Słudzy grzechu a słudzy Boga
W ubiegłe niedziele chętnie uwydatnialiśmy myśl przewodnią lub obraz, dzięki którym mogliśmy krótko ująć charakter poszczególnych niedziel. Widzieliśmy więc Chrystusa jako dobrego gospodarza (2 niedziela), dobrego pasterza (3 niedziela), dobrego rybaka (4 niedziela), piąta była poświęcona miłości bliźniego, a szóstej daliśmy tytuł: chrzest i Eucharystia. Obecnie rozpoczyna się szereg niedziel przedstawiających nam przeciwieństwo. Widzimy w nich dwa obrazy: tu królestwo Boże, tam królestwo świata; tu chrześcijanin dobry, tam chrześcijanin zły. Ów podział na dwie części, występujący w ciągu tych niedziel, przejawia się w różnych obrazach i podobieństwach.
Rozważania niedzielne.
(A) Dwie drogi. Czego nas uczy dzisiejsza niedziela? Krótko mówiąc, pragnie nas nauczyć odróżniania pozornego chrześcijaństwa od prawdziwego. Mówi nam, czym jest prawdziwe, a czym pozorne chrześcijaństwo. Teksty mszalne z dzisiejszej niedzieli pokazują to w dwojaki sposób: najpierw w epistole, a potem w ewangelii. Epistoła ukazuje nam niewolnika grzechu w przeciwstawieniu do sługi Bożego, ewangelia zaś – chrześcijanina z imienia w przeciwstawieniu do chrześcijanina czynu.
(1) a. Niewolnik grzechu. Św. Paweł przypomina chrześcijanom nawróconym z pogaństwa ich przeszłość: byli niewolnikami pana, który ich uciemiężał i ciągnął bezwolnych do fałszywych bożków; panem tym był grzech. W służbę tego tyrana musieli oni oddać członki swoje, siły ciała i duszy swojej. Św. Jan opisuje w Apokalipsie tego tyrana pod postacią nierządnicy – miasta Babilonu: „I ujrzałem niewiastę siedzącą na purpurowej bestii, pełnej imion bluźnierczych … A niewiasta przyodziana była w purpurę i karmazyn i przyozdobiona złotem, drogimi kamieniami i perłami. Złoty puchar miała w ręce, napełniony obrzydliwością i plugastwem wszeteczeństwa swego” (Apok 17, 3-4). Tej okropnej nierządnicy podlega każdy grzesznik. Sam Zbawiciel powiedział” :”Kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu”. Św. Paweł pyta chrześcijan nawróconych z pogaństwa: jaki owoc przyniosło wówczas drzewo waszego życia? I sam daje odpowiedź: grzechy, występki, słowem – rzeczy, których się teraz wstydzicie. A ich koniec? Końcem ich jest śmierć, śmierć wieczna.
(b) Sługa Boży. Z kolei zajmuje się św. Paweł nowym życiem chrześcijan nawróconych z pogaństwa mówiąc do nich: Zerwaliście pęta niewoli grzechowej; dawnemu panu wypowiedzieliście służbę, a staliście się sługami innego Pana, którym jest Chrystus, czyli Bóg; jak poprzednio oddawaliście wszystkie siły na usługi grzechu, tak teraz na służbę Bożą macie poświęcić duszę, umysł i ciało. Teraz jesteście niewolnikami Boga, a zatem stanowicie Jego własność; niewolnik nie ma własnej woli, ale w zupełności należy do swego pana. Oto prawdziwe życie chrześcijańskie. Św. Paweł chętnie w listach swoich nazywa się niewolnikiem Chrystusowy. A Matka Boża w najświętszej godzinie swego życia mówi o sobie jako o służebnicy Pańskiej. Również Zbawiciela nazywali Prorocy chętnie sługą Boga. Stąd to korzeniem życia chrześcijańskiego jest oddanie się na służbę Bogu, czyli całkowite i dokładne wypełnienie Jego woli. A św. Paweł pyta dalej: Jakie są owoce tego drzewa (nowego chrześcijańskiego życia)? I może dać radosną odpowiedź: owocami tymi są cnoty i życie święte; a końcem nie jest śmierć, ale życie wieczne. W taki więc sposób nauczył nas św. Paweł nie tylko odróżniać prawdziwe chrześcijaństwo od pozornego, ale pobudził nasz zapał i zachęcił do prawdziwego życia chrześcijańskiego.
