Informator Wiernych Nadzwyczajnej Formy Rytu Rzymskiego w Bytomiu (04/2019)


Informator Wiernych Nadzwyczajnej Formy  Rytu Rzymskiego w Bytomiu (04/2019)
28 stycznia 2019

Informator Wiernych Nadzwyczajnej Formy Rytu Rzymskiego w Bytomiu (04/2019)

 

Dla tych z Państwa, którzy nie mieli możliwości otrzymać papierowego wydania naszego informatora, publikujemy zawarte w nim teksty.

 

 

O śmierci cz. 2.

Piękny i podziwienia godny przykład zostawił cesarz Karol V, który, żeby śmierć zawsze w świeżej mieć pamięci, używał na to sposobu dość ciekawego. Jeszcze wiele lat przed śmiercią i przed włożeniem korony cesarskiej, kazał sobie zrobić trumnę z wszystkiemi przyborami pogrzebowemi, i wszędzie we wszystkich swych podróżach i wyprawach w wielkiej skrzyni ze sobą ją woził; a na noc do swojej sypialni wnosić ją kazał, ale tak, że nikt nie wiedział, coby w niej było, tak dalece, że zaczęto się pomiędzy dworzanami domyślać, że to musiał być jakiś znaczny skarb, kiedy sam cesarz tak pilnie oń dbał. Cesarz żartując sobie z ciekawości swych dworzanów, mawiał im, że mniemany ten skarb dlatego ciągle wozi ze sobą, ponieważ ma mu posłużyć w pewnej ważnej sprawie, na której szczęśliwem rozwiązaniu wiele mu nadzwyczaj zależy. — Sprawą tą tak bardzo ważną była śmierć, o której monarcha ten ustawicznie starał się myśleć: aby go nie olśnił blask potęgi i chwały, która go otaczała, a która musiała tem bardziej nikczemnieć w jego oczach, im więcej myślał o śmierci nieuniknionej. Patrząc na trumnę, w której miał spocząć, powtarzał sobie słowa, które niegdyś przed nim powiedział był sobie dziad jego, cesarz Maksymilian. „Cóż mi pomoże, że jestem panem tylu królestw? Kiedy ta ciasna trumna będzie całem królestwem i pałacem moim” (Życie Karola V, przez Robertsona.). Rozważ to dobrze!

Jest to nieodmienny wyrok sprawiedliwości Bożej. Postanowiono ludziom raz umrzeć. Przyjdzie więc i na ciebie ten dzień, który będzie ostatnim dniem życia twego; przyjdzie ten czas, że naprawdę ci powiedzą, że to ostatnia chwila twoja. Błogosławiony, kto głęboko w swem sercu zapisał myśl o śmierci i do niej stosuje cały sposób postępowania swego. Rozważ to dobrze!

Ta myśl o śmierci spowodowała między innymi św. Józafata królewicza, że się chwycił oburącz życia pokutnego. Ojciec tego świętego, król indyjski Abenner, lękając się wskutek jakiejś wróżby, żeby syn jego nie został chrześcijaninem, wszelkimi sposobami starał się temu zapobiedz. Kazał umyślnie wystawić dla niego wspaniały pałac, w którym go wychowywano, i jak najsurowiej zakazał, żeby nikogo tam nie puszczać, coby królewiczowi mógł opowiadać o Ewangelii Chrystusowej, albo go oświecać o nędzach życia ludzkiego. Lecz skoro królewicz podrósł, prędko życie takie na osobności sprzykrzyło się młodemu księciu, i począł tęsknić do życia swobodniejszego. Począł więc prosić ojca, aby mu pozwolił wychodzić z pałacu; a król nie chcąc syna zasmucać odmowną odpowiedzią, przystał na to, polecił jednak jego ochmistrzowi jak najusilniej, żeby czuwał, aby młody królewicz nie zetknął się z jakim ubogim lub nieszczęśliwym człowiekiem. Lecz Opatrzność Boska, która chciała nawrócenia Józafata św., sprawiła, że kiedy wychodził z pałacu swego, pierwszy widok, który się oczom jego przedstawił, był starzec wiekiem pochylony i długiemi chorobami wynędzniony; królewicz nigdy jeszcze czegoś podobnego nie był widział, więc wzdrygnął się cały, i zmięszany pyta, coby to było? „Taka to nędza ludzka, odpowiedział mu któryś ze służby; taki czeka los każdego człowieka, bez względu na to, czy on królem czy chłopem, — chyba że umrze w młodym wieku”. „Jakto, rzecze królewicz, czy to koniecznie każdy musi umrzeć? Jakże tedy podobna żyć spokojnie, kiedy ciągle grozi niebezpieczeństwo śmierci? a po śmierci gdy umrę, cóż ze mną będzie?” Użył Bóg tego zdarzenia, żeby wyprowadzić Józafata z ciemności bałwochwalstwa, w którem był wychowany, i tak przywieść go do zupełnej wzgardy świata.

