5. Niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego


5. Niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego
23 czerwca 2018

5. Niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego

 

Idź pojednać się z bratem twoim, a potem przyjdziesz i złożysz dar swój

Niedziela ta różni się od poprzednich. Jesteśmy wdzięczni Kościołowi, matce naszej, że tyle urozmaicenia wprowadza do swej liturgii. W ubiegłe niedziele ukazywał nam Kościół Zbawiciela pod różnymi postaciami: najpierw dobrego gospodarze, który zaprosił gości swoich na ucztę, następnie dobrego pasterza, który na swoich ramionach zanosi owieczki do owczarni niebieskiej, wreszcie dobrego rybaka, zagarniającego ryby do sieci i do łodzi Kościoła świętego. Dziś nie ukazuje nam Kościół obrazu, lecz udziela nauki, i to nauki ważnej, którą powinniśmy sobie dobrze w sercu zapisać; jest to nauka o miłości bliźniego. Co tutaj Kościół ma na myśli? Oto społeczność w Chrystusie, zjednoczoną przez miłość. Można by powiedzieć: rodzinę chrześcijan, z Chrystusem ściśle przez łaskę złączonych, którzy między sobą również zespoleni są więzami prawdziwej miłości bliźniego. Rodzina ta właśnie przybywa na ofiarę Mszy św., którą ma składać razem z kapłanem.

