Dla tych z Państwa, którzy nie mieli możliwości otrzymać papierowego wydania 23. numeru naszego informatora, publikujemy zawarte w nim teksty.
Katecheza o Czyśćcu cz. 2
Święta Monika, kiedy już była bliską skonania, przywołała do siebie syna swego św. Augustyna i Nawigiusza i tak się do nich odezwała: „O ciało moje nie wiele dbajcie; mniejsza o to, gdzie je pochowacie. O to jedno tylko was proszę, abyście, gdziekolwiek będziecie, pamiętali o duszy mojej u Ołtarza”. Wyraźnie więc pragnęła, aby za ich wstawieniem się jak najwcześniej mogła być wybawiona z Czyśca, na który mniemała, że sobie częstokroć była zasłużyła. „Nie żądała, mówi Augustyn św., w swych Wyznaniach, abyśmy wystawny sprawili jej pogrzeb, albo wspaniały postawili nagrobek, albo ciało jej na ojczystej złożyli ziemi, — o tem wszystkiem niewiele myślała, o to jedno tylko dbała, byśmy o niej codzień pamiętali przy Mszy Świętej, bo wiedziała, że w tej Świętej Ofierze zawarta jest cała wysługa Męki Pańskiej, i dlatego też póki mogła, nigdy jej nie opuszczała.”
I za co, sądzisz, tak ciężko w czyścu karać będą? Czy może za jakie niesłychane zbrodnie? Bynajmniej, wystarcza jeden jedyny maleńki grzech powszedni, jakich ty tak często bez najmniejszego dopuszczasz się skrupułu. Za jedno kłamstwo, za lada niedbalstwo lub nieuszanowanie w służbie Bożej, za jakieś szyderstwo, za maleńką niecierpliwość, za lada chęć podobania się, za żądzę próżnej chwały, za trochę zbytniej ochoty do zabaw, i tym podobne rzeczy, które ty wszelako uważasz za drobiazgi… będzie trzeba — może bardzo długo — cierpieć w ogniu czyścowym. Czy wierzysz temu? Czyś kiedy zwrócił na to uwagę? A przecież to święta jest prawda, i bardzo ważną jest rzeczą, aby się o tem przekonać. Rozważ to dobrze!
Św. Augustyn, odkąd matka jego, Monika św., o którejeśmy dopiero co mówili, umarła, zawsze starał się wiernie wypełniać ostatnią jej wolę, i póki żył, nie przestawał dawać jej dowodów onej prawdziwie chrześcijańskiej miłości, która i po śmierci nie ustaje. Prawdziwie rozrzewniające, a oraz dające rzetelne wyobrażenie o surowej sprawiedliwości Boskiej, są gorące jego łzy i pobożne modły, jakie ofiarował Panu, za spokój duszy swej matki, i wtenczas jeszcze, kiedy miał słuszne powody mniemać, że już od dawna zażywała szczęścia błogosławionych. „Łzy, mówi, które, mój Boże, za matką moją wylewam teraz, o wiele inne są od tych, jakie zrazu smutek wyciskał z mych oczu. Teraz nie tyle smutek pobudza mię do płaczu, jak raczej trwoga serdeczna, kiedy rozważam, jak wiele słusznych do bojaźni powodów mają wszyscy, co umierają stawszy się uczestnikami grzechu Adamowego. Bo chociaż matka moja była przez Chrzest odrodzona w Jezusie Chrystusie, i chociaż, odkąd ja pamiętam, zawsze odznaczała się wielką czystością obyczajów i gorącością wiary, tak, że byłoby Ci za co dziękować mój Boże, żeś ją uczynił tak świętą i przykładną, — przecież nie śmiem ręczyć, czy, odkądeś ją oczyścił przez Chrzest Św., nie wymknęło jej się kiedy jakie słowo przeciwne przykazaniom Twoim; a wszak Ty sam to powiedziałeś mój Panie, że ktoby powiedział bratu swemu głupcze, winien będzie ognia. A zatem biada i tym nawet, co wiedli życie uczciwe i bogobojne, jeśli zechcesz ich sądzić bez miłosierdzia. Chociaż więc mam dość powodów, żeby cieszyć się w Tobie, Boże serca mego, z tyle dobrego; co matka moja czyniła za życia, przecież zapominam o tem na teraz, aby Cię błagać dla niej o miłosierdzie i przebaczenie.
