Synowie światłości
Niedziela dzisiejsza ma tę samą myśl przewodnią, co poprzednia. Synowie światłości stoją znów naprzeciwko synów tego świata. Nastrój śpiewów mszalnych jest bardziej radosny i ufny niż zazwyczaj.
Charakter mszy. Tak pod względem formalnym jak i myślowym dzisiejsza msza łączy się z poprzednią. Już psalmy introitu (46 – 47) wskazują na ten związek. Oba czytania Pisma św. są do siebie dostosowane. Uderza przeciwstawienie dwóch królestw: człowiek cielesny wobec człowieka duchowego, synowie tego świata wobec synów światłości. W ewangelii przedstawiony jest z całą swą przebiegłością człowiek cielesny, ukazany tu jako przykład odrażający. Również antyfona na ofiarowanie przeciwstawia lud ukorzony – „oczom pysznych”. Śpiewy są pełne ufności, a nawet radości, modlitwy zaś zaś o treści pozytywnej.
Rozważania niedzielne.
(A) Śpiewy. Zważmy, jak śpiewy mszalne nabierają życia i zrozumiałości wtedy, gdy są wykonywane w związku z towarzyszącą im czynnością. Skoro zabrzmi introit, kapłan w świątecznym ornacie, otoczony akolitami, idzie przez kościół dążąc do ołtarza; kapłan jest tu symbolem „Wielkiego Brata”, który wchodzi„do miasta Boga naszego” (Kościół) „na świętej górze Jego” (ołtarz) i pozwala nam „przyjąć miłosierdzie” (łaska ofiary). Jakże potężna jest tu wymowa dzisiejszego introitu, który zazwyczaj zawiera kilka niezupełnie zrozumiałych wierszy! Dwa następujące teraz śpiewy różnią się od siebie: graduał – to modlitwa błagalna, prośbą pełna ufności (psalm 30 był modlitwą Chrystusa konającego na krzyżu); w symbolice swej pozbawiony radości, przepojony błaganiem, jest echem epistoły. Śpiew Alleluja natomiast głosi „wielkiego Pana”, podczas gdy diakon kroczy procesjonalnie do pulpitu, aby tam odśpiewać ewangelię; wraz z księgą Ewangelii jest on symbolem pojawiającego się Chrystusa; to ułatwia nam lepsze zrozumienie śpiewu Alleluja. Wreszcie na Komunię św. idą długie szeregi wiernych do Stołu Pańskiego, podczas gdy chór śpiewa psalm 33, który w starożytnym Kościele śpiewano podczas Komunii św., a wszyscy wierni po każdym wierszu powtarzają antyfonę: „Skosztujcie, a obaczcie, iż słodki jest Pan”. Antyfona ta, śpiewana przez wiernych 10 do 15 razy, robi głębokie wrażenie.
(B) Złoty most. Liturgia Zielonych Świątkach podaje do rozważania trzy wielkie tematy: Pierwszy z nich – to łaska chrztu św. Jesteśmy ludźmi ochrzczonymi i musimy nawiązywać do łaski chrztu św. Każda niedziela to dzień chrztu św., to miniatura Wielkanocy. Drugi temat, który Kościół rozważa w ostatnich niedzielach po Zielonych Świątkach – to przygotowanie się na powtórne przyjście Pana. Trzeci zaś temat przypada na środkowe niedziele po Zielonych Świątkach. Możemy go nazwać krótko tematem poruszającym walkę dwóch światów. Jesteśmy już przeniesieni do królestwa Bożego, lecz wciąż jeszcze otoczeni królestwem tego świata. W duszy również działa przez skażoną naturę naszą smutne dziedzictwo Adama; dopóki więc żyjemy, wahamy się między tymi dwoma królestwami.
W tych trzech tematach odtworzyła liturgia prawie całe życie chrześcijańskie. Taki właśnie jest chrześcijanin w rzeczywistości. Na chrzcie św. otrzymał bezcenny skarb, który w niewielu słowach ukazuje nam dzisiejsza epistoła: jesteśmy dziećmi Bożymi, Boga możemy nazwać Ojcem, Duch Święty czyni z nas świątynię swoją, jesteśmy dziedzictwem i braćmi Jezusa Chrystusa. Ale po przyjęciu chrztu św. nie wchodzimy do krainy lenistwa, w której moglibyśmy żyć bez trudu i troski. Nie, Kościół bowiem uczy, że praca nad uświęceniem naszej duszy to trud wielki, to bój twardy. Dlatego tak ważną jest rzeczą poznanie siebie i swoich złych skłonności. Kościół, matka nasza, jest nam tu wodzem, który nas uczy walczyć, jest jednocześnie silną twierdzą i tarczą w zmaganiach z ułomną naturą naszą. Msza niedzielna jest siłą, która w tej życiowej walce przychodzi nam z pomocą, uwalnia duszę usidloną przez wroga, dodaje odwagi i wytrzymałości w boju. W jaki sposób czyni to Msza święta? We wstępnej części swojej dodaje nam przez słowo Boże odwagi do boju, a siłę Bożą otrzymujemy w wyższym jeszcze stopniu w Ofierze świętej. Jesteśmy słabymi istotami i sami nie moglibyśmy podjąć walki, ale w Ofierze kto inny za nas walczy: mocniejszy (Chrystus) zwycięża mocarza (szatana). Oto znaczenie ofiary Mszy świętej: łączymy się z Chrystusem – zwycięzcą; Jego zwycięstwo staje się naszym zwycięstwem, a nagroda zwycięstwa, którą On otrzymał, jest i naszą nagrodą. Oto cudowna siła, która czyni nas niezwyciężonymi.