Myśl o śmierci tak mu głęboko utkwiła w pamięci, że odtąd wszystko, co świat ma wielkiego począł lekceważyć a miotany ciągłym niepokojem, co z nim będzie po śmierci, nalegał często na swego ochmistrza, by mu kogokolwiek sprowadził, coby jego w tej mierze niepewności mógł koniec położyć. Lecz daremnie się domagał tego, co król był jak najsurowiej zabronił. Wreszcie Bóg sam się nad nim zlitował, i objawił stan jego duszy św. Barlaamowi pustelnikowi rozkazując mu, aby korzystał z tak dobrego usposobienia królewicza, i pozyskał go dla wiary Chrystusowej. Barlaam posłuszny natchnieniu, usiłował różnymi sposobami dostać się do Józafata; aż w końcu się przebrał za kupca, i tak udało mu się dostać do pałacu, pouczyć młodego królewicza i tak go utwierdzić w dobrych postanowieniach, że po śmierci ojca swego, świat zupełnie opuścił, poszedł za Barlaamem na pustynię i tam świątobliwie życia dokonał (Św. Jan Damascen). Jeżeli myśl o śmierci taki wywarła wpływ na umyśle tego królewicza pogańskiego, cóż na tobie powinnaby dokazać, co jesteś oświecony światłem wiary i łaski, i wiesz i wierzysz, że umrzesz z pewnością? Rozważ to dobrze!

Ale jeśli chcesz, aby ta myśl o śmierci zbawienniejsze jeszcze na tobie uczyniła wrażenie, przypatrz się śmierci, nietylko o ile wszystkim zgoła ludziom zagraża, ale raczej o ile ciebie samego obchodzi. Wyobraź sobie tedy to, co cię w onej chwili śmierci twej czeka — jakbyś leżał już na łóżku śród śmiertelnych boleści, prawie bez władzy i bez przytomności, przy tobie kapłan, co z krzyżem w ręku usiłuje cię przygotować na tę ostatnią przeprawę. O jak zupełnie inne natenczas będziesz miał zdanie i usposobienie aniżeli teraz! Rozkosze i przyjemności, do których teraz tak namiętnie lgniesz, wtenczas ci zbrzydną, wtenczas z żalem wspomnisz na te godziny, dni i miesiące, a może i lata mnogie, które teraz tak niesumiennie marnujesz — a których ci Bóg jedynie na to użyczył, abyś zapracował sobie na wieczne zbawienie; — będziesz wtenczas sobie wymawiał dawną lekkomyślność swoją, ale może za późno. Rozważ to dobrze!

Rady powyższej udzielił niegdyś roztropny spowiednik pewnemu młodzieńcowi, o którym już wszyscy byli zwątpili, i odniósł skutek najzupełniejszy. Cokolwiek mu przedtem inni byli mówili o potrzebie pokuty, to wszystko zamiast go nawrócić, coraz go więcej odrażało od pokuty. Bo, że grzechy, których się dopuścił, były bardzo wielkie, wszyscy spowiednicy, do których się udawał, zadawali mu twarde i grzechom jego odpowiednie pokuty, i jakkolwiek usprawiedliwione było takie ich z nim postępowanie, przecież w końcu tak się zraził, że o spowiedzi ani słuchać już nie chciał. Wreszcie dostał się w opiekę jakiegoś kapłana pełnego ducha Bożego, który słusznie oceniając nieszczęśliwe usposobienie tego grzesznika, sądził, że trzeba względem niego jak największej użyć łagodności, żeby go nie zgubić do szczętu. A zatem nic mu nie mówiąc o potrzebie surowej pokuty, o to jedno tylko go prosił żeby przez jeden kwadrans pomyślał o śmierci swojej, i wyobraził sobie, jakoby już leżał na desce w śmiertelnej koszuli. Przyjął młodzieniec tę na pozór lekką pokutę, nie przewidując, jakie miały być jej skutki. Ledwie zaczął szczerze nad śmiercią własną się zastanawiać, zalał się łzami i przejęty zgrozą na życie swe grzeszne, wraca do spowiednika, co mu dał tak świętą radę, czyni spowiedź generalną z całego swego życia, i nie tylko oświadcza się z gotowością na przyjęcie wszelkiej, jaką mu zada pokuty, ale nawet na odprawienie dobrowolnej pokuty, oprócz zadanej na spowiedzi. Od tego czasu począł prowadzić życie bardzo bogobojne.

Jeśli myśl o śmierci w tobie podobnych nie sprawia skutków, to jedynie dlatego, że się nad nią nie zastanawiasz, albo nie zastanawiasz tak, jakby należało, aby odnieść pożytek pożądany. Rozważ to dobrze!

Jeśli wreszcie chcesz odnieść z tej prawdy pożytek pożądany, to zastanów się sumiennie wobec Pana Boga: co pragnąłbyś, żebyś był uczynił za życia, gdyby ci teraz umierać przyszło. Gdybyś wiedział, że dziś umrzesz, chciałżebyś się jeszcze zajmować tą sprawą, o której wiesz, że się Bogu nie może podobać? czy odważyłbyś się uczęszczać do tego bezbożnika, — do tego niedowiarka, — do tego domu, o którym przekonałeś się, że tyle razy tam już zgrzeszyłeś, i że tam jest dla ciebie po prostu okazya do grzechu? śmiałżebyś czytać jeszcze owe książki, co drażnią tylko twoję ciekawość, i nabijają głowę i serce brudnemi obrazami i przewrotnemi zasadami? O jakbyś się cieszył, gdybyś sobie w godzinę śmierci mógł powiedzieć, żeś zawsze śmiało stawał po stronie cnoty, i żeś prowadził zawsze życie odpowiednie zasadom Ewangielii.

 

Rozważ to dobrze! ks.Jackowski, Kraków 1895 r.

 

 

Redakcja / kontakt: redakcjalaudeturiesuschristus@gmail.com

« wróć