EWANGELJA
zapisana u św. Jana w rozdziale II. w . 1-11.
W on czas: Były gody małżeńskie w Kanie Galilejskiej: a była tam Matka Jezusowa. Wezwan też był i Jezus, i uczniowie Jego na gody. A gdy nie stawało wina, rzekła Matka Jezusowa do Niego: Wina nie mają. I rzekł Jej Jezus: Co Mnie i Tobie niewiasto? Jeszcze nie przyszła godzina moja. Rzekła Matka Jego sługom: Cokolwiek wam rzecze, czyńcie. I było tam sześć stągiew kamiennych, według oczyszczenia żydowskiego postanowionych, biorących w się każda dwa albo trzy wiadra. Rzekł im Jezus: Napełnijcie stągiew wodą. I napełnili je aż do wierzchu. I rzekł im Jezus: czerpajcież teraz, a donieście przełożonemu wesela. I donieśli. A gdy skosztował przełożony wesela wody, która stała się winem, a nie wiedział skądby było, lecz słudzy wiedzieli, którzy wodę czerpali: wezwał oblubieńca przełożony wesela. I rzekł mu: Wszelki człowiek pierwej kładzie wino dobre: a gdy się napiją, tedy podlejsze. A tyś dobre wino zachował aż do tego czasu. Ten początek cudów uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej: i okazał chwałę swą, i uwierzyli weń uczniowie jego.
OBJAŚNIENIA.
(1) Były gody małżeńskie w Kanie Galilejskiej. O małżeństwie mówi św. Paweł Apostoł: Sakrament to wielki jest; a ja mówię w Chrystusie i Kościele. Tak P. Jezus postanowił, tak też zostanie aż do końca świata. Tego zaś, co Chrystus Pan postanowił, nikt w świecie zmienić nie może. Jeżeli więc tu i ówdzie wydano ustawę, że można poprzestać na ślubie cywilnym, jest to najzupełniejszą nieprawdą, przeciwną Bogu i Kościołowi świętemu; a jeżeliby ktoś „cywilne” tylko małżeństwo zawarł, grzeszy i tak długo w grzechu śmiertelnym zostaje, póki się z tego nie wyspowiada i nie naprawi źle zawartego małżeństwa w sposób przez Kościół przepisany.
(2) Z tego, iż małżeństwo jest Sakramentem i to wielkim, wynika, że nie lekkomyślnie albo nawet grzesznie, ale z zastanowieniem i po Bożemu do niego przystępować należy. Lekkomyślnością jest wiązać się na całe życie z osobą, której się nie zna dostatecznie, dlatego tylko że jest przystojną, posiada taki a taki majątek, albo miał wielkie koligacje itp. Występkiem jest dopuścić, aby wprzód diabeł grzechem, niż ksiądz stułą związał. Z zastanowieniem przystępuje do małżeństwa, kto radzi się rodziców, a więcej jeszcze Boga na modlitwie, a zarazem pilnie uważa na cały tryb i usposobienie tego lub tej, z kim ma stanąć do ślubu. Bo zwyczajnie wedle przysłowia bywa tak, że czem skorupka za młodu nasiąknie, tem na starość trąci. Młody czy też młoda, jeżeli nie szanowali ojca i matki, nie będą się szanowali wzajemnie; kto był rozrzutnym lub próżniakiem za młodu, takim też po ślubie będzie; to samo rozumieć należy o wszystkich innych wadach, jak kłótliwości, plotkarstwie, gniewliwości, pijaństwie itp. Podobnie jednak bywa i z cnotami i zaletami. Po Bożemu wreszcie przystępuje do stanu małżeńskiego, kto pilnie zwraca uwagę nie tyle na korzyści i wygody, jakich w małżeństwie może się spodziewać, ale na obowiązki, jakie go w tym stanie czekają. Bo małżeństwo połączone jest ze ślubami wobec Boga zaprzysiężonemi, a jak każdemu krzywoprzysiężcy i wiarołomcy, tak też biada temu, coby nie dotrzymał ślubów małżeńskich. Pierwszym więc obowiązkiem jest wiara małżeńska, nad którą nie ma się co rozwodzić, bo każdy i bez tego wie dobrze, do czego ona obowiązuje. Miłość małżeńska nie polega na pieszczotach i pięknych słówkach, ale na tem, żeby mąż starał się o to, by żonie było z nim dobrze, a tak samo żona, żeby mężowi było z nią dobrze. Jeśliby każde z nich nie o swoje dobro, ale o dobro drugiego, tak doczesne jak i wieczne dbało, nie byłoby tyle małżeństw nieszczęśliwych, w których obie strony przeklinają godzinę, w której się poznali i pobrali. Jest dalej ślub uczciwości małżeńskiej, mocą którego nie godzi się rozpasaniem kalać małżeństwa. Ono z prawa Bożego a nawet i przyrodzonego powinno być podstawą rodzin chrześcijańskich, przymnażających Bogu wiernych sług, niebu Świętych, a społeczeństwu obywateli, a zarazem zabezpieczeniem przeciw wyuzdanym pożądliwościom. Wreszcie ślub czwarty: że cię nie opuszczę aż do śmierci, tak mi dopomóż Boże i święci Jego. Związać się łatwo, rozejść bez grzechu niepodobna. Małżeństwo jest nierozerwalne, jest zobowiązaniem na całe życie; tem więcej przeto potrzeba do niego pomocy Boga i Najśw. Panny.