Rozważania niedzielne.
A. Społeczność. Właśnie w liturgii pierwszych niedziel po Zesłaniu Ducha Świętego Kościół nas upomina, byśmy pielęgnowali najbardziej chrześcijaństwu właściwą cnotę, a mianowicie miłość ku Bogu i ludziom. Dzisiejszą niedzielę można by nazwać niedzielą miłości bliźniego. W ewangelii wygłasza Chrystus bardzo ważkie słowa na ten temat: Ojciec nie przyjmuje ofiary od takiego dziecka, które w sercu chowa nienawiść do brata swego. W epistole św. Piotr zachęca nas gorąco do miłości bliźniego, a w kolekcie błagamy, byśmy Boga we wszystkim (a więc szczególnie w bliźnim) i nade wszystko miłowali.
Pragniemy rzecz ująć jeszcze głębiej nazywając tę niedzielę niedzielą społeczności. Dzisiaj Kościół stara się wyznawców swoich zespolić podwójnym węzłem: miłości Boga i miłości bliźniego. Mamy tworzyć społeczność, która się jednoczy z Chrystusem przez łaskę i życie Boże, a której członkowie łączą się między sobą przez wzajemną miłość.
Jest życzeniem Chrystusa, abyśmy zbawienie swoje osiągali nie pojedynczo i oddzielnie, ale przez życie w społeczności wielkiej rodziny Kościoła i w niej zdobywali doskonałość. Mamy tworzyć jedno ciało i być jego członkami, a członki te wzajemnie powinny się wspierać. Wszelako stanowimy nie jedną tylko wielką społeczność w całym Kościele katolickim, ale podzieloną na mniejsze społeczności, w których żyjemy jako ich członkowie. Ta najbliższa wspólnota winna być dla nas źródłem najpiękniejszych pobudek i cnoty w naszym życiu wewnętrznym i w życiu wśród świata. Jako chrześcijanie powinniśmy się wspólnie modlić, wspólnie składać ofiary, wzajemnie się budować, mieć wzgląd jedni na drugich i wspólnie się wspomagać. Pierwsze zdanie dzisiejszej epistoły zawiera cały program chrześcijańskiego życia wspólnego: „Wszyscy jednomyślnie trwajcie w modlitwie, współczujący, braci miłujący, miłosierni, skromni, pokorni”.
Ofiara Mszy św. jest ogniskiem naszego społecznego życia religijnego, a zarazem źródłem wszelkich łask społecznych dla tego życia: zwłaszcza niedzielna Msza św. jest najpiękniejszym obrazem naszej społeczności. Dobrze byłoby przejrzeć wszystkie teksty mszalne i wybrać z nich te części, które nawiązują do myśli o społeczności i na niej się opierają. Wskażmy niektóre z tych części:
(a) Bardzo ścisła wspólnota i jedność powstaje przez Komunię św. Nazwa jej nie darmo oznacza zjednoczenie. Jednoczymy się najpierw z Chrystusem, który sam powiedział: „Kto pożywa Ciało moje i pije Krew moją, we mnie mieszka, a ja w nim”. Nie należy jednak przeoczyć i tego, że Komunia św. jest najgłębszą podstawą również naszego zespolenia z ludźmi. Przez wspólne przyjmowanie Ciała i Krwi Jezusa Chrystusa stajemy się krewnymi w wyższym tego słowa znaczeniu; stajemy się rzeczywiście braćmi i siostrami w Chrystusie.
A teraz podkreślmy jeszcze dwa inne momenty społeczne, które w naszym przeżywaniu Mszy św. należy specjalnie wyróżnić i przejąć się ich duchem. Chodzi tu bowiem nie tyle o zewnętrzną ich stronę, ile raczej o ich ducha. Są to: ofiarowanie i pocałunek pokoju.
(b) Ofiarowanie. Wiadomo, że starożytni chrześcijanie przy każdej Mszy św. nieśli do ołtarza w uroczystej procesji chleb, wino oraz inne dary; możliwe, że właśnie dzisiejsza ewangelia skłaniała ich do tego: „Jeśli tedy poniesiesz dar twój do ołtarza …” – mówi Jezus. Jakież więc jest znaczenie ofiarowania? Ofiara Mszy św. polega na tym, że Ojcu niebieskiemu ośmielamy się złożyć przez ręce kapłana Ciało i Krew Jezusa Chrystusa. Jakże łatwa dla nas ta ofiara, skoro do niej od samych siebie nic nie potrzebujemy dołożyć! Ale ponieważ ma ona być również i naszą ofiarą, zanieśmy więc przynajmniej chleb i wino – materialne elementy ofiary, które zostaną przemienione w Ciało i Krew Pana. Dar ten powinien jednak zastępować nas samych, nasze osoby – w ni sami siebie składamy w ofierze. Zwróćmy teraz uwagę na piękno tego społecznego czynu: oto każdy przynosi coś, co do niego tylko należy, jakby swoje własne ja, ale składa je na ołtarzu ofiarnym jako wspólny dar. Toteż pięknie wyraża się sekreta: „… aby to, co każdy z osobna złożył ku uczczeniu imienia Twego, posłużyło wszystkim ku zbawieniu”. Ubogi przynosi mało, bogaty dużo, lecz wspólna ta ofiara ma być z pożytkiem dla wszystkich. Dotyczy to nie tylko ofiarowania; i modlitwa, i zasługi każdego z osobna mają we Mszy św. wszystkim przynieść dobro.
(b) Pocałunek pokoju. Ewangelia dzisiejsza nasuwa również myśl o pocałunku pokoju. Zbawiciel mówi: „Jeśli tedy poniesiesz dar twój do ołtarza, a tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostawże tam dar twój przed ołtarzem, a idź pojednać się pierwej z bratem twoim”. Dlatego pierwsi chrześcijanie dawali sobie wzajemnie pocałunek pokoju przed ofiarowaniem. We Mszy rzymskiej czyniono to przed Komunią świętą. Niestety, obecnie pocałunek pokoju widzimy tylko w czasie nabożeństw uroczystych. Jak piękne dla wiernych było to przypomnienie: zanim Bóg pokoju wstąpi do mego serca, ze wszystkimi ludźmi muszę żyć w pokoju. Bliźni, któremu dałem pocałunek pokoju, jest jakby przedstawicielem wszystkich ludzi, a zwłaszcza tych, z którymi nie żyję w pełnej zgodzie. Przed Komunią św. jednam się z nimi … Zważmy jeszcze głębokie znaczenie pocałunku pokoju: kapłan całuje najpierw ołtarz, na którym spoczywa Ciało Pańskie. Ołtarz jest symbolem Chrystusa, pocałunek pochodzi więc od Chrystusa i przechodzi na wszystkich chrześcijan. Oznacza to podwójną jedność: jedność w Chrystusie i jedność chrześcijan między sobą. Wspaniały symbol wspólnoty chrześcijańskiej.