Wysłuchaj mnie, proszę Cię, przez Tego, który raczył za nas wisieć na krzyżu. Wiem, że była miłosierną, że ze szczerego serca odpuszczała swym winowajcom; odpuść jej i Ty, Panie, czemkolwiek mogła Cię obrazić przez tyle lat, od Chrztu aż do śmierci swojej; przepuść jej Panie, błagam Cię; niech miłosierdzie Twoje przemoże nad sprawiedliwością, i nie wchodź w sąd ze służebnicą Twoją”.
Jakież więc musiał mieć wyobrażenie o wielkości i trwaniu mąk czyścowych, wymierzanych choćby za drobne tylko przewinienia, ten wielki i tak mądry Święty, kiedy tak gorąco i usilnie modli się za duszę swej matki, a to w dwanaście lat po jej śmierci — matki, którą Kościół Święty zaliczył między Świętych. Nie przestawaj na tem, żebyś się dla siebie tylko bał ognia czyścowego — ale niech cię te uwagi pobudzą też do litości i miłosierdzia względem tych, co się tam wypłacają sprawiedliwości Bożej. Tyle do tego masz pobudek. Wszak to cierpią, a cierpią okrutnie dusze sprawiedliwe i Bogu bardzo miłe, a zatem z tego jednego już względu godne są, abyś im niósł, jaką możesz, pomoc. Gdyby zbrodniarza jakiego, choć najgorszego i tobie zupełnie obcego, palono na stosie, litowałbyś się nad nim; a czyż podobna, abyś był nieczuły na cierpienia tych dusz rzeczywiście świętych, z któremi może tyle związków cię łączy. To twoi przyjaciele, krewni, może własny ojciec lub matka za zbytnią względem ciebie pobłażliwość, goreją w tych płomieniach, i odwołując się do twojej ku nim miłości, jęczą i płaczą: „Zmiłujcie się nademną, zmiłujcie się nademną, przynajmniej wy przyjaciele moi, boć mię Ręka Pańska dotknęła (Job. 19, 21.). Miejcież litość nademną i ratujcie mię”. Już to samo, że cierpią, daje duszom czyścowym prawo spodziewać się od ciebie pomocy, i byłoby to po prostu ze strony twojej rodzajem niesprawiedliwości i okrucieństwa odmówić im takowej.
Jaką zresztą mógłbyś mieć wymówkę? Czyż może ci tak trudno dać im pożądaną tę pomoc? Bynajmniej; bo czegóż potrzeba, aby im przynieść ulgę lub nawet wyswobodzić zupełnie? Wszak trochę jałmużny, nieco postu lub innego umartwienia, cokolwiek modlitwy, a nade wszystko parę Mszy Świętych, mogą skrócić ich męki i wprowadzić ich do posiadania chwały i szczęścia wiecznego. Cóż w tem tak trudnego? Rozważ to dobrze!
Św. Bernard opowiada w żywocie św. Malachiasza przykład, doskonale świadczący, co znaczy Msza Święta dla dusz czyścowych. Św. Malachiasz miał siostrę, która umarłszy, kilkakrotnie mu się pokazywała, prosząc go o modlitwy. Pierwszy raz działo się to w ten sposób, że śród nocy usłyszał św. Malachiasz jakiś głos, oznajmujący mu, że siostra jego stoi na dworze przed kościołem, i że od trzydziestu dni jeszcze nie jadła; zrozumiał natychmiast, jakiego to pokarmu łaknęła, bo kiedy począł rachować, przekonał się, że właśnie trzydzieści upłynęło dni, odkąd Mszy Św. za nią nie ofiarował. To też począwszy od następnego zaraz poranka jął na nowo odprawiać Msze Św. za duszę swej siostry, nie bez skutku, bo za kilka dni objawiła mu się siostra, ale jeszcze w czarnych szatach, stojąca niby we drzwiach kościoła, do którego wnijść nie mogła. Nie przestając jednak modlić się za nią, zobaczył ją inną razą w jaśniejszej już szacie i już w kościele, ale jeszcze daleko od ołtarza. Wreszcie wytrwałość jego odniosła skutek pożądany, bo trzeci raz pokazała mu się siostra z rozpromienioną twarzą, w szatach białych i w towarzystwie świętych, do których grona snać ją policzono.
Ucz się ztąd, co mogą modlitwy wiernych i postanów ratować wedle możności nieszczęśliwe dusze czyścowe. W twojem jest ręku skrócić dla niejednej z nich te tak nieznośne męki. Rozważ to dobrze!
Rozważ to dobrze! czyli MYŚLI ZBAWIENNE dla dobrych i złych, ks.Jackowski, Kraków 1895 r.
Redakcja / kontakt: redakcjalaudeturiesuschristus@gmail.com