Informator Wiernych Nadzwyczajnej Formy Rytu Rzymskiego w Bytomiu (28/2018)


Informator Wiernych Nadzwyczajnej Formy  Rytu Rzymskiego w Bytomiu (28/2018)
10 grudnia 2018

Informator Wiernych Nadzwyczajnej Formy Rytu Rzymskiego w Bytomiu (28/2018)

 

Dla tych z Państwa, którzy nie mieli możliwości otrzymać papierowego wydania 28. numeru naszego informatora, publikujemy zawarte w nim teksty.

 

 

Katecheza o Sądzie cz. 2

Po tak ścisłym rachunku wyda Bóg wyrok rozstrzygający o twojej wieczności — wyrok, który natychmiast będzie wykonany. Jeśli za małe tylko jakie rzeczy będziesz miał się Sprawiedliwości Bożej wypłacić, skaże cię na czyściec. Ale jeśli na nieszczęście pokazałoby się, żeś obciążony jakim grzechem śmiertelnym, choćby jednym tylko, straci cię na wieki do piekła. Rozważ to dobrze!

Kończę te uwagi o sądzie szczegółowym, przytaczając podanie o arcybiskupie Magdeburskim Udonie. Wszystkie okoliczności tego zdarzenia prawdziwie przerażającego, tak są nadzwyczajne, że trudnoby było wierzyć lub opowiadać, gdyby nie opierały się na powadze różnych autorów, i gdyby ich prawdy nie stwierdzały różne ceremonie, które skutkiem tego wypadku długo zachowywano przy wybieraniu arcybiskupów Magdeburskich. Za panowania cesarza niemieckiego Ottona III około 940 r., żył w Magdeburgu młody naówczas chłopczyna, imieniem Udon. Miał on chęć do nauk nadzwyczajną, ale oraz tak mało zdolności, że mimo wszelkiej pilności i przykładania się, zgoła w nich nie postępował.

Zmartwiony takiem swojem niepowodzeniem idzie razu jednego do kościoła, i tam ze łzami modli się do Najświętszej Panny, aby mu uprosiła większe do nauk zdolności. Niedługo potem czy skutkiem swego zmartwienia, czy z innej przyczyny, zachorował Udon i w ciągu tej choroby miał sen, w którym Matka Najświętsza mu się ukazała, pocieszając go, że nie tylko otrzyma wielką łatwość do nauk, ale że nadto zostanie kiedyś arcybiskupem Magdeburskim. I w samej rzeczy obie obietnice ziściły się. Bo od tej chwili począł Udon tak celować w naukach, że współuczniowie jego, widząc w nim naraz tak nadzwyczajną bystrość, wielką pamięć, łatwość i jasność w tłumaczeniu się, nie mogli pojąć, zkąd taka nagła zmiana w tym, z którego tępości i głupoty wprzód zwykli byli żartować. Coraz bardziej odznaczał się, i powoli doszedł do tego, że kiedy umarł ówczesny arcybiskup, we dwa lata po jego śmierci został jego następcą. Niestety godność tak wielka zamiast przypominać mu obowiązki, jakie miał względem Tej, której to powodzenie swoje zawdzięczał, stała się mu przyczyną do rozwiązłości; bo niedługo po wyniesieniu swojem począł dochodów i znaczenia swego używać jedynie na zaspokojenie swych namiętności. Strawił tak lat kilkanaście życia, mało odpowiadającego świętości jego powołania; daremnie odbierał we śnie kilkakrotnie surowe napomnienia, aby się poprawił, — aż wreszcie Bóg zagniewany wymierzył na niego karę dawno zasłużoną. Jednej nocy któryś z kanoników imieniem Fryderyk, mąż wielkiej świątobliwości, co od dawna już bolał na widok zgorszenia, jakie dawał występny Udon, pozostał w chórze, modląc się przed Przenajświętszym Sakramentem. Kiedy gorąco prosi Pana, aby raczył położyć koniec tak wielu występkom, powstaje nagle szum i wicher mocny, wszystko światło w kościele gaśnie, a przez otwarte podwoje wchodzi dwóch młodzieńców z pochodniami w ręku i stawają po obu rogach Wielkiego Ołtarza. Za nimi przyszło dwóch innych; ci rozpostarli kobierzec przed Ołtarzem i dwa krzesła ustawili. Później okazał się jeszcze jeden z mieczem w ręku, i postąpiwszy na środek kościoła, wielkim zawołał głosem: „Wy wszyscy, których Relikwie są w tym kościele, wstańcie i pospieszcie zasiąść na sąd Boży”. W tejże chwili stanęło wielu bardzo Świętych, a pośród nich Zbawiciel Świata z Matką Swoją Najświętszą; w tem ów żołnierz z mieczem, który ich był zaprosił, a był to Maurycy św. patron onego kościoła, na nowo się odzywa domagając się wymiaru sprawiedliwości przeciw bezbożnemu Udonowi, co od tylu już lat i godność swoję i kościół ten znieważał gorszącem swem życiem. Na skinienie Zbawiciela, a teraz Sędziego, pospieszyło dwóch obecnych, aby dostawić winowajcę. Ledwie go przyprowadzono, zaraz wytoczono skargę przeciw niemu, wydano wyrok na śmierć i mieczem go ścięto, wprzód przecież wyjęto mu z ust Hostyę Świętą, którą dnia poprzedniego, mimo występnego swego życia, podczas Mszy świętej, odważył się był przyjąć. Potem wszystko ucichło i znikło całe zjawienie.

