17. Niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego


17. Niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego
15 września 2018

17. Niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego

 

Siądź po prawicy mojej

W tym tygodniu podaje nam Kościół trzy wielkie prawdy chrześcijańskie; są to zarazem przewodnie myśli liturgiczne: Chrystus, Kościół, Miłość.
(1) Chrystus jest Synem Bożym, który króluje teraz w chwale po prawicy Ojca aż do chwili swego triumfalnego powrotu na ziemię. (2) Kościół jest mistycznym Ciałem Chrystusa, czyli potężną jednością; my jesteśmy członkami tego Ciała; na tej prawdzie buduje liturgia swoje życie społeczne. (3) Miłość – to największe przykazanie. Przewodnią myślą tej niedzieli jest jedność chrześcijańska. Tę jedność mamy sobie przyswoić, oddalając to, co ją rozrywa, mianowicie grzech.

Charakter mszy. Niedziela ta mało ma wspólnego z poprzednimi. Wydaje się, jakby chodziło w tej liturgii o zupełnie nową myśl i inny kierunek. Pewne jest, że w tym formularzu idea paruzji wyraża się już znacznie mocniej niż poprzednio. Możliwe również, iż ten formularz mszalny powstał w czasach szczególnego ucisku (może np. w czasie najazdu Longobardów). Oba czytania mają treść wspólną: miłość, Chrystus. Chociaż poszczególne części są od siebie dość niezależne, to jednak msza jest bogata w myśli i pełna mocy.

Rozważania niedzielne.
A. Psalm 109. Dla głębszego zrozumienia ewangelii zastanowimy się bliżej nad owym słynnym psalmem ⇒ przeczytaj tekst psalmu.

Jest to psalm mesjaniczny. Chrystus objaśnił go jako proroctwo o Nim wypowiedziane. W barwnych obrazach przedstawia zwycięstwo i tryumf Mesjasza. Psalm dzieli się na dwie strofy. Pierwsza opisuje mesjasza jako panującego wespół z Ojcem. Zgodnie z obyczajem wschodnim współrządzący zajmuje miejsce po prawicy monarchy. Panowanie swoje w czasie wykonywać będzie przez zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi Bożymi; w dniu swego powrotu ukaże się w chwale swego majestatu. Jako uzasadnienie podaje psalmista, że Mesjasz z samej istoty Bożej został zrodzony przed wiekami.

W drugiej strofie ukazuje się Mesjasz jako kapłan bezkrwawej ofiary, podobnie jak Melchizedech; pozostaje kapłanem, chociaż część ludzkości gardzi kapłańską funkcją Mesjasza. Na koniec jest jeszcze przedstawiony jako sędzia. W dniu sądu i gniewu postąpi On wobec nieprzyjaciół jak starożytny zwycięzca; obraz jest bardzo realistyczny: „pola zaściele trupami; po całej ziemi zetrze harde głowy”. Jakkolwiek w psalmie (czy w tłumaczeniu, czy w tekście oryginalnym) są miejsca niejasne, to jednak jako modlitwa psalm jest dla nas jasny: wzrok mamy utkwiony w Mesjasza jako króla, kapłana i sędziego.

Psalm ten tak jest czcigodny, że należałoby go często rozważać. Co Psalmista przeczuciem tylko dostrzega, to my widzimy w pełnym świetle: widzimy Jezusa jako króla, lecz jakże odmienna jest rzeczywistość! Nie przemocą czyni On nieprzyjaciół „podnóżkiem stóp swoich”, ale łaska Jego rzuca ich na kolana. O tym opowiada nam św. Paweł. Berłem, którym włada z Syjonu, jest krzyż, a króluje rzeczywiście pośród nieprzyjaciół. A dalej psalm uchyla zasłony wieczności i ukazuje nam Króla wśród blasku Jego świętych; czy i ja tam się znajdę? Z kolei widzę Go jako wiecznego Arcykapłana na ołtarzu krzyża (jako ofiarnika i zarazem baranka ofiarnego) a dalej jako ofiarę składaną codziennie na ołtarzu. Jego miejsce ja zajmuję. Jestem gwiazdą Jego słońca i również kapłanem według obrządku Melchizedecha. A potem znowu widzę Go w innej postaci: jako sędziego i zwycięzcę. Historia Kościoła jest rzeczywiście sądem ostatecznym, sprawowanym przez Mesjasza – Sędziego. Nie jeden Julian musiał w końcu wyznać: Galilejczyku, zwyciężyłeś. A przecież jest to tylko słaby odblask ostatecznego „dies irae”; oby ten dzień był dla mnie pełen grozy! Psalm 109 powinniśmy odmawiać z uczuciem najgłębszego uwielbienia, czci i pobożności.