2. Łatwo jest odróżnić sługę Boga od niewolnika grzechu. Kto służy grzechowi, powinien sobie uczciwie powiedzieć, że nie jest prawdziwym chrześcijaninem. Ale dużo trudniej jest odróżnić chrześcijanina z imienia od chrześcijanina z czynu. Szatan jest nad wyraz przebiegły: niechętnie przychodzi do nas w odstraszającej postaci diabelskiej, ale ukazuje się raczej jako anioł światłości. Niechętnie zbliża się jako drapieżny wilk, lecz raczej jako wilk w owczej skórze. Na to właśnie chce nam oczy otworzyć Kościół matka nasza, i ostrzec nas. O tym właśnie mówi dzisiejsza ewangelia.
(a) Któż nie doświadczył na sobie samym, jakich szatan umie używać podstępów? Nie ciągnie on ludzi od razu i otwarcie do grzechu, ale przywabia ich do siebie pod pozorem dobra. Obok każdej prawdziwej cnoty umie on postawić cnotę pozorną, która w rzeczywistości jest niegodziwą namiętnością. Skąpcowi potrafi wmówić, że czyn jego nie jest skąpstwem, lecz oszczędnością i uzasadnioną troską o przyszłość. Mściwemu szepcze do ucha: to nie zemsta, lecz sprawiedliwość, której powinieneś żądać. A jak szatan umie oszukać ludzi w dziedzinie zmysłowości, pożądliwości oczu i ciała – to wszystkim dobrze wiadome. Szatan jest obłudnikiem i kłamcą od początku swego istnienia. Pierwszych rodziców uwiódł on pozorem dobra. Musimy mieć się na baczności przed jego podstępami. Jak długo zbliża się z otwartą przyłbicą, można go poznać i przeciwstawić mu się. I dlatego dzisiaj ostrzega nas Kościół przed wilkiem w owczej skórze.
(b) Zbawiciel wskazuje również sposoby, za pomocą których można odróżnić prawdziwe chrześcijaństwo od pozornego. Mówi o tym obrazowo, i bezpośrednio. Obrazowo: Chrześcijanin podobny jest do drzewa; owoce wskazują, czy drzewo coś warte, czy też nie. Są drzewa pokryte zielonymi liśćmi, wiosną obsypane bujnym kwieciem, ale są one bez wartości, bo nie rodzą owoców. Zbawiciel mówi: „Po ich owocach poznacie ich”. Chrześcijaństwa nie dowodzi się liśćmi pięknych słów ani kwiatami pobożnych uczuć, ale wyłącznie owocami czynów i życia. Nie ten, który w kościele woła do Boga: Panie, Panie! – to znaczy nie ten, który się wiele modli, jest już tym samym prawdziwym chrześcijaninem. Musi on w życiu swoim wykazać się miłością bliźniego, cierpliwością, sumiennością w wypełnianiu obowiązków, poddaniem w cierpieniu i utrapieniu. To są właśnie owoce, po których można poznać prawdziwego chrześcijanina. Nie w słowie, ale w czynie ukazuje się prawdziwy chrześcijanin. To samo wypowiada Zbawiciel bez żadnego obrazu, po prostu i krótko: :Nie każdy, który mi mówi: Panie, Panie – wejdzie do królestwa niebieskiego. Ale kto wypełnia wolę Ojca mego, który jest w niebiesiech”. To właśnie jest oznaką prawdziwego chrześcijanina: wypełnianie woli bożej.
(B) Dwa obrazy. Dzisiejsza niedziela ukazuje nam dwa przeciwstawne obrazy: jeden pokoju, a drugi wojny.
(a) Pierwszy – to obraz wojny. Barwnie maluje go książeczka Ćwiczeń św. Ignacego: Widzimy babilońską równinę; na tronie z ognia i dymu siedzi król tego świata, Lucyfer. Gromadzi zastępy swoich żołnierzy i wydaje im rozkazy. Posyła ich do każdego kraju i każdego miasta, aby ludzi zwodzić; mają oni zastawiać pułapki i zarzucać sieci, by wielu zgarnąć pod jego panowanie. Wskazuje im drogę i sposób, jak ludzi chwytać: najpierw przez pożądanie dóbr ziemskich, potem przez dążenie do próżnej chwały światowej – co doprowadzi ich do nieokiełznanej pychy. Widzimy, jak najemnicy Lucyfera wychodzą, by z gorliwością spełnić swe zadanie. Zapytajmy, jaką otrzymują zapłatę, a z przerażeniem dowiemy się, że nagrodą ich jest śmierć – śmierć wieczna.