(3) Była tam Matka Jezusowa; wezwan też był Jezus i uczniowie Jego. Widocznie nie masz nic w tem złego, zabawić się czasem uczciwie i więcej niż w dzień powszedni używać darów Bożych. Rozważ jednak, że wesele to odbywało się w domu, a nie w karczmie albo w domu zajezdny. Dalej nie było tam marnotrawstwa, a całe wesele odbywało się w obecności P. Jezusa i Matki Najświętszej. Więc zabawić się można, byle to nie było zbyt często, w miejscu i otoczeniu uczciwem, – bez wielkiego kosztu, a nade wszystko tak, aby nie tracić pamięci na obecność wszystko widzącego i słyszącego Boga.
(4) Nie stawało wina, nie jakoby go używano bezmiary, ale ponieważ nowożeńcy nie byli bogaci. Matce Najśw. żal ich i radaby im oszczędzić zawstydzenia, że sprosili gości, a nie mają ich czem uraczyć. Zna Ona Serce Syna swego, zna Boską moc Jego, więc prosząc, przedkłada mu ich położenie, ale ani słowa nie dodaje, w jaki sposób ma zaradzić niedostatkowi. W taki sam sposób prosiły później dwie siostry Łazarzowe, donosząc P. Jezusowi: Panie, oto którego miłujesz, choruje. Powściągliwość ta wskazuje, że kto tak prosi, ten dobrze wie, iż P. Jezus nie potrzebuje naszych wskazówek, jak ma nas poratować. Najśw. Panna otrzymuje na pozór odmowną odpowiedź, ale się nie zraża tem, bo wie, że nie dozna zawodu, kto zaufał w P. Jezusie. Idzie do służby i mówi jej: cokolwiek wam rzecz, czyńcie. Możemy z tego wnosić, że może słudzy pierwsi oznajmili Jej o braku wina. Oto też główny warunek, który trzeba spełnić, jeśli chcemy, żeby Matka Najśw. prośby i potrzeby nasze skutecznie polecała Sercu Syna swego: cokolwiek wam rzecze, czyńcie. Bo jeżeli my nie jesteśmy gotowi słuchać Najśw. Panny i P. Jezusa, jakże możemy pragnąć, żeby oni nas wysłuchali?
(5) Było tam sześć stągiew … biorących się każda dwa albo trzy wiadra. Wiadra ówczesne obejmowały około trzydziestu litrów dzisiejszych. P. Jezus kazał je napełnić wodą. Niejeden z nas, gdyby był tam obecnym a usłyszał cichą prośbę Matki i rozkaz Syna, byłby może z przekąsem pomyślał: Tu wina potrzeba, a On wodę każe nosić. Boć nie brak podobno takich, co każde zrządzenie Opatrzności Bożej mierzą i krytykują krótkim swoim rozumem. Ale gdzie jest obecny Jezus i Matka Jego, tam chyba zatwardziałe i faryzejskie serca odważyłyby się na takie i podobne szemrania. Słudzy, choć musieli około pięćset litrów wody przynieść, ochotnie napełnili stągwie aż do wierzchu i zaczerpnąwszy na rozkaz P. Jezusa donieśli do starosty weselnego. Jakież było ich zdumienie, a zarazem jaka radość, kiedy od tej wody, którą własnemi rękami byli przynieśli, zaleciał ich zapach wina, potem usłyszeli od starosty, a w końcu i sami się przekonali, że to rzeczywiste, a nadto nie jakiekolwiek, ale wyśmienite jest wino. Jak obficie czuli się wynagrodzeni za trud, którego się na słowo Matki Najświętszej i P. Jezusa podjęli! Nie żałujże i ty trudu swego dla spełnienia woli Bożej. Jakże hojnie nagrodził P. Jezus nowożeńców za chętną, choć ubogą ich gościnność! Słyszałem o jednym kolejarzu i jego żonie, którzy mieli sześcioro dzieci; pensja ich niewielką była tak, że ledwie końce się schodziły. Wtem umarł brat i bratowa tego kolejarza i zostało po nich sześcioro jeszcze drobnych sierot. Naradził się kolejarz z żoną, pomodlili się i popłakali, ale sieroty po bracie do siebie przygarnęli. Nie zaznali dostatku, ale i niedostatku także, bo P. Jezus radzi o swojej czeladzi. I śmiało ręczyć można, że za przygarnięcie tych sierót P. Jezus błogosławić im nie przestanie, lecz hojnie im i dzieciom ich ten dobry uczynek wynagrodzi. Radbyś P. Jezusa w domu swoim ugościć, ugość sieroty, ugaszczaj ubogich, a ugościsz w nich P. Jezusa, i obfitą weźmiesz nagrodę.
(6) Ten początek cudów uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej: i okazał chwałę swą, i uwierzyli weń uczniowie Jego. Uwierz i ty, zaufaj Mu, kochaj i wychwalaj Go sercem, słowem i uczynkiem.
Modlitwa kościelna.
Wszechmogący, wieczny Boże,
który jak niebieskiemi tak i ziemskiemi rozrządzasz rzeczami,
pokorne ludu Twojego wysłuchaj błagania
i pokoju Twojego naszym użycz czasom,
przez Pana naszego Jezusa Chrystusa,
który żyje i króluje, Bóg na wieki wieków. Amen.
Źródło: ks. H. Jackowski T. J. „Ewangelje niedzielne i świąteczne” (Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1923).