jest zarazem zaślepienie grzesznika i zawsze bywa zapowiedzią wiecznego potępienia. Powodem zaś tego strasznego zaślepienia, bywają najprzód grzechy przeciwko Duchowi Świętemu, po wtóre oddawanie się wszelkiej nieczystości, o którem mówi Pismo św.: Udadzą myśli swoich, żeby się nawrócili do Boga swego, bo duch wszeteczeństw w pośrodku nich, a Pana nie poznali. Trzecim zaś powodem zaślepienia, a zarazem już początkiem kary za upór w grzechach, jest zupełne zapomnienie na P. Boga, które sprawia, że niejeden ani w domu, ani w kościele, ani w powszedni dzień, ani w niedzielę, ani przy pracy, ani nawet przy modlitwie, słowem nigdy i nigdzie, nie pomyśli naprawdę i tak serio o P. Bogu. Nie kładli Boga przed oczyma swemi.

(2) Rozważ, jak czystym od grzechu każdego jest i czuje się P. Jezus, kiedy nawet do nieprzyjaciół swoich, którzy Go ustawicznie postrzegali i szpiegowali, bezpiecznie mówi: Kto z was dowiedzie na Mnie grzechu? a w szczególności jak nigdy nie uchybił prawdzie i prawdomówności. Sami nawet faryzeusze Mu to przyznali, mówiąc: Nauczycielu, wiemy, iżeś jest prawdziwy i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. P. Jezus szczególnie kocha się w prawdzie i w szczerości, tak dalece, że Go nieczem łatwiej nie pozyskasz, jak dziecięcą prostotą i szczerością; a przeciwnie, świadczy Pismo św., że Bóg nienawidzi kłamcy i kłamstwa jego. Jakże jednak mało jest takich ludzi, którzyby nie kłamali, słowem, milczeniem, spojrzeniem, miną i gestem! Wszędzie blaga zamiast prawdy, blichtr zamiast złota, obłuda zamiast serdeczności, przyjaźni i życzliwego serca, wszędzie pełno fałszywych towarów, a najwięcej fałszywych serc, – a to pomiędzy chrześcijanami podobno w równej, a może i w większej mierze, co i pomiędzy żydami i poganami. Wglądnijże w siebie!

(3) Na podwójny zarzut, uczyniony im przez P. Jezusa, odpowiadają żydzi zelżywościami, a następnie i pogróżkami, jak ludzie, nie mający się czem od winy wymówić, a jednak do winy przyznać się nie chcący. W rzeczywistości zaś dlatego nie wierzyli prawdzie Bożej i słowa Bożego niechętnie słuchali, że ich ta prawda, jako niebędących z Boga, ani żyjących po Bożemu, kłuła w oczy, a słowo Boże pobudziło w nich wyrzuty sumienia, więc nie było im w smak. Tak samo dzieje się i za naszych czasów. Ludzie nie wierzą i wierzyć nie chcą, nie dlatego że przekonali się, jakoby Wiara św. była sprzeczna z prawdą, ale że nie chce im się zastosować w życiu i postępowaniu do zasad i przepisów tej Wiary. A nie chcąc narażać się na zarzuty ludzkie i wyrzuty sumienia, wolą wmawiać w siebie i drugich, iż nie wierzą; niby „przekonali się”, że cała Wiara jest głupstwem i wymysłem ludzkim. Tak np. jest rzeczą doświadczoną, że ci najwięcej lubią wygadywać, iż nie ma piekła ani ognia wiecznego w piekle, którzy właśnie mają najwięcej powodów lękać się wiecznego potępienia za liczne i wielkie grzechy swoje. Nie lubią też słuchać słowa Bożego tacy, którzyby najwięcej tego potrzebowali, bo albo wcale nie znają świętej Wiary naszej, lub też nie wiele o niej wiedzą, wiedzą źle i niedokładnie, albo nie żyją tak, jak tego Wiara św. wymaga.
Ludzi poważnych, rozumnych a życzliwych nie chcieć słuchać, z pewnością jest rzeczą szkodliwą, jest zarozumiałością i lekkomyślnością, – Pana Boga zaś nie słuchać, jest już zaprzeczeniem wszystkich obowiązków, jakie człowiek ma względem Boga, bliźnich i samego siebie.