Ów kanonik, który był świadkiem tego wszystkiego i mało co widzenia swego życiem nie przypłacił, ośmielił się wyjść z chóru, aby się przekonać, czy to, co widział, było prawdą, czy tylko złudzeniem, — aż tu spostrzega Hostyę, złożoną w kielichu na Wielkim Ołtarzu, a przed Ołtarzem na posadzce krwią zbroczonej głowę nieszczęśliwego Udona. Na drugi dzień reszta kanoników i urząd sprawdzili ten tak niesłychany wypadek. Chciano później zmyć krew, co na posadzce kościelnej była rozlana, ale wszelkie usiłowania były daremne, tak, że nic nie pozostawało, jeno kobiercami nakryć krwawe one ślady. Od owego czasu począł się zwyczaj, który trwał aż do zniesienia arcybiskupstwa Magdeburskiego, że ilekroć nowego obierano arcybiskupa, prowadzono go do kościoła i pokazywano mu onę krew pozostałą, aby bojąc się sądów Bożych, podobnego chronił się nieszczęścia. Opisują tę rzecz z starszych autorów Fulgosus, Licostenes i Nauclerus. Zresztą mamy pełno takich, choć mniej nadzwyczajnych, ale przecież równie jasnych przykładów surowej sprawiedliwości Bożej, która częstokroć już w tem życiu wymierza grzesznikom karę, będącą dopiero początkiem niepojętej kary wiecznej. Tak czytamy w dziejach Apostolskich: Dnia naznaczonego Heród (ten, który rozkazał ściąć św. Jakóba i uwięzić św. Piotra), oblókłszy się w szatę królewską, siadł na stolicy i czynił rzecz do nich. A lud wołał: Głosy Boże, a nie człowiecze. A natychmiast uderzył go Anioł Pański, przeto iż nie dał chwały Bogu: a roztoczony od robactwa skonał (Dzieje Apost. 12, 21—23.).

Znane też jest powszechnie następujące zdarzenie z żywota ś. Elżbiety, królowej Portugalskiej. Miała ta święta Pani na dworze swym giermka, któremu dla wielkiej jego bogobojności szczególnie ufała, i mianowicie do roznoszenia jałmużny nim się posługiwać lubiła. Z zazdrości oskarżył giermka tego inny sługa przed królem o niegodziwe z królową stosunki. Król sądząc innych według siebie, bez trudności uwierzył tej potwarzy, i aby pomścić się na mniemanym winowajcy, rozkazał w hucie rozpalić piec w dwójnasób, polecając hutnikowi wrzucić w ogień pierwszego posłańca, któryby się przyszedł zapytać, czy spełniono rozkaz królewski? – Z zapytaniem tem natychmiast wyprawia do huty giermka podejrzanego. Ten zaś po drodze słysząc, iż dzwonią na Mszę świętą, wstąpił do kościoła, i tam zapomniawszy o poleceniu królewskiem, przydłużej zabawił. Tymczasem król będąc niespokojnym i niecierpliwiąc się, czy spotwarzonego już ukarano, woła tamtego potwarcę, i wyprawia go do huty, aby się dowiedział, czy spełniono rozkaz jego. Spieszy potwarca do hutnika i pyta go: „Czy spełniony rozkaz królewski?” a ten mniemając, że on to był, którego król skazał na spalenie, nic nie opowiadając, do pieca go wtrącił, w którym zgorzał od razu. Wtedy dopiero giermek w kościele przypomina sobie sprawę jaką mu poruczono, pospiesza do huty i wraca zdrów i cały z odpowiedzią do króla: że w hucie uczyniono według jego rozkazu. Zdumiony król takiem zrządzeniem Opatrzności Boskiej, począł ściślej dochodzić prawdy, i przekonawszy się o zupełnej niewinności giermka niesprawiedliwie oskarżonego, na przyszłość był ostrożniejszy w swych sądach, podziwiając zarazem niepojęte sądy Boże (Godescard, 8 Lipca). Kiedy Bóg już w tem życiu tak surowo nieraz karze występnych, jakaż to straszliwa rzecz dostać się w ręce Boga zagniewanego! Rozważ to dobrze!

Ale oprócz tego sądu szczegółowego, który każdego z nas czeka zaraz po śmierci, jest jeszcze drugi Sąd, który odprawi się w Dzień Ostateczny po skończeniu świata, sąd powszechny, na który wszyscy zgoła ludzie razem stanąć będą musieli. Prorocy opowiadając o tym dniu, dobierają, jak najbardziej przerażających słów i obrazów, i nazywają go nie inaczej, jeno dniem straszliwym, dniem gniewu, lub dniem pomsty Pańskiej, — a to nie bez słusznych powodów. Bo w samej rzeczy niepodobna wyobrazić sobie coś okropniejszego. Natenczas słońce się zaćmi, księżyc obróci się w krew, gwiazdy padać będą z nieba, ziemia się wzruszy, morze burząc się opuści brzegi swoje, wszystkie żywioły, cała przyroda, słowem wszystko mieszając się, wszędzie szerzyć będzie trwogę, i ludzie schnąć będą od strachu.

 

Rozważ to dobrze! czyli MYŚLI ZBAWIENNE dla dobrych i złych, ks. Jackowski, Kraków 1895 r.
 

 

Redakcja / kontakt: redakcjalaudeturiesuschristus@gmail.com

« wróć