Objaśnienie Ewangelii na niedzielę dziesiątą po Świątkach.


Objaśnienie Ewangelii na niedzielę dziesiątą po Świątkach.
17 sierpnia 2019

Objaśnienie Ewangelii na niedzielę dziesiątą po Świątkach.

 

EWANGELJA
zapisana u św. Łukasza w rozdz. XVIII. w. 9-14.

Onego czasu mówił Jezus do niektórych, którzy ufali sami sobie, jakoby sprawiedliwi, a inszymi gardzili, to podobieństwo: Dwoje ludzi wstąpiło do kościoła, aby się modlili; jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stojąc, tak się sam u siebie modlił: Boże, dziękuję Tobie, żem nie jest jako inni ludzie; drapieżni, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, jako i ten celnik. Poszczę dwakroć w tydzień, dawam dziesięciny ze wszystkiego co mam. A Celnik stojąc z daleka, nie chciał ani podnieść oczy w niebo; ale bił piersi swoje, mówiąc: Boże bądź miłościw mnie grzesznemu! Powiadam wam, zstąpił ten usprawiedliwion do domu swego, od niego. Albowiem ktokolwiek się podwyższa, będzie uniżon; a kto się uniża, będzie podwyższon.

OBJAŚNIENIA.

(1) Wyraźnie wskazuje dzisiejsza Ewangelja św. cel tej przypowieści o faryzeuszu, bo wspomina, że mówił to Zbawiciel nasz do niektórych, którzy ufali sami sobie, jako sprawiedliwi, a inszymi gardzili. Widocznie chce nas P. Jezus pouczać o grzechu zarozumiałości i wynoszenia się nad drugich, i o przeciwnej mu cnocie wewnętrznej pokory. Ważna to nauka, bo nie darmo mówi Pismo św., że Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę dawa. W szczególności przedstawia nam P. Jezus w osobie faryzeusza najpowszechniejsze objawy zarozumiałości i zgubne jej skutki, a w osobie celnika daje nam wzór pokory.

(2) Zarozumiałość i pokora mają to wspólne, że we wszystkich naszych sprawach i stosunkach, szczególnie jednak w naszym do Boga stosunku się przejawiają; nie są bowiem czemś zewnętrznem tylko, co jak odzienie można dowolnie zmienić, ale są przymiotem wewnętrznym duszy i dlatego wszędzie, nawet mimo woli się zdradzającym. Może i pokorny i zarozumiały czynić to samo, jak tu opowiada P. Jezus, że jeden i drugi wstąpili do kościoła, aby się modlić; obaj też rzeczywiście się modlili, ale każdy po swojemu; czynili obaj to samo, ale nie tak samo.

(3) Zarozumiały więc faryzeusz uważa się za coś lepszego od innych: żem nie jest jako inni ludzie, siebie tylko ceni, a innymi pogardza. Zarozumiałość ta u jednych jest większa, u innych mniejsza, w miarę tego do ilu i jakich mniemanych lub rzeczywistych zalet naszych się odnosi. Faryzeusz z Ewangelii zdaje się, że rzeczywiście nie był ani drapieżnym, ani niesprawiedliwym, ani cudzołożnikiem, – przynajmniej nie było mu można zarzucać ani rozboju, ani kradzieży, ani cudzołóstwa; ale to nie daje mu prawa do przechwalania się ani do pomiatania drugimi. Bo cóż wielkiego, że nie dopuścił się zbrodni, zwłaszcza jeżeli był w takiem położeniu, że nie potrzebował ani kraść, ani źle czynić? A przecież dość podobni są do niego ci, którzy z chełpliwością zaliczają się do „porządnych ludzi”. Jestem „porządnym człowiekiem”, mówią, „więc i w kościele należy mi się lepsze miejsce i na ulicy powinni mi ustępować z drogi; nie mogę się też z lada kim bratać”. Im więcej wmówi w siebie, że jest „porządnym człowiekiem”, tem większe ma wymagania i tem dziksze rości sobie pretensje i prawa, a tem łatwiej o lada co się obraża, mimo, że aby być takim „porządnym człowiekiem” wystarcza nie być w kryminale i mieć niezbyt łatane i nie bardzo pomięte odzienie. Wielkaż mi to rzecz. Z pewnością jest i to łaska Boża, jeśli się kto przez całe życie nigdy żadnej nie dopuścił zbrodni, a jeszcze większa, jeśli nigdy nie popełnił grzechu śmiertelnego, jest więc za co dziękować Bogu; tylko nie trzeba za to dziękować tak, jak faryzeusz. Jeżelibyś znał siebie i należycie zdawał sobie sprawę z tych różnych poruszeń i namiętności, jakie raz po raz budzą się w sercu twojem, to wiedziałbyś że jedynie szczęśliwym warunkom i okolicznościom, w jakich cię postawiła Opatrzność Boska, zawdzięczasz to, żeś nie spadł w gorsze grzechy, niż niejeden kryminalista, który nie wie, jakim sposobem popadł w nieszczęście, i nie wynosiłbyś się, ale z pokorą i wstydem dziękowałbyś P. Bogu, że raczył cię ustrzedz przynajmniej od rzeczy najgorszych.