(4) P. Jezus obiecując, że jeżeli kto zachowa mowę Jego, ten śmierci nie ogląda na wieki, oczywiście mówi o śmierci wiecznej, czyli wiecznym potępieniu, nie zaś o śmierci doczesnej, jak to przekręcają faryzeusze, byle tylko zaprzeczyć P. Jezusowi. Tak samo powiedział P. Jezus onemu młodzieńcowi bogatemu: Jeżeli chcesz wnijść do „żywota”, chowaj przykazania. P. Jezus niewiele przywiązuje wagi do śmierci doczesnej, która na każdego, czy chce czy nie chce, wcześniej czy później przyjść musi; więc po cóż wiele radzić o tem, czego uniknąć nie podobna. Ale za to tem większy nacisk kładzie On na „śmierć i żywot wieczny”. I słusznie! Bo ostatecznie życie doczesne dla nielicznych jest rozkoszą, a choćby nie było, to i cóż z tego, kiedy nie masz nic trwałego na ziemi. Dla większej zaś części ludzi życie bywa jednem tylko prawie nieprzerwanem pasmem boleści i dolegliwości, którym dopiero śmierć pożądany kładzie koniec. W życiu zaś wiecznem czeka nas szczęście, jakiego i wymarzyć sobie trudno, nieprzebrane, wciąż nowe i pełne uroku i które nigdy się nie sprzykrzy, a trwa bez końca, na wieki. A śmierć wieczna, ta wciąż zabija, lecz nigdy nie dobije, ustawicznie męczy, nigdy nie zamęczy, jest to wieczne konanie bez skonania i bez najmniejszej folgi i wytchnienia. Śmierć wieczna czyli piekło, to jest, jak mówi Doktor anielski, zebranie wszego złego bez najmniejszego dobra; położenie, w całem tego słowa znaczeniu, prawdziwie bez wyjścia. Dlatego dobrze mówi Tomasz a Kempis: „Jednać tylko rzecz jest nad wszystko i przede wszystkiem koniecznie potrzebna: służyć Bogu i zbawić duszę swoją”. Pomyślże o tem zwłaszcza teraz, kiedy masz odbyć spowiedź wielkanocną, – bo wiedzieć masz, że kto umie dobrze się spowiadać, ten umie dobrze zbawić duszę swoją.

(5) Mówi P. Jezus, że Abraham z radością żądał, żeby oglądał dzień Jego. Jeżeli rozróżniamy czasy przed przyjściem P. Jezusa, dalej czas Jego przebywania na ziemi, i wreszcie czas po Jego chwalebnem Wniebowstąpieniu, to spostrzeżemy, że w onych pierwszych czasach, kiedy to, jak za dni Samuelowych słowo Pańskie było drogie i mało komu znane, to ci, co je znali, tem więcej je cenili i tęsknili za spełnieniem obietnicy, uczynionej pierwszym naszym rodzicom, ponowionej Abrahamowi i Dawidowi, a wciąż na nowo przypomnianej przez proroków i przez figury starego Zakony. Wtenczas pomiędzy sprawiedliwymi rozbrzmiewała modlitwa, którą i teraz jeszcze słyszymy w adwencie: „Rorate coeli” – Rosę spuśćcie nam niebiosa; niech otworzy się ziemia i wyda Zbawiciela. Za czasów znów błogosławionych, kiedy sam Boski Mistrz nasz po całej Ziemi żydowskiej wszystkiemu narodowi głosił słowo swoje i zaledwie garstka Apostołów, uczniów i około pięciuset wybranych przyjęło z radością i wdzięcznością dobrą nowinę. Po Wniebowstąpieniu Pańskiem i Zesłaniu Ducha Świętego słowo Boże zrazu wiele i to wyśmienitych przyniosło owoców; każdy prawie chrześcijanin, to święty; wielkich świętych męczenników, wyznawców, pustelników, panien i wdów, niepodobna prawie policzyć. W miarę jednak, jak się szerzyło słowo Boże, ludzie poczynali sobie je mniej ważyć, przykrzyć sobie starą, a więc, jakim się zdawało, oklepaną już prawdę i tęsknili za nowinkami, a powymyślali sobie różne herezje z wielką ujmą Chwały Bożej i ze szkodą swych dusz. A za naszych czasów, kiedy nie ma już prawie kraju, w którym by nie głoszono Ewangelji, słowo Boże spospoliciało niejako i w oczach ludzkich staniało, tak że ogół mało nawet o nie dba. Czyż tak być powinno?

Modlitwa kościelna.

Prosimy Cię wszechmogący Boże,
wejrzyj łaskawie na czeladkę Twoją,
abyś ją hojnością Swoją opatrywał co do ciała
i opieką Swoją strzegł na duszy.
Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Syna Twego,
który z Tobą żyje i króluje, w jedności Ducha Świętego,
Bóg na wieki wieków. Amen.

 

Źródło: ks. H. Jackowski T. J. „Ewangelje niedzielne i świąteczne” (Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1923).

« wróć