B. Król, Jego królestwo i Jego prawo. Dotychczasowe niedziele po Zesłaniu Ducha Św. zestawić można w dwie grupy: jedne mówią nam o cudach uzdrowień, inne ukazują swa obozy. Wiemy, co to znaczy: pierwsze obrazują odnowienie chrztu, Wielkanoc w miniaturze; drugie mają nam odkryć poruszenia naszej duszy i uzbroić do walki z naszą niższą naturą. Jednak dzisiejszej mszy nie możemy przyłączyć ani do jednej, ani do drugiej grupy. Msza dzisiejsza jest początkiem nowego typu: ukazuje nam Chrystusa jako powtórnie przychodzącego Króla.

Treść tej mszy możemy ująć krótko w ten sposób: Chrystus – Król, Jego królestwo i Jego królewskie prawodawstwo.

(a) Król. Gdybyśmy zapytali, jak chrześcijanie najchętniej wyobrażają sobie Chrystusa, otrzymalibyśmy bardzo różne odpowiedzi. Jedni wolą myśleć o Nim jako o Dzieciątku w żłóbku, inni jako o cierpiącym na krzyżu, inni jeszcze widzą w Nim Dobrego Pasterza albo czczą Najświętsze Jego Serce. A jak wyobraża Go sobie dawny Kościół, a z nim liturgia? Na to odpowiedzieć trzeba, że na każdej niemal stronicy ksiąg liturgicznych czytamy: Chrystus – Król. łatwo to wykazać. Pierwszym porannym pozdrowieniem Chrystusa we Mszy św. jest „Gloria”: wysławia ono Chrystusa, który „siedzi po prawicy Ojca”. Każda modlitwa kościelna kończy się obrazem Chrystusa królującego: „Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje” … W godzinach kanonicznych również modli się Kościół wciąż do Chrystusa Króla. Ołtarz – to Jego tron. Psalm sam maluje ten obraz w dzisiejszej ewangelii. W znanym psalmie 109 stwierdza On, że wprawdzie według ciała jest potomkiem Dawida, lecz w swej boskiej naturze jest przedwiecznym Synem Bożym – a również, że słowa psalmu w Nim się wypełniają: „Rzekł Pan do Pana mego: siądź po prawicy mojej, aż nieprzyjaciół twoich uczynię podnóżkiem stóp twoich”. Jak długo więc zasiadać będzie Chrystus po prawicy Bożej? Psalm odpowiada: aż do sądu ostatecznego. Obraz ten ma dwa oblicza: jedno groźne, drugie pełne pociechy. Straszny jest król nieprzyjaciół swoich, jak to powiedziano w antyfonie na Komunię św.: „Przynoście dary Straszliwemu – temu, który ukróca hardość książąt, który straszny jest dla królów ziemskich”. Ale jest On pełen miłosierdzia względem tych, którzy Mu są wierni: „Błogosławiony naród, którego Bogiem jest Pan, lud, który Pan obrał na dziedzictwo sobie”. Do orszaku tego Króla pragniemy i powinniśmy należeć, oczekując Jego powtórnego przyjścia.

(b) Królestwo. Król ten założył na ziemi królestwo, a jest nim Kościół święty. O tym właśnie królestwie, wewnętrznie zwartym, mówi epistoła. Przed oczyma dusz naszych staje siedmioraka jedność: jesteśmy w Chrystusie jednym ciałem i jednym duchem, to znaczy jesteśmy włączeni w Jego Ciało mistyczne; zostaliśmy powołani do jednej nadziei, mianowicie do szczęścia wiecznego, gdzie dopiero jedność stanie się jawna; jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest, a możemy jeszcze dodać, że jednoczy nas jeden chleb z nieba. Nad nami panuje jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest nad wszystkimi. Do tego jednego królestwa powinniśmy należeć, do tej jedności mamy się włączyć, a naszym życiowym zadaniem jest usunąć z duszy grzech, który tę jedność zakłóca.

(c) Prawo. Król daje nam dzisiaj monarszy nakaz, który pokornie i posłusznie przyjmujemy od Niego: jest to przykazanie miłości. Głębokie wzruszenie ogarnąć nas musi, gdy z ust Pana słyszymy dziś wzniosłe przykazanie: „Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiego serca twego, ze wszystkiej duszy twojej i ze wszystkiej myśli twojej”, oraz: „Będziesz miłował bliźniego twego jako siebie samego”. A więc i myślą, sercem, wolą, czyli wszystkimi władzami duszy i ciała mamy miłować Boga; w tym samym również stopniu obowiązuje przykazanie miłości bliźniego.

