EWANGELJA
zapisana u św. Mateusza w rozdz. IX. w. 18.-31.
W on czas, gdy Jezus mówił do rzeszy, oto książę jedno przystąpiło i kłaniało mu się, mówiąc: Panie, córka moja dopiero skonała; ale pójdź, włóż na nią rękę Twoją, a żyć będzie. A wstawszy Jezus szedł za nim, i uczniowie jego. A oto niewiasta, która krwotok przez dwanaście lat cierpiała, przystąpiła z tyłu, i dotknęła się kraj szaty jego. Bo mówiła sama w sobie: bym się tylko dotknęła szaty jego, będę zdrowa. A Jezus obróciwszy się i ujrzawszy ją, rzekł: Ufaj córko, wiara twoja ciebie uzdrowiła. I uzdrowiona jest niewiasta od onej godziny. A gdy przyszedł Jezus w dom książęcia, i ujrzał płaczki i lud zgiełk czyniący, mówił: Odstąpcie, albowiem nie umarła dzieweczka, ale śpi. I śmiali się z niego. A gdy wy gnano rzeszę, wszedł i ujął rękę jej, i powstała dzieweczka. I rozeszła się ta sława po wszystkiej onej ziemi.
OBJAŚNIENIA.
(1) Te dwa cuda, o których mówi dzisiejsza Ewangelja, obszerniej nieco i z dodaniem różnych szczegółów opowiada też św. Marek i św. Łukasz. Od nich dowiadujemy się, że ów książę, szukający u Pana Jezusa pomocy w smutku, nazywał się Jair i był głównym przełożonym synagogi w Kafarnaum; córeczka jego była jedynaczką i miała dwanaście lat. Niewiasta zaś, którą P. Jezus uzdrowił, była bogatą Chananejką, pochodzącą z Cezarei Filipowej. Niewiasta ta przez dwanaście lat radziła się przeróżnych lekarzy i wielkie na nich wydała pieniądze. Zrozumiejże więc, że i książęta i bogaci, a nie sami tylko ludzie biednego stanu cierpią ciężkie dolegliwości, a P. Jezus ich bynajmniej nie opuszcza, chociaż bardziej kocha ubogich i maluczkich. I księcia onego i Chananejkę jednak dopiero potrzeba przywiodła do P. Jezusa: i znów sprawdziło się przysłowie: „kiedy trwoga, to do Boga”, abyś i ty wśród różnych dolegliwości i smutków życia niniejszego nie mniemał, że Pan Bóg cię opuścił i o tobie zapomniał, ale abyś korzystał z nich, żeby tem szczerzej garnąć się do Boga, im więcej zawodzi cię świat i ziemia.
(2) Jair ów, mieszkając w Kafarnaum, z bliska patrzał na cuda i cały tryb życia P. Jezusa, lepiej więc niż inni panowie i faryzeusze wiedział, co sądzić o Nim, i chociaż nie był jeszcze przekonany, że On jest obiecanym Mesjaszem i Synem Bożym, przecież nie wątpił, że jest od Boga posłanym prorokiem, potężnym w uczynku i mowie przed Bogiem i wszystkim ludem. Przy pierwszej więc, jaka mu się nadarza sposobności, wiara i ufność jego się ożywia, a sposobnością tą jest ciężki smutek rodzinny, choroba i śmierć jedynaczki. Pełen wiary w cudowną moc P. Jezusa i ufności w dobroć i łaskawość Jego, kiedy wszystkie środki ludzkie wyczerpały się i zawiodły, idzie do P, Jezusa, przypada do stóp jego świętych z wielkim uszanowaniem, opowiada mu o smutku swoim tak, jak tylko ojciec zagrożony utratą jedynego, ukochanego dziecka swego wypowiedzieć umie i kończy serdeczną, usilną i zarazem pokorną prośbą: pójdź, włóż na nią rękę twoją, a żyć będzie. Na taką prośbę P. Jezus od razu wstawszy szedł za nim i uczniowie Jego. Czyż tylko w owych czasach i tylko ten jeden ojciec był zagrożony utratą dziecka, umiłowanego nad wszystkie skarby świata? Czyż w naszych czasach mało jest takich, co usiłują wyprosić u P. Jezusa życie dla swoich najdroższych? I niejeden w smutku swoim pyta: czemuż tego jednego P. Jezus poratował i pocieszył, a setki i tysiące innych, a między innymi i mnie nie wysłuchał? Wszak Jego nic by to nie kosztowało, bo gdyby tylko zechciał, stałoby się według woli Jego. Podobne pytanie zadano P. Jezusowi w Nazarecie, gdzie żadnego nie uczynił cudu: Jako wiele rzeczy słyszeliśmy uczynionych w Kafarnaum, uczyń i tu w ojczyźnie Twojej. P. Jezus, odpowiadając na ten zarzut powołał się na przykład Eljasza, który z wielu wdów potrzebujących jedną tylko poratował w Sarepcie Sydońskiej, i na Elizeusza, który z pośród wielu trędowatych uzdrowił tylko Naamana Syryjczyka. Dlaczego P. Jezus jednych wysłuchuje, tego my nie wiemy, bo On nam tego nie objawił, ale wiemy, że cokolwiek P. Jezus daje albo odmawia, to zawsze z dobrego serca i dla dobra naszego daje lub odmawia; umiejmyż tedy korzystać jak z jednego, tak też z drugiego.
(3) Już cieszy się Jair i uwielbia dobroć P. Jezusa, że od razu spieszy do jego córeczki, a oto niewiasta niespodzianie i dla niego bardzo niepożądanie, wstrzymuje cały pochód. Niewiasta ta z daleka przybyła. Od dwunastu lat cierpi dolegliwą chorobę, do której nawet przyznać się wstydzi. Lekarzy radziła się różnych, niemało pieniędzy na nich wydała, ale wszystko daremnie. Ona tylko cośkolwiek i mniej niż Jair, posłyszała o dobroci i mocy P. Jezusa: nie żąda, jak Jair, żeby P. Jezus włożył na nią rękę swoją, nie śmie też jak on przedłożyć P. Jezusowi tego, co jej dolega, nie śmie nawet pokazać Mu się na oczy, ale wiara i ufność jej większa jest niżu Jaira. Ona pewna tego, że bym tylko dotknęła się szaty Jego, będę zdrowa. Nie zawiodła jej wiara, bo Pan Jezus obróciwszy się i ujrzawszy ją, rzekł: Ufaj córko, wiara twoja uzdrowiła ciebie. Dał jej zdrowie, o które prosiła, a nadto nazwał ją i uczynił córką swoją, wzmocnił jej ufność, a wreszcie okazał jej, że nic przed nim nie ma ukrytego, bo On wszystko wie, a zatem jest Bogiem wcielonym. Obyś i ty miał wiarę tej niewiasty! Jak ta niewiasta słyszała i uwierzyła, że P. Jezus jest w ziemi żydowskiej, tak i ty słyszałeś i uwierzyłeś, że ten sam P. Jezus żywy i prawdziwy zostaje w Przen. Sakramencie. Podobnie jak wtenczas szaty pokrywały Ciało Słowa, tak w Przen. Sakramencie postacie chleba i wina pokrywają niejako święte człowieczeństwo i Bóstwo P. Jezusa. Sakramentalnych szat P. Jezusa dotykasz się nie raz jeden w życiu, ale tylekroć, ile razy przyjmujesz Sakrament Przenajświętszy. Dotykasz się ich najprzód językiem, a czy ten język wyzdrowiał z tylu chorób, jako to wielomóstwa, plotkarstwo, obmów i potwarzy, z bluźnierstw, przekleństw, kłamstw, mów bezwstydnych i innych nieprawości? Dotykasz się szat Jezusowych podniebieniem swojem, a czy ono wyzdrowiało z obżarstwa i opilstwa? Przyjmujesz Go do serca, a czyż nauczyłeś się przynajmniej tej jedne, tak króciuchnej nauki P. Jezusa: uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca? Po onej niewieście aż do śmierci było znać, że dotknęła się P. Jezusa; a po tobie czy przynajmniej przez kilka tygodni albo choć kilka dni znać, że nie tylko dotknąłeś się P. Jezusa, ale że On był zamieszkał w sercu twojem? Oby tak było! Ona niewiasta wiedziała, po co szła do P. Jezusa, a ty może ani trochę sprawy sobie z tego nie zdajesz. Zawstydźże się i postaraj, abyś odtąd więcej odnosił pożytku z twoich Komunji świętych.
(4) Zwłoka, wywołana zajściem z tą niewiastą, ciężką była próbą dla biednego Jaira, bo chociaż patrzy na nowy dowód potęgi i łaskawości P. Jezusa, to przecież i serce ojca w nim się odzywa i trwoży się o dziecko i kusi go podobno niecierpliwość na niewiastę i gniew na tłumy, utrudniające szybszy pochód ku domowi.
(5) Nie umarła dzieweczka, ale śpi; i nie śmiali się z Niego. Często P. Jezus i Pismo św. śmierć nazywa snem, a i między chrześcijanami utarł się zwyczaj mówić o zmarłych, że zasnęli w Panu. Tem słuszniej o tej dzieweczce, którą P. Jezus miał niebawem przywołać do życia, mógł powiedzieć, że nie umarła, ale tylko śpi, zwłaszcza też, że Jemu nie trudniej wskrzesić umarłego, niż nam obudzić śpiącego. Płaczki najęte, zaufane w swoje doświadczenie i pewne, że kogo one uznały za umarłego, ten z pewnością więcej nie wstanie, żartują sobie z P. Jezusa i naśmiewają się, jakoby się omylił i niedorzeczność powiedział. Jakże były za to prędko zawstydzone. I w naszych czasach nie brak takich, co żartują sobie z P. Jezusa i z nauki i z przykazań i z piekła i z nieba. I oni doczekają się gorszego niestety, niż te płaczki, zawstydzenia.
Modlitwa kościelna.
Odpuść winy ludu Twojego,
prosimy cię Panie,
a z więzów grzechowych,
któreśmy przez ułomność naszą zaciągnęli,
racz nas dobrotliwie wyzwolić.
Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa
Syna Twojego,
który z Tobą żyje i króluje,
w jedności Ducha Świętego,
Bóg na wieki wieków. Amen.
Źródło: ks. H. Jackowski T. J. „Ewangelje niedzielne i świąteczne” (Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1923).