B. Kto braci swych nienawidzi, mordercą jest. Przypomnijmy sobie jeszcze, co nam mówi św. Jan Apostoł w epistole na drugą niedzielę po Zielonych Świątkach: „Każdy, kto nie miłuje brata swego mordercą jest”. To naprawdę przerażające. W dzisiejszej ewangelii Zbawiciel mówi zupełnie to samo. Urywek ten wyjęty jest z kazania na górze, które poucza o celach i o duchu chrześcijaństwa. W kazaniu na górze pokazuje nam Chrystus na niektórych przykładach, jak Nowe Przymierze o całe niebo przewyższa Stary Zakon. Jeden z tych przykładów, może nie całkiem łatwo zrozumiały, znajduje się w przytoczonym przez nas urywku. Zbawiciel mówi, że w Starym Zakonie obowiązuje piąte przykazanie Boże: Nie zabijaj; kto by jednak zabił, będzie stawiony przed sąd miejscowy, urzędujący w każdym mieście, i tam będzie sądzony. W Nowym Zakonie, a więc w naszym Kościele, piąte przykazanie również obowiązuje, ale dla prawdziwego chrześcijanina przykazanie to nie wchodzi w ogóle w rachubę: chrześcijanin morderstwa nie popełnia. Jest natomiast w Nowym Zakonie grzech równający się morderstwu, a mianowicie nienawiść, wrogość. Kto gniewa się na brata swego, podobnie winien jest sądu, jak gdyby popełnił morderstwo.
Ale Żydzi mieli sąd jeszcze wyższy: była nim Najwyższa Rada. Przed takim sądem rozpatrywano tylko najcięższe zbrodnie; Zbawiciel również skazany został przez Najwyższą Radę, ponieważ Żydzi oskarżali Go o bluźnierstwo. Jezus prowadzi rzecz dalej: Jeżeli nienawiść ta wzmaga się i doprowadza do wyzwisk („Raka” oznacza tyle co wstrętny), wówczas nie wystarcza już sąd miejscowy: przewinienie musi być przedstawione Radzie Najwyższej. A są i takie grzechy przeciwko miłości bliźniego, które mogą być ukarane tylko ogniem piekielnym.
Czy rozumiemy, co chce powiedzieć Zbawiciel? Mówi oczywiście obrazowo i używa porównań znanych ówczesnemu ludowi żydowskiemu. Jeżeli się w nie wmyślimy, wtedy ze słów Chrystusa dowiemy się, że niechęć, brak życzliwości, nienawiść, nieprzyjaźń zaliczają się do najcięższych grzechów w życiu chrześcijańskim. Chrystus stawia je na równi z zabójstwem. Rozumiemy teraz, dlaczego umiłowany uczeń Chrystusa, św. Jan, mógł wypowiedzieć te tak surowe słowa: „Każdy, kto nie miłuje brata swego, mordercą jest. A wiecie, że żaden morderca nie ma w sobie żywota wiecznego” (1 Jn 3, 15).
Na tym jednak nie skończył Zbawiciel twardej mowy swojej, wygłasza jeszcze jedno surowe zdanie: od żadnego ze swoich dzieci, które z bratem swym żyją w nieprzyjaźni, Ojciec niebieski nie przyjmie ani daru, ani ofiary; z człowiekiem takim w ogóle nie chce mieć łączności. Pan Jezus znowu wyraża to obrazowo: u Żydów składanie ofiar było surowo nakazane; ze wszystkich zebranych plonów i bydła swego musieli oni zanosić pierwociny i dziesięciny do świątyni. Otóż Jezus chce powiedzieć: Jeżeli zanosisz dar swój do ołtarza całopalenia, a tam przypomnisz sobie, żeś brata swego obraził, wówczas zostaw dar swój przed ołtarzem, pojednaj się wpierw z bratem swoim, a potem złożysz Bogu ofiarę.
Czy więc rozumiemy, co mówi nam dzisiaj Pan z całą miłością, ale jednocześnie i z całą surowością? Otóż nienawiść i nieprzyjaźń  uważa On za równoznaczne z morderstwem; Ojciec niebieski nie utrzymuje łączności z człowiekiem, w którym jest nienawiść. Słowem, nieprzyjaźń i nienawiść wyłączają ze społeczności Chrystusowej.

Tekst jest fragmentem pracy Piusa Parcha, zatytułowanej „Rok Liturgiczny” (Poznań 1956, tom 3, str. 52-53, 55-59).

« wróć