W ten sposób dochodzimy do duchowej dojrzałości i możemy przyłączyć się do orszaku niebieskiego Zwycięzcy i Króla, Jezusa Chrystusa. Właśnie w ciągu ostatnich niedziel po Zielonych Świątkach każe nam Kościół wyglądać z utęsknieniem końca. Oto złoty pomost rozpięty nad życiem naszym.
W tej walce natury wyższej z naturą niższą wspomagają nas dwie siły, które powinny się ze sobą najściślej zjednoczyć: łaska Boża i wola ludzka. Bez udziału obydwu czynników nic nie dochodzi do skutku. Na pierwszym miejscu stoi łaska, na drugim – wola. Typowym przykładem takiego współdziałania łaski i woli jest owa święta chwila, w której prawdziwe Dziecię Boże – Jezus Chrystus – miało przyjść na ziemię: Anioł Pański wyrzekł słowo „Zdrowaś” (Ave) oznaczające łaskę; Matka Boża wyraziła zgodę słowami: „Niech się stanie” (Fiat), a w tym ujawniła się wola.
Widzimy, że łaska, jako mocniejsza, stoi na pierwszym miejscu. Ważny to moment w pobożności liturgicznej. Dajmy łasce pierwszeństwo, pozwólmy jej działać; nie stawiajmy woli na miejscu naczelnym. Prowadzona przez łaskę i kierowana nią wola może dokonać wielkich rzeczy. Co może zdziałać wola, gdy staje na usługach rzeczy złych i przyrodzonych, pokazuje nam Zbawiciel w dzisiejszej ewangelii. Czegóż to nie potrafią dokonać ludzie, gdy owładnie nimi namiętność, gdy się oddają sportowi lub uganiają się za przyjemnościami! Zdolni są wówczas istotnie postawić wieżę Babel sięgającą nieba … Niesamowicie wielka jest moc woli ludzkiej. W ewangelii skarży się Zbawiciel, że synowie tego świata lepiej wykorzystują wolę i skuteczniej nią się posługują niż synowie światłości. I to jest druga zasada naszej pobożności: potrzebujemy mocnej woli, bo łaska sama nic nie zdziała.
Każda Msza św. to jakby zaślubiny woli z łaską dokonywane w podwójny sposób: we wstępnej części Mszy św. przedkładamy Bogu słowo nasze, a w zamian za to otrzymujemy słowo Boga; w ofiarowaniu składamy na ołtarzu wolę naszą, aby ją w samej ofierze użyźniła łaska, po czym obie, łaska i wola, łączą się w Komunii św. i przynoszą owoc ofiary. Z łaską Bożą i naszą ludzką wolą przetrwamy szczęśliwie bój naszego życia.
(C) Przypowieść o nieuczciwym włodarzu nastręcza trudności wielu wiernym. Mówi ona o zamożnym człowieku, który posiada liczne dobra i włości. Sam przebywa w mieście, a zarząd swych majętności powierza urzędnikom. Ponieważ właściciel niewiele się troszczy o zarządzanie swymi dobrami, zdarza się więc, że niejeden włodarz nieuczciwie i niesumiennie spełnia swe obowiązki, a nawet sprzeniewierza pieniądze i dobra. Tak było i z naszym włodarzem. Prawda jednak wyszła na jaw, a właściciel usunął z posady niesumiennego włodarza. Teraz jest on pozbawiony zajęcia i środków do życia. Cóż czyni? Jest przebiegły, chociaż niesumienny. Dopóki jeszcze zajmuje swoje stanowisko, zwołuje dzierżawców swego pana. Czynszu dzierżawnego nie uiszczano wówczas w pieniądzach, lecz w produktach z części zebranego plonu. Zapytuje więc pierwszego dzierżawcę: Jaki czynsz musisz płacić? Ten odpowiada: Sto barył oliwy. A włodarz mówi doń: Weź zapis twój, a zamiast 100 napisz 50. Pojmujemy, że dzierżawca nie zastanawiał się ani chwili, by to wykonać – w tym roku, a może i w następnych latach uiszczać będzie czynsz o połowę mniejszy. Podobnie postąpił włodarz ze wszystkimi dzierżawcami. Czemu tak uczynił? Chciał ich sobie zjednać. Mniemał, że w zamian za usługę ludzie ci przyjmą go i wesprą później, gdy zostanie bez środków do życia.
Na tym urywa się przypowieść. Zbawiciel podaje nam teraz naukę i zastanowienie. Chwali przewrotnego włodarza, ponieważ roztropnie postąpił. Jak może Zbawiciel chwalić takiego oszusta i fałszerza? Powinien by go przecież zganić … Otóż Zbawiciel wcale nie pochwala oszustwa włodarza i żadną miarą nie stawia nam za przykład; święty i bezgrzeszny Syn Boży nie może tego uczynić. Cóż więc pochwala? Pochwala roztropność i zaradność, które wykazał ten człowiek w trosce o swój byt doczesny. Tę roztropność stawia nam, dzieciom Bożym, za wzór. Mówi tak: „Synowie tego świata (włodarz jest jednym z nich) roztropniejsi są wśród podobnych sobie, niż synowie światłości” (a tymi jesteśmy my, chrześcijanie).
Czy trzeba przytaczać przykłady na potwierdzenie słuszności tych słów Pańskich? Przypatrzmy się człowiekowi interesu, jak on się trudzi, byle coś zarobić; nie ma dla niego drogi, którą uważałby za zbyt uciążliwą; dzień i noc pracuje i wysila się, by dojść do pieniędzy. Jakież ofiary synowie tego świata gotowi są ponieść dla zarobku! Przypatrzmy się sportowcom: na jakie narażają się trudy, by się np. wspiąć na górę lub zdobywać zwycięstwo w biegu, pływaniu, piłce nożnej czy w Bóg wie jakim jeszcze innym sporcie! A ileż ofiar ponoszą ludzie dla zabawy! Wiele osób potrafi przetańczyć noc całą! Tak wygląda roztropność synów tego świata. Ileż to sił ludzkich marnuje się i zużywa na owe bezcelowe rzeczy.
Przypatrzmy się teraz roztropności synów Bożych. Wiemy, że ofiara Mszy św. ma w sobie wartości nieskończone; wiemy, że utrapienia czasu niniejszego nie stoją w żadnym stosunku do radości w niebie; wiemy, że w nagrodę za naśladowanie Zbawiciela i zaparcie się siebie „otrzymamy zapłatę stokrotną i życie wieczne”. Wszystko to wiemy. A jakiż jest zapał, z którym staramy się zdobyć te skarby? Jakże jesteśmy niedbali, gdy chodzi o nasze zbawienie wieczne! Czy za przykładem nieuczciwego włodarza zdobywamy sobie przyjaciół przez dobre wykorzystanie mamony niesprawiedliwości? Nie. Chcielibyśmy cieszyć się dobrami i przyjemnościami tego świata, a jednak nie utracić nieba. I tak wahamy się między królestwem Bożym a królestwem tego świata. Zbawiciel po stokroć ma słuszność: synowie tego świata roztropniejsi są wśród podobnych sobie, niż synowie światłości.
Przypuśćmy, że na bramach kościołów naszych umieszczono napis, który głosi: Kto w niedzielę przyjdzie na Mszę św., otrzyma 500 zł, a kto przystąpi do Komunii św., otrzyma drugie tyle. Jaki miałoby to skutek? Sądzę, że kościoły byłyby przepełnione, a kapłani nie mogliby nadążyć z rozdawaniem Komunii świętej. A przecież czymże są pieniądze, nawet złote, wobec niepojętych skarbów duchowych, które zapewnia Msza i Komunia św.! A ludzie tak mało o nie dbają! Czego więc pragnie nauczyć nas Chrystus przez to podobieństwo? Oto tego, że my, synowie Boży, mamy do naszego wiecznego celu z równym dążyć zapałem, równą roztropnością i wytrwałością, z jakimi synowie tego świata zabiegają o szczęśliwość ziemską i o dobra doczesne.
Czegóż jeszcze możemy się nauczyć z tej przypowieści? Tego, że drzemią w nas przeogromne siły, które powinniśmy oddać na usługi wiary naszej. Wola ludzka posiada ogromne możliwości, jeżeli jest odpowiednio napięta. Wolę, dobro bezcenne, mamy oddać w służbę Chrystusowi, ale nie wolę połowiczną i chwiejną, tylko wolę mocną, zdolną gwiazdy z nieba ściągnąć. Synowie świata mogliby nas pod tym względem zawstydzić. Gdy oglądamy wielkie budowle, np. piramidy czy też wieżę Eiffla, albo cuda techniki, musimy powiedzieć, że zdziałała to wola ludzka. My również mamy wznosić wieżę doskonałości; w tym celu musimy naszą ludzką wolę zanieść w ofierze Bogu.
Przeczytaj rozważania do Mszy Świętej.
Tekst jest fragmentem pracy Piusa Parcha, zatytułowanej „Rok Liturgiczny” (Poznań 1956, tom 3, str. 74, 76-80).