Dla tych z Państwa, którzy nie mieli możliwości otrzymać papierowego wydania naszego informatora, publikujemy zawarte w nim teksty.
O tym, jak grzesznik ukrywa swoje grzechy (część 2).
Inni znowu trzymają się innych sposobów. I tak: Jeżeli grzech stał się widocznym i ktoś ich upomniał, to oni wynajdują zaraz rozmaite wymówki. I tak mówią jedni: prawda, że to zrobiłem, ale człowiek rozsądny nie będzie upatrywał w tym czynie czegoś złego, bo takie uczynki w moim stanie są rzeczą zwyczajną. Ten i ów rozprawia o rzeczach bezwstydnych, a kiedy im kto powie, że takie mowy są grzeszne, oni bezczelnie odpowiadają: O gdybym tylko tyle grzechów miał na swojem sumieniu, to umierałbym spokojnie, bo śmiać się i bawić, nie jest grzechem! Tam znowu słychać przekleństwa i bluźnierstwa, ale zagadnięci odpowiadają: nasze przekleństwa nie są grzechem, bo my te przekleństwa nie wymawiamy ze złości i tak naprawdę, ale tylko ze zwyczaju i dla postrachu, aby nas dzieci i słudzy słuchały. Gdzie indziej znowu kłamią i oszukują, ale nie widzą w tem żadnego grzechu, bo mówią: my uciekamy się do tego środka tylko dlatego, aby w domu zachować święty spokój. Inny znieważa, kłóci się, zaprzysięga zemstę, ale i on nie popełnia według swojego mniemania grzechu, bo to inni pobudzili go do tego. Znajdzie się nawet niejeden rozpustnik, niejeden pijanica, którzy zaprzeczają temu jakoby rozpusta, albo pijaństwo było grzechem. Są wreszcie i tacy, którzy nawet grzech do godności cnoty wyśrubować potrafią. Gniew i zemsta będzie u nich tylko gorliwością, sknerstwo, potrzebną oszczędnością, kłamstwo żartem i zabawką, a rozpusta cnotą towarzyską i potrzebą natury.
Jeżeli już ludzie nie mogą sam uczynek jako uczynek niewinny przedstawić to zwalają zwykle winę na kogoś innego. Tu powtarza się to samo, co się dzieje pomiędzy dziećmi.
Kiedy stłukły n. p. szybę, matka się pyta: kto stłukł szybę? Na to pytanie odpowiada każde zapytane w te słowa: To nie ja, to tamten stłukł, a tamten składa winę na pierwszego i matka nie łatwo dowie się o prawdzie. Nie dziwujmy się temu uniewinnianiu i składaniu winy na innych. Tego sposobu składania winy na drugiego nauczyli się ludzie od swoich pierwszych rodziców: Adama i Ewy. Kiedy po grzechu zawołał Bóg na Adama: „gdzie jesteś, co zrobiłeś?” On zaraz złożył winę na Ewę, a kiedy i tę zapytał Pan Bóg: „Dlaczegoś jadła owoc i dałaś resztę Adamowi”, to ona odpowiedziała: „Wąż mnie do tego namówił”. Otóż tak samo dzieje się i dzisiaj pomiędzy grzesznikami. Zaraz ma każdy na pogotowiu wymówki: To ten niegodziwiec namówił mnie do tego, to ta zła kobieta pobudziła mnie, żem się zapomniał. Kiedy zaś grzesznik nie może wynaleźć ani takiego człowieka, ani nawet zwierzęcia, na któregoby mógł zwalić całą winę, wtedy winowajcą staje się ów wąż, który uwiódł Ewę. Ja tam nie myślę bronić szatana, bo w samej rzeczy krąży on około każdego człowieka, aby go mógł do grzechu skusić, ale nie godzi się całą winę na szatana składać, bo on przecież tylko namawia i kusi, ale nie może ciebie do grzechu zmusić. Dlatego człowiecze nie składaj winę na drugich, ale raczej mów za Dawidem: „Ja sam jestem tym, który zgrzeszył”. Tak jest! Nie kto inny, ale ty sam byłeś przyczyną grzechów i gdyby nie było twego zezwolenia na grzech, to szatan z piekła nie zmusiłby ciebie do grzechu.
Niestety! Są nawet tacy, którzy nie tylko przed światem chcą uchodzić za lepszych, niż na to zasługują, ale nawet na spowiedzi jedni zatajają grzechy, a drudzy znowu albo zmniejszają swoją winę albo upiększają swoje grzechy, a to dlatego, aby i tam przy spowiedzi nie ukazali się tak złymi, jak są rzeczywiście. Człowiecze! Ty chyba nie rozumiesz, kim jest Bóg? Ludzi możesz wprawdzie oszukać. W ich oczach możesz nawet za najuczciwszego człowieka uchodzić, ale nie znajdziesz płaszczyka, abyś się przed okiem Boskiem mógł ukryć. Bóg wie jakim jesteś, bo zna nawet twoje najskrytsze myśli. Bóg cierpi do czasu twoją obłudę, że oszukujesz świat swoją udaną cnotą, ale kiedyś Bóg zedrze z ciebie tę maskę i wtedy wszyscy zobaczą twoją bezbożność. Dzisiaj ten i ów narzeka, że go Bóg nieszczęściem dotknął i jakoby był samą niewinnością pyta się jeszcze Boga: „O Boże, czem zawiniłem, żeś na mnie takie nieszczęście spuścił?” Jeżeli z taką mową do mnie się zwracasz, to ci muszę powiedzieć, że ja nie wiem, czem zawiniłeś, ale kiedyś pokaże ci Bóg jaka była twoja wina i wtedy poznasz, że jeszcze na większe krzyże zasłużyłeś.
Dlatego nie czekajmy na to ogólne zawstydzenie, ale zaraz dzisiaj bijąc się w piersi wyznajmy przed Bogiem czem jesteśmy. Jeżeli Najśw. Marya będąc niewinną ukazała się przed ludźmi jako grzesznica, to my winni nie udawajmy przed ludźmi przynajmniej niewinnych, a przed Bogiem ukazujmy się zawsze takimi jakimi jesteśmy. Szczególnie na spowiedzi nie pokrywajmy naszych brudów, ale wyznawajmy je zawsze szczerze bez zatajenia i bez upiększenia; i mówmy: Tak jest, o Boże! Jestem grzesznikiem. Nie jestem godzien zwać się Twojem dzieckiem, ale mimo tego uciekam się do Ciebie i proszę Cię przez zasługi Twojej najpokorniejszej Matki, udziel mi potrzebnych łez, abym się mógł obmyć z moich grzechów i abym mógł potem zawsze służyć Tobie i Najświętszej Twojej Matce czystem sercem i czystą duszą. Amen.
Ks. Michał Kuźniarski „Kazania na wszystkie niedziele w roku” 1897 r.
Redakcja / kontakt: redakcjalaudeturiesuschristus@gmail.com