(d) Teraz następuje to, co najpiękniejsze: Msza św. nie jest jedynie pouczeniem, kim jest Król i czym Jego królestwo i prawo. To bowiem, co zapowiada pierwsza część dzisiejszej Mszy św. staje się rzeczywistością, dokonuje się w obecności naszej, spełnia się przez łaskę. Król objawia się we Mszy św., wstępuje na tron ołtarza; przychodzi do nas otoczony orszakiem swoich świętych. Oto tu jest obecny „Straszliwy, który ukróca hardość książąt”, chociaż wydaje się bezsilny, niby zabite jagnię leżące na ołtarzu. On również w duszy mojej upokarza nieprzyjaciół królestwa swojego, aż uczyni z nich podnóżek stóp swoich. W stosunku do nas jednak chce być miłościwy i znowu zaprasza nas dzisiaj na ucztę królewską, którą jest On sam. Daje nam dzisiaj nie tylko prawo swoje, lecz udziela także siły i łaski, byśmy je zachowali i miłowali. We Mszy św. właśnie pragnie On stworzyć i wzmocnić tę potężną jedność; pragnie nas włączyć do mistycznego Ciała Kościoła, które Duch św. przenika i napełnia; daje na też zadatek wiecznej nadziei – Eucharystię.

Tak możemy rzeczywiście powiedzieć: „Błogosławiony naród, którego Bogiem jest Pan,lud, który sobie obrał Pan jako dziedzictwo” (grad.). Ludem tym jesteśmy my, dzieci Boże. Bądźmy ulegli naszemu Królowi i czekajmy na ponowne Jego przyjście.

C. Ewangelia podaje dwa zagadnienia życiowe, które rozstrzygają o naszym religijnym „być albo nie być”: Jaki jest nasz stosunek do Chrystusa? Kiedy jesteśmy prawdziwymi chrześcijanami?

(a) Nasz stosunek do Chrystusa. Wierzymy, że Chrystus jest Bogiem i człowiekiem. Jedno i drugie jest dla nas ważne, zarówno Bóg jak i człowiek. Tą wiarą powinniśmy przejąć się aż do głębi. To słowo wiary ma się w nas stać ciałem. Jeżeli dzisiaj wielu ludzi nie chce uznać Chrystusa, my ciaśniejszym niż kiedykolwiek kręgiem mamy Go otoczyć, wiernie trwać przy Nim i żyć dla Niego, a jeśli zajdzie potrzeba, nawet dla Niego umrzeć. Św. Paweł poucza nas najlepiej, co znaczą słowa: „Wierzę w Chrystusa”. Znaczy to: „Chrystus jest moim życiem, a śmierć dla mniej zyskiem”; znaczy to: „Z Chrystusem jestem przybity do krzyża; żyję wprawdzie ja, a raczej nie ja, tylko we mnie żyje Chrystus”. Paweł uczy nas przewyższającego wszelkie pojęcie umiłowania Chrystusa. Jeżeli Chrystus jest Bogiem, należymy do Niego całkowicie: z duszą, ciałem i krwią. Wtedy też On jest naszym Sędzią, naszym Królem i naszym wszystkim. A jeżeli ponadto jest On i człowiekiem, wówczas jest naszym Zbawcą, naszą „drogą” i przewodnikiem. Jako Bóg-Człowiek wreszcie dźwiga nas z nędzy naszej ludzkiej natury do chwały natury boskiej.

(b) Kto jest prawdziwym chrześcijaninem? Ten sam właśnie Chrystus uczy nas, jak stać się pełnymi chrześcijanami. Wprawdzie piekło roznieca i rozpala nienawiść do Chrystusa i chrześcijaństwa, ale czy i my chrześcijanie nie ponosimy w części winy za spoganienie świata? Nasza obojętność, przewrotność, faryzeizm stworzyły w pojęciu przeciwników karykaturę chrześcijaństwa. Jedno zwłaszcza doprowadza do szału wrogów Kościoła, mianowicie gdy widzą, jak „przecedzamy komary, a połykamy wielbłądy”. Czynimy to wtedy, gdy jesteśmy ściśli i drobiazgowi w rzeczach drugorzędnych, a nad istotnymi z łatwością przechodzimy do porządku dziennego. Pełnymi chrześcijanami stajemy się tylko przez miłość. Miłość jest tym czarodziejskim słowem, które może na nowo świat uchrześcijanić; miłość jest tym Orfeuszem, który jest zdolny ułagodzić najdziksze nawet zwierzęta w duszy ludzkiej. Musimy więc znowu rozniecić w sobie tę wielką miłość. A miłość Boga powinna prowadzić nas do miłości bliźniego. Tylko przez miłość zdołamy upiększyć świat, osuszyć łzy, przynieść pociechę, skłóconą ludzkość oczyścić z trucizny i rozbroić. „Oni przeklinają, a my błogosławimy”„zło dobrem przezwyciężaj”„jeżeli cię kto uderzy  w prawy policzek, nadstaw mu i lewy …”. Oto jedyne lekarstwo dla świata; oto prawdziwe chrześcijaństwo!

Przeczytaj rozważania do Mszy Świętej.

Tekst jest fragmentem pracy Piusa Parcha, zatytułowanej”Rok Liturgiczny” (Poznań 1956, tom 3, str. 131, 134-138).

« wróć