(4) Po miejscach odpustowych bywają żebracy, chwalący się tem, że są dziadami z dziadów, a zatem mają swoje dziedziczne miejsca przed kościołem i chcą uchodzić jakby za panów pomiędzy dziadami. Ale czyż lepsza jest zarozumiałość onego gospodarza, co po ojcach odziedziczył, albo nabył kilkadziesiąt morgów pola, i dlatego uważa się za pierwszego w całej wsi, a z prostym zagrodnikiem prawie mówić już nie chce? Nie lepszym bywa od onego dziada a dziadów ten, kto wynosi się, iż jest panem z panów i myśli, że mu wszystko wolno. Zarozumiałości wszędzie pełno między ludźmi. Nieraz dzieciak poduczył się trochę w szkole i myśli, że już jest mądry, i ojcu w oczy wmawia nieuctwo; student uczący się w mieście na urzędnika albo księdza, wstydzi się ojca w siermięgę ubranego pocałować w rękę, bo zdaje mu się, że on jest coś lepszego niż ojciec, i ta dziewczyna co poszła do miasta i z miejska się przybrała, a myśli, że ona to już panna, a inne dziewczęta w chusteczkach na głowie to dziewki; i ów, co gdzieś kiedyż przemówił na wiecu, albo wydrukowano go w gazecie, a już ma się za wielkiego i bardzo mądrego człowieka ; u takich i tym podobnych ludzi w głowie i w sercu zarozumiałość.

(5) Dalej chełpi się faryzeusz: poszczę dwakroć w tydzień, dawam dziesięciny ze wszystkiego co mam. Dobrzeć robił, że to czynił, ale źle, że się tem chwalił. Podobny on w tem do kury, co skoro jajko zniosła, gdacze, żeby wszyscy wiedzieli, jak wielkiej dokazała rzeczy. Czyń dobrze, ale nie chwal się tem, ani przed ludźmi, ani przed samym sobą we własnym sercu, bo tem psujesz by też najlepszą sprawę. Dobra jest pobożność i jak mówi Pismo św. do wszystkiego pożyteczna; ale jeśli się niej przyczepi zarozumiałość, od razu przemienia się w świętoszkostwo. Chodzi kto często do kościoła, przystępuje co tydzień, albo i częściej do św. Sakramentów, lubi czytywać książki pobożne i rozmawiać o P. Bogu i Świętych Pańskich, rzecz to doskonała; ale niech tylko przymiesza się do tego zarozumiałość, że taki albo taka pocznie się uważać za coś lepszego od innych, myśleć, że inni powinni się budować z tak świętego przykładu i naśladować go, o lada żartobliwe słowo gniewa się, każdemu łatkę przypnie, a sama o sobie myśli, że jest bez skazy: oto już pobożna osoba przedzierzgnęła się w dewotkę. Podobnież mądrość i roztropność – wielka to cnota i wielki dar Boży; ale niech do niej przyłączy się zarozumiałość, niech ten mądry sądzie siebie być mędrszym nad wszystkich, że kto nie podziela jego zdania, ten jest albo głupi albo zły, a już z mądrego stał się przemądrzałym. I tak każdą cnotę psuje i wywraca ta nieszczęśliwa zarozumiałość, a nawet z panien, zachowujących nieskalane dziewictwo, czyni głupie panny, jak mówi Boski nasz Zbawiciel.