Widzimy jednak inne jeszcze zebranie wojowników, a mianowicie na równinie jerozolimskiej. Tam również wzniesiony jest tron, a na nim zasiada Jezus Chrystus-Król: „Wszystkie narody klaskajcie rękoma … albowiem Pan, wysoki, straszny; król nade wszystką ziemią!” (introit). On również zaciąga żołnierzy do służby swojej. Wysyła ich do wszystkich miast i do każdego domu. On również podaje sposób, jak przywieść ludzi pod Jego panowanie: należy ich nakłonić do wzgardzenia światem, do przyjmowania cierpień i krzyżów, wreszcie do pokory. A co jest wynagrodzeniem żołnierzy Chrystusa? Jest nim żywot wieczny.
Czy Kościół pozostawia nam możność wyboru między tymi obozami? Bynajmniej, myśmy już wyboru dokonali! Na chrzcie św. opowiedzieliśmy się już przeciwko służbie u Lucyfera, bo gdy kapłan pytał nas: Czy odrzekasz się ducha złego? – odpowiedzieliśmy: Odrzekam. Całym sercem przyznajemy się do prawdziwego naszego Króla, Chrystusa. Kościół pragnął tylko roztoczyć przed nami ten obraz, byśmy wdzięcznym sercem wspomnieli o naszym odkupieniu z jarzma niewoli. Niedziela jest dniem wielkanocnym, dniem chrztu św.! Odnawiajmy przyrzeczenia, złożone na chrzcie św. Nie bądźmy zdrajcami lub dezerterami, stojącymi częściowo po tej, a częściowo po tamtej stronie. Stańmy dziś znowu całym sercem pod sztandarem naszego niebieskiego Wodza!
(b) Przed nami roztacza się widok pełen pokoju. Wchodzimy do pięknie utrzymanego ogrodu, gdzie rośnie niezliczone mnóstwo drzew owocowych. Ogrodnik ze swoimi pomocnikami pracuje tam niestrudzenia. Przez ogród przepływa strumień dostarczający drzewom wilgoci. Słońce sieje łagodne i ciepłe promienie, w których dojrzewają rumiane jabłka. Gospodarz ogrodu spotyka się z ogrodnikiem. Stają pod drzewem obficie uliścionym, ale nie przynoszącym owocu. Gospodarz potrząsa krytycznie głową i mówi: „Oto przez trzy lata przychodzę i szukam owocu na tym drzewie … a nie znajduję. Wytnij je więc, po cóż jeszcze ziemię zajmuje? A odpowiadając rzekł mu: Panie, zostaw je i na ten rok, aż je okopię i obłożę nawozem, czy też nie wydałoby owocu, a jeśli nie, wytniesz je później” (Łk 13, 7-9). Gospodarz daje się namówić. Idą dalej, oglądają drzewa obciążone pięknym owocem i serce ich raduje się z tego.
Czy rozumiemy drugi obraz? W pierwszym mieliśmy wybór między Chrystusem a szatanem; w drugim wkraczamy do Bożego ogrodu, Kościoła świętego; każdy chrześcijanin – to drzewo, a ogrodnik – to Chrystus, który drzewa sadzi, zasila, podwiązuje i podpiera. Z rany boku Chrystusowego wytrysnął na krzyżu strumień i przepływa w sakramentach przez ogród Kościoła; słońcem jest Duch Święty, który sprawia, że owoc dojrzewa. Gospodarzem jest Bóg. Gospodarz z ogrodnikiem obchodzą rzędy drzew; teraz w czasie Mszy św. przechodzi Bóg i Chrystus przez ogród naszej duszy. Przeglądają drzewa. Nie sądzą po pięknych koronach czy obfitych liściach, ale po owocach dobrych uczynków. Stoją teraz przed drzewem, którym właśnie jestem ja. Ach, mam wprawdzie liście, ale owocu mało albo wcale. Gospodarz patrzy poważnie, ale Chrystus prosi za mną – ponownie w dzisiejszej Ofierze wskazując na swój krzyż …
Przeczytaj rozważania do Mszy Świętej.
Rozważania są fragmentem pracy Piusa Parcha, zatytułowanej „Rok Liturgiczny” (Poznań 1956, tom 2, str. 67-74).