(6) Oto jak głupią i przewrotną jest zarozumiałość. Jak zaś jest szkodliwą w skutkach swoich, o tem dalej przekonywamy się z dzisiejszej Ewangelji. Najprzód nie przyczynia ona nam w oczach Bożych sprawiedliwości, bo dobrze mówi św. Paweł: Ale u mnie to jest najmniejsza, żebym był od was sądzony … lecz ani sam siebie sądzę; albowiem się w niczem nie czuję; a który mię sądzi, Pan jest. Nie jesteśmy takimi, za jakich nas ludzie mają, nie jesteśmy też tyle warci, jak nam się zdaje; ale o rzeczywistej wartości naszej jedynie sprawiedliwy sąd wydaje P. Bóg i według tego sądu też weźmiemy nagrodę lub karę. Daremny tedy trud sadzić się na to, żeby uchodzić za coś wielkiego w oczach ludzkich, daremniejsza jeszcze rzecz wysoko rozumieć samemu o sobie, a jedyny prawdziwy rozum starać się o to, żeby podobać się Bogu i Panu naszemu.

(7) Dalej mówi P. Jezus: Ktokolwiek się podwyższa, będzie uniżon, i to nie tylko kiedyś w przyszedłem, ale najczęściej i tu w tem jeszcze życiu. Doświadczenie uczy, że z nikogo tak się ludzie nie naśmiewają poza oczyma, a nieraz i w oczy, jak z zarozumiałych pyszałków; im więcej oni o to się gniewają i obrażają, tem więcej naśmiewcy ich obrabiają. Nikt też nie miewa tylu przeciwnych sobie, jak zarozumiały; bo zarozumiałością swoją każdemu staje się przykrym, lekceważy bowiem drugiego, albo go krytykuje, poniża, byle siebie naprzód wysunąć i wywyższyć. Rzadko wreszcie zarozumiały znajduje szczerych i prawdziwych przyjaciół, bo on ani drugim nie jest szczerym przyjacielem, ani samemu sobie, i na kształt faryzeusza udaje tylko przyjaźń i wiele innych cnót.

(8) Pokora zaś polega na niskiem o sobie i zaletach i zasługach swoich rozumieniu. Kto się poniża, rozumie się nie obłudnie w oczach ludzkich, ale szczerze przed samym sobą, zna i uznaje swoje niedostatki, a nie ceni siebie dla dobrych przymiotów, jakie mu Bóg a nie ona sam sobie dał, ten będzie wywyższon niekiedy i w tem jeszcze życiu, a niezawodnie w przyszłem. W tem życiu nieraz się zdarza, że pokornych spychają na ostanie miejsce i nikt się za nimi nie ujmuje, ani zasług ich nie uznaje; ale za to Bóg darzy ich pokojem, będącym przedsmakiem i zadatkiem nieba, jakiego świat dać nie może, wedle obietnicy: Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca, a najdziecie odpoczynek duszom waszym.

Modlitwa kościelna.

Boże, który wszechmocność Swoją
najwięcej przebaczeniem i litowaniem się okazujesz,
rozmnóż nad nami miłosierdzie Swoje,
abyś nas, ku obietnicom Twoim biegnących,
dóbr niebieskich uczynił uczestnikami.
Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twego,
Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego,
Bóg na wieki wieków. Amen.

 

Źródło: ks. H. Jackowski T. J. „Ewangelje niedzielne i świąteczne” (Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1923